Bartosz Krzysiek o pracy w Korei. "Popełniłem błąd, ślepo podążając za instrukcjami szkoleniowców" [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Bartosz Krzysiek
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Bartosz Krzysiek

Szkoda, że trafiłem do nieco słabszej drużyny. Sam klub charakteryzuje się świetną organizacją i warunkami. Z tego powodu firma nie akceptowała niezadowalających wyników. Kontrakt był taki, że klub mógł go rozwiązać - mówi nam Bartosz Krzysiek.

W tym artykule dowiesz się o:

Patryk Głowacki, WP SportoweFakty: Najpierw cofnijmy się o kilka miesięcy, gdy otrzymał pan angaż w lidze koreańskiej. W tamtym momencie poczuł pan satysfakcję z takiego obrotu sytuacji?

Bartosz Krzysiek, były siatkarz Daejeon Samsung Bluefangs: Bardzo zależało mi na awansie do tej ligi. Od kilku lat śledziłem ją, czekając na odpowiedni moment. Taki powstał, tym bardziej że nie trzeba było się fatygować, a rekrutacja przebiegała internetowo. Otrzymanie kontraktu traktowałem jako spełnienie jednego z moich sportowych marzeń. Nie ukrywam, że bardzo zależało mi na kontrakcie.

Teraz emocje nie są już takie pozytywne.

Na pewno szkoda, że trafiłem do nieco słabszej drużyny, która na dodatek jest w przebudowie. Sam klub charakteryzuje się jednak świetną organizacją i warunkami. Z tego powodu stawia się tam wysokie wymagania, dlatego firma nie akceptowała niezadowalających wyników. Kontrakt skonstruowano tak, a nie inaczej, więc klub miał prawo go rozwiązać. Nie zawalił mi się jednak świat. Miałem świadomość takiej opcji i to pozwoliło mi łatwiej zaakceptować rzeczywistość.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk w formie. Na trasie i w dobrych ripostach

W jakich okolicznościach i atmosferze doszło do zwolnienia?

Było to trochę niespodziewane, choć dostałem od agencji informację, że jeśli nie poprawimy wyników, to klub podejmie jakieś decyzje. Może po prostu drużyna potrzebowała trochę więcej czasu na wygrywanie. Ostatni swój mecz rozegrałem najlepiej w lidze pod względem ataku. Pokazałem zatem bardzo dobrą formę. Zaskoczył mnie brak obrony swojej osoby tak dobrym występem.

W przekroju sezonu był pan zadowolony ze swojej postawy, czy pojawiło się poczucie niedosytu?

Prezentowałem się dobrze, choć oczywiście zdarzyły się gorsze mecze, w których miałem dołek fizyczny, przez co nie mogłem zagrać tak, jak potrafię. Popełniłem też błąd, ślepo podążając za instrukcjami i wytycznymi szkoleniowców. Mogłem czasami postawić na swoje doświadczenie zarówno przed jak i w trakcie meczu. Od początku do końca realizowałem jednak plan treningowy przygotowany przez sztab. Fizycznie natomiast wyglądałem bardzo dobrze, pokazując spore rezerwy.

Co konkretnie ma pan na myśli, mówiąc o stawianiu na własne doświadczenie?

Przede wszystkim naciskano mnie, bym w kontrze na wysokiej piłce z prawej strony wychodził poza boisko. Sytuacyjne wystawy okazywały się wąskie, przez co zwiększałem sobie tylko drogę do piłki i zanim dotarłem na miejsce, ta spadała, a ja nie mogłem wykorzystać swojego pułapu. W ostatnim meczu zacząłem grać, jak czuję i efektywność znacząco poszła w górę. Inny element to zagrywka, gdzie szkoleniowcy cały czas coś korygowali, dlatego gubiłem rytm. Ponadto po pierwszej rundzie dostałem zakaz atakowania po prostej, a to może pomagać na wysokich piłkach. Nie mogłem także zmieniać tempa ataku. Sporo rad sugerowało, że europejski styl tu nie zdaje egzaminu, co dla mnie jako doświadczonego i ułożonego zawodnika stanowiło spory problem.

W oficjalnym komunikacie dotyczącym zwolnienia miały paść mocne słowa. Faktycznie tak było, czy doszło tu do małego przekłamania?

Nie powinno się używać tłumaczeń koreańskiego czysto z translatora, bo potem problem sprawia odczytanie intencji autora. Mieszkając tam, zauważyłem, że to nie zdaje egzaminu, a po takim przełożeniu wszystko brzmi wyniośle i z patosem, stąd zresztą to wrażenie mocnych słów. Wcale tak nie było, a trener odwiedził mnie następnego dnia, dając prezenty. Ze szkoleniowcami czy zawodnikami nie pojawił się zatem żaden problem. Firma musiała zdecydować, dając uzasadnienie takiego stanu rzeczy. Nie odebrałem jednak tego jako atak w moją stronę, tym bardziej że wielu doceniało moją grę.

Liga koreańska to raj pod względem finansowym. Czy w tym aspekcie wyjazd okazał się udaną eskapadą?

Tutaj klub zachował się trochę nieelegancko. Za 18 rozegranych meczów miałem dostać bonus, kolejny z nich przysługiwał za 36 spotkań. Nie mówimy tu o małej sumie, gdyż chodzi o niemalże równowartość miesięcznej wypłaty. Czyli sezon trwający 8 miesięcy da 8 wypłat oraz te 2 bonusy. Gdybym został tydzień dłużej, to klub wypłaciłby mi 1,5 wypłaty więcej. Trochę to rozczarowało, ale z drugiej zapiski były jasne. Ogólnie nie mogę jednak narzekać, gdyż za przepracowany okres otrzymałem wszystkie pieniądze, jakie mi się należały.

Jakie jeszcze pozytywy wyróżni pan z tej przygody?

Cały wyjazd był bardzo przyjemny. Praca tam i życie to fajne doświadczenie. W zasadzie jedynie przedwcześnie rozwiązany kontrakt psuje bardzo dobre wspomnienia z Korei. Nigdzie nie ma takich warunków, że to ja decyduję, ile chcę ćwiczyć, mając dostępny ośrodek w zasadzie przez całą dobę. Kwestie wyżywienia, samochodu i tego typu rzeczy również miałem zapewnione. Oczywiście brakowało wolnego czasu, ale dzięki temu można nauczyć się reżimu pracy. Polecam każdemu siatkarzowi spróbowania tego w swoim życiu.

Sezon trwa, więc warto szukać nowego pracodawcy. Pojawiają się ciekawe oferty?

Propozycje trafiają się w zasadzie codziennie, czasem lepsze, czasem gorsze. Teraz muszę wszystko przeanalizować, by trafić do zespołu z dobrym poziomem sportowym walczącym o wysokie cele. Jednocześnie chciałbym być podstawowym graczem, a zarobki również muszą znajdować się na odpowiednim pułapie. Obecnie trzy oferty są ciekawe do rozważenia, może nawet po świętach zdecyduję się na jedną.

Wśród nich znajduje się klub z PlusLigi?

Nie.

A chociaż jakaś wskazówka dotycząca tego, gdzie może się pan udać?

Jest to kierunek wschodni.

A gdyby pojawiła się możliwość gry w Tauron 1. lidze, to jest szansa na rozpatrzenie opcji, czy w kraju interesuje pana tylko PlusLiga?

Grałem w 1. lidze, nawet dwukrotnie ją wygrywając, dlatego wiem, z czym to się je. Drużyny walczące o awans na pewno mają mnie na uwadze. Rzecz w tym, że po przejściu poziom wyżej chciałbym kontynuować karierę w tym samym klubie przez kilka sezonów. Jeśli nie będzie zatem opcji na dłuższą przygodę, to nie mam zamiaru dołączyć tylko na dogranie, by zrobić awans.

Czytaj także:
Serie A: Sir Safety Conad Perugia nie dała szans Top Volley Cisterna, udany występ Wilfredo Leona
PlusLiga. Grbić rozwiał wątpliwości ws. hitowego transferu Christensona [WYWIAD]

Komentarze (0)