Vital Heynen: We Włoszech koronawirus codziennie jest tematem numer jeden

- Coraz trudniej jest przekonać ludzi do przestrzegania antykoronawirusowych przepisów. I dlatego uważam, że pandemia szybko się nie skończy. Dopóki nie będziemy mieli szczepionki, będą problemy - mówi Vital Heynen, trener siatkarskiej kadry Polski.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Vital Heynen WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Vital Heynen
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: W pańskim zespole wykryto 12 przypadków zachorowań na koronawirusa. Co to dla was oznacza?

Vital Heynen, trener siatkarskiej reprezentacji Polski i klubu Sir Safety Conad Perugia: Że na razie nie możemy grać. We włoskiej lidze drużyna nie może rozegrać spotkania, jeśli ma więcej niż trzech graczy z pozytywnym wynikiem testu. Przed wynikami testów, które otrzymaliśmy w sobotę, spodziewałem się ośmiu, może dziewięciu zarażonych, bo tylu członków zespołu miało objawy. Okazało się, że chorych mamy więcej. Nasz sobotni mecz z Power Volley Mediolan został przełożony jako pierwszy w Serie A w tym sezonie (w tej samej kolejce przełożono mecz Consar Rawenna - NBV Werona - przyp. WP SportoweFakty). Za tydzień z Modeną też nie zagramy. To niemożliwe, jeśli tyle osób jest na kwarantannie.

Na jakim etapie pandemii są teraz Włochy?

Tak jak w większości europejskich krajów - robi się coraz gorzej. COVID-19 codziennie jest tematem dnia. Wszyscy o nim mówią. Gdziekolwiek nie jesteś, dokądkolwiek nie pójdziesz, kogokolwiek nie słuchasz. Tym razem Włochy są na końcu drugiej fali, ale ludzie widzą, co dzieje się na przykład we Francji i rozumieją, że ich też to czeka. Już dochodzi do ulicznych protestów przeciwko nowym restrykcjom, bo wiele branż mocno przez nie ucierpi.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie

Zachorowań jest naprawdę dużo. Codziennie mówi się o tym, czy powinno się dojść do kolejnego lockdownu. Ja jestem niemal pewien, że za kilka dni do tego dojdzie, ale wydaje mi się, że profesjonalny sport się nie zatrzyma i będziemy grać dalej. Tak jest w Belgii, gdzie właśnie zamknięto na sześć tygodni wszystkie sklepy poza tymi niezbędnymi, czyli spożywczymi i farmaceutycznymi.

W pana rodzinnym kraju liczba chorych jest zatrważająco wysoka. Minister zdrowia mówił niedawno o "tsunami" zakażeń. W szpitalach brakuje lekarzy. Tych z pozytywnym wynikiem testu, ale bez objawów, prosi się o przychodzenie do pracy.

Mamy trzy, cztery razy więcej przypadków niż wiosną. Około 25 procent przeprowadzonych testów daje wynik pozytywny. Nie jest dobrze, decyzja o sześciotygodniowym lockdownie mówi sama za siebie. Czytałem artykuł o tym, że zmutowany wirus jest bardziej zaraźliwy i stąd bierze się tak duży wzrost liczby zachorowań. W przypadku Belgii dochodzi jeszcze to, że ludzie żyją u nas blisko siebie. No i może być też tak, że ludzie nie chcą już stosować się do przepisów sanitarnych. Powodów może być dużo, bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie dlaczego, ale widać jak na dłoni, że w Belgii czy we Francji sytuacja zrobiła się bardzo, bardzo zła. A jak jest w Polsce?

Też niedobrze. Dziennie mamy około 20 tysięcy nowych przypadków.

Nie tak źle.

Ale robimy dużo mniej testów niż w Belgii, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Co piąty test daje wynik pozytywny. W najbliższych dniach tych zachorowań może być jeszcze więcej, bo po tym jak rząd zaostrzył prawo antyaborcyjne, ludzie w całej Polsce tysiącami wyszli na ulice.

Wydaje mi się, że w całej Europie coraz trudniej jest przekonać ludzi do przestrzegania antykoronawirusowych przepisów. Zwłaszcza młodych, ale nie tylko ich. Wszyscy zaczynają mieć tego dość. I dlatego uważam, że pandemia szybko się nie skończy. Dopóki nie będziemy mieli szczepionki, będą problemy.

Albo dopóki większość populacji nie przechoruje wirusa.

Zgadzam się. Taki scenariusz też jest możliwy, ale to może potrwać. W Belgii liczba osób, która przeszła chorobę, zbliża się do 20 procent populacji. Dużo, ale to wciąż dopiero jedna piąta. W dwóch falach zachorowań. To co, żeby dojść do stu procent, potrzebujemy jeszcze ośmiu fal? Wracając do siatkówki - myślę sobie, że dla Perugii byłoby lepiej, gdyby wszyscy gracze i członkowie sztabu przechorowali COVID-19, bo gracze nabyliby odporność i moglibyśmy normalnie trenować i grać. Nie mogę jednak powiedzieć tym, którzy jeszcze nie zachorowali, że mają się zarazić. Ci, którzy są chorzy, przechodzą to łagodnie, co najwyżej jak zwykłą grypę. Jednak nigdy nie wiesz, czy ktoś nie przechoruje tego bardzo ciężko.

Pana żona pracuje jako pielęgniarka na oddziale neonatologii. Czy tak jak wiosną znowu została zmobilizowana do pracy na oddziale dla chorych na koronawirusa?

Z tego co wiem, to moja córka, która niedawno skończyła studia medyczne, w piątek zaczęła pracę na takim oddziale. Akurat w regionie, w którym mieszka moja rodzina, liczba zachorowań jest najniższa w całej Belgii. Szpitale nie są jeszcze przepełnione. Tymczasowo sytuacja jest pod kontrolą, ale nie mam wątpliwości, że ten stan nie utrzyma się długo. To kwestia dni.

Boi się pan o córkę, czy raczej jest z niej dumny?

Nie boję się. COVID-19 nie jest bardzo groźny dla młodych ludzi, są w stanie go zwalczyć. Bardziej trzeba się obawiać o starsze osoby.

Obserwując rozwój pandemii, to jak koronawirus w kolejnych krajach wymyka się spod kontroli, wierzy pan, że w przyszłym roku sport wróci do normalności?

Tak. Kiedy pojawi się szczepionka, a mocno wierzę, że niedługo to się stanie, dużo powinno się zmienić. Jestem pewien, że wiosną sytuacja będzie już znacznie lepsza. Musimy tylko przetrwać tę jedną zimę.

Czytaj także:
Strajk kobiet. Błyskawica na przedramieniu reprezentanta Polski. Maciej Muzaj wsparł protestujących
Koronawirus. Paweł Zagumny: Nadal traktujemy skoszarowanie zawodników PlusLigi w jednym miejscu jako ostateczność

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×