Drużyna z Polic odniosła w środę zwycięstwo 3:0 z Dynamem Kazań i wiadomo po nim, że nawet w razie zakończenia rywalizacji w grupie na drugim miejscu, zagra w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń. W 2015 i w 2016 roku Grupa Azoty Chemik gwarantował sobie awans do fazy pucharowej zwycięstwem w ostatniej kolejce. W późniejszych latach przepadał w fazie grupowej. Ważne w trwającej edycji było właśnie dwukrotne pokonanie Dynama, czego Chemik dokonał w dobrym stylu i w listopadzie we Włoszech i w lutym w Policach.
- Na pewno nie było łatwo i przyjemnie. Dynamo jest silnym przeciwnikiem, który wymaga zachowania koncentracji i takiej równowagi w grze przez cały mecz. Pokazała to końcówka pierwszego seta, w której Dynamo obroniło cztery piłki setowe z rzędu. Chwila zawahania, spadek koncentracji i przeciwnik dogonił nas. Ostatecznie wygrałyśmy w grze na przewagi i to dodatkowo wzmocniło nas przed kolejnymi setami - mówi Marlena Kowalewska, rozgrywająca wyróżniona nagrodą MVP.
- Dla blokujących gra na siatce z Dynamem to trudne zadanie. Dlatego głównym celem było silne serwowanie i zmuszenie rywalek do grania na wysokiej piłce. Udało się odrzucić drużynę z Rosji od siatki. Dlatego też później blok i obrona funkcjonowały dobrze mimo niebotycznych zasięgów w ataku dziewczyn z Kazania - analizuje Iga Wasilewska, środkowa Chemika.
ZOBACZ WIDEO: Żaden "Diabeł" tylko Adam "Loczek" Morawski. Polski bramkarz opowiedział o meczach na mistrzostwach świata
- Warunki fizyczne rywalek są imponujące. To przekłada się później na niesamowitą moc w ataku. Dużo zależało od przygotowania taktycznego. Poza tym już na boisku grałyśmy zespołowo. Mogłam liczyć na każdą z dziewczyn, każda była gotowa do ataku i głodna piłki. Wszystko to w połączeniu pozwoliło drugi raz wygrać z Dynamem - wylicza Kowalewska.
Komentarze po losowaniu Ligi Mistrzyń były w większości pesymistyczne. Chemik mógł w jednej grupie trafić lepiej niż na wicelidera ligi rosyjskiej i wicelidera ligi włoskiej Igora Gorgonzolę Novara. W drugim sezonie z rzędu sprawia jednak niespodziankę w Europie. W grudniu 2019 roku wyeliminował turecki Galatasaray Stambuł z Pucharu CEV. Chemik dotarł w nim do półfinału, po czym rozgrywki nie zostały dokończone z powodu koronawirusa. Rozczarowanie było naturalne, ale kolejny sezon przynosi jeszcze większy sukces.
- Kilka osób pewnie zdziwiło się, że radzimy sobie tak dobrze w tej grupie. Wielu nas skreślało po losowaniu. Druga sprawa, że zaczęłyśmy sezon w kraju bardzo źle. To też mogło powodować zwątpienie. We mnie jednak nie zmieniło się przekonanie, że stać nas na dużo. Będąc razem, jesteśmy w stanie pokonać każdy klub. W czwartek jeszcze jeden mecz w grupie, o pierwsze miejsce, z zespołem z absolutnej europejskiej czołówki. Trzeba się dobrze wyspać i przygotować - mówi Marlena Kowalewska.
W czwartek Chemik o godzinie 20:30 podejmie Igora Gorgonzola Novara. Sytuacja jest przejrzysta. Zwycięzca meczu zajmie pierwsze miejsce w grupie. - Nie jesteśmy stawiane w roli faworytek, ale nie czuję, że jesteśmy na straconej pozycji. Drużyna z Novary jest w naszym zasięgu, a wyjście z pierwszego miejsca może pomóc nam w kolejnej rundzie. Na razie wszystko w grupie idzie zgodnie z planem, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Może uda się postawić "kropkę nad i" w czwartek - podsumowuje Wasilewska.
Czytaj także: Jelena Blagojević zareagowała na zawieszenie. "To jest absurdem"
Czytaj także: Bartosz Kurek wyprzedził Michała Kubiaka w Japonii