Półfinał Pucharu Polski przepustką do gry w ekstraklasie? Alina Bartkowska: Wierzę, że wybrałam dobrą drogę [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Alina Bartkowska
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Alina Bartkowska

Alina Bartkowska zwykle jest zmienniczką Kolety Łyszkiewicz, ale w Łodzi musiała poradzić sobie z rolą szóstkowej zawodniczki. - Miałam słabsze chwile i zdaję sobie z tego sprawę, a mimo to pozostałam na boisku - mówi 21-latka z Drawska Pomorskiego.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Nie udało wam się urwać punktów faworytkom, zespół ŁKS-u Commercecon Łódź pokazał wam miejsce w szeregu. Być może mogłyście liczyć na to, że rywalki będą zmęczone po rozegraniu turnieju Ligi Mistrzyń, ale nie miało to żadnego przełożenia na ich grę...[/b]

Alina Bartkowska, atakująca Enei PTPS-u Piła: Niestety, nie pomogło nam to. Zgodzę się z tym, że nie miałyśmy żadnego punktu zaczepienia. Trochę biorę to na siebie, bo nie umiałyśmy kończyć swoich ataków. Niestety mamy problem z radzeniem sobie z piłkami sytuacyjnymi. Wiem, że gdybyśmy poprawiły grę na kontrze na pewno grałoby nam się nieco łatwiej. Było widać jaka różnica dzieli obie drużyny. Rywalki wychodziły w górę i atakowały z całej siły, a my nie byłyśmy w stanie ani tych piłek wybronić, ani złapać ich na bloku.

Trener Adam Grabowski trochę poeksperymentował jeżeli chodzi o wyjściowy skład i postawił właśnie na panią na prawym skrzydle, a na przyjęciu zagrała Angelika Wystel. Jak odnalazła się pani w roli tej, na której ciąży większa odpowiedzialność?

Trener kombinuje - śmieje się Bartkowska. Jestem bardzo szczęśliwa, że otrzymałam od niego szansę i mogłam zagrać na dystansie całego meczu. Miałam swoje słabsze chwile i zdaję sobie z tego sprawę, a mimo to pozostałam na boisku. Moja zagrywka z wyskoku w spotkaniu z łodziankami zupełnie mi nie "siedziała". Posłuchałam rady koleżanek i przeszłam na floata. Niestety, ja cały czas się uczę, a trener też szuka optymalnej szóstki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!

Kilkukrotnie była pani też przywoływana przez waszego szkoleniowca do linii bocznej. Te rady, które pani otrzymała, dotyczyły właśnie zagrywki?

Nie tylko. Jestem młodą zawodniczką i jest to mój pierwszy sezon w ekstraklasie więc potrzebuję tego, żeby nawet w czasie spotkania ktoś mi coś podpowiedział. Trener bardzo często w trakcie seta bierze mnie na bok i np. temperuje mówiąc: "Alina, nie wszystko musisz rozwiązywać siłowo, spróbuj kiwnąć" albo "przesuń trochę blok". Dla mnie jest to bardzo cenne.

Oglądając wasze poczynania na boisku naszła mnie taka refleksja, że Enea PTPS Piła to drużyna zbudowana na bazie I-ligowych finalistek Pucharu Polski. Na ataku występuje pani wspólnie z Koletą Łyszkiewicz, z którą przed rokiem brała pani udział w finałach Pucharu Polski, wtedy jako zawodniczka SAN-Pajdy Jarosław.

Tak, coś w tym jest. W barwach pierwszoligowców w finałach Pucharu Polski grały też Maja Pelczarska, Sonia Kubacka czy Gabriela Ponikowska. Chociaż przyznaję, że grając w SAN-Pajdzie Jarosław też nie należałam do szóstkowych zawodniczek. Dlatego tak bardzo nie mogłam doczekać się tego sezonu w Pile, bo dostałam okazję, by zebrać doświadczenie w ekstraklasie po, co tu dużo mówić, z mojego punktu widzenia, nieudanym sezonie. Moim zdaniem Enea PTPS Piła to dobre miejsce, by płynnie zamienić zaplecze ekstraklasy na TAURON Ligę.

W zespole Enei PTPS-u Piła pozostała tylko jedna rozgrywająca. Obracając tę sytuację w żart można więc powiedzieć, że teraz każda z was dodatkowo ćwiczy element rozegrania piłki na treningach?

Dziewczyny dobrze sobie radzą. Kiedy gramy szóstki to zawsze środkowa pełni tę rolę. Każda z nas ćwiczy dzięki temu sytuacyjne wystawy i jakoś łatamy lukę. Mam ogromną nadzieję, że naszej rozgrywającej (Mai Pelczarskiej - przyp.red.) nie przytrafi się żaden uraz, bo potrzebujemy jej zdrowej.

Jest pani absolwentką SMS-u Szczyrk, a edukacja w najsłynniejszej kuźni siatkarskich talentów często jest przepustką do gry w Tauron Lidze. W pani przypadku jednak na to miejsce trzeba było sobie zasłużyć poprzez przejście przez kolejne klasy rozgrywkowe w barwach "Biszkoptów".

Nie do końca, pominął pan jeden istotny etap mojej kariery. Rzeczywiście jestem absolwentką SMS-u Szczyrk, ale później w juniorkach grałam w bydgoskim Pałacu. Trener Piotr Pajda ściągnął mnie do Jarosławia i postawił przed nami jasne zadanie - miałam pomóc w awansie do I ligi. To nam się udało, a sezon później grałam już w finałach Pucharu Polski. Później otrzymałam propozycję gry w ekstraklasie i wierzę, że wybrałam dobrą drogę.

Zobacz również:
Gruzja - kraj gościnności, wina i siatkówki? Anna Kalandadze: Być może będę pionierką
Tauron Liga: Grupa Azoty Chemik Police nie zostawił formy we Włoszech. Mistrz pokonał beniaminka

Komentarze (0)