Najpiękniejszy dreszczowiec i największy sukces w historii występów Polaków w Lidze Mistrzów [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski wpadają sobie w objęcia
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski wpadają sobie w objęcia

Najbardziej dramatyczny dwumecz w historii polskiej siatkowki klubowej i największy sukces w historii występów polskich ekip w Lidze Mistrzów. Dwa piękne boje ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Zenitem Kazań zapamiętamy na długie lata!

Lepszego dreszczowca z kategorii "siatkówka klubowa", niż dwumecz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Zenitem Kazań, nie widziałem od lat! Ogromne natężenie "zawałowych" akcji i niesamowitych powrotów, cudownych zagrań w chwilach, które ważyły ogromnie dużo. Mnóstwo ucieczek z beznadziejnych sytuacji, ale i straconych szans. Skrajnych emocji, które zawodnicy obu ekip przeżywali w tym meczu po stokroć.

W końcówce czwartego seta, gdy ZAKSA prowadziła 21:18 i już miała odsyłać rosyjskiego olbrzyma do domu, pisałem o procesie hartowania się stali, o wieloletniej pracy, która doprowadziła kędzierzynian w to miejsce, w którym są dziś. O procesie, który polegał ma mądrych decyzjach, umiłowaniu stabilności i dużym zaufaniu do swoich ludzi. O tym, że ZAKSA nie ma nawet największego budżetu w Polsce, że nie przeprowadza najgłośniejszych transferów, ale najlepiej wie, na kogo warto postawić i jak wyciągnąć z niego to, co najlepsze.

Kto by jednak chciał czytać o serwowanym na zimno przepisie na sukces siatkarskich mistrzów Polski, kiedy ci właśnie zafundowali mu gorącą emocjonalną ucztę. Taką, którą zapamiętamy na lata.

ZOBACZ WIDEO: Emocjonalna analiza trenera Jacka Pasińskiego. "Cieszyć się czy płakać? Cieszyć się!"

- Nie znalazłby się chyba taki, który wymyśliłby bardziej dramatyczny scenariusz - powiedział w czasie transmisji komentujący mecz dla Polsatu Sport Tomasz Swędrowski. Drugi członek legendarnego duetu, Wojciech Drzyzga, w pewnym momencie stwierdził, że dramatycznych zwrotów akcji w tym siatkarskim horrorze ma już dość.

Ten horror, druga część trylogii o pogromcy siatkarskich olbrzymów, swoją dramaturgią przebił część pierwszą. W porównaniu z batalią z Zenitem dwumecz z Cucine Lube Civitanova był wręcz spokojny. Ot, 3:1 na wyjeździe, 0:3 u siebie i złoty set wygrany "na luzie" 16:14.

A z Zenitem Kazań? Zaczęło się jak w dobrym thrillerze, w którym na koniec pierwszego aktu główny bohater jest na krawędzi. Już się nam wydaje, że to jego koniec. 0:2 w setach, piłki meczowe dla rywali w trzeciej partii. Potem jedna akcja, która daje nadzieję (blok Jakuba Kochanowskiego na Artiomie Wolwiczu, który wcześniej bezkarnie wbijał się w boisko naszej drużyny - wagi tej akcji dla losów całego dwumeczu nie sposób przecenić) i początek drogi po odkupienie. Drogi, która skończyła się zwycięstwem 3:2. W tie-breaku znów "na luzie" - 16:14.

W finałowym akcie nasz bohater na początek znów dostaje mocno w gębę - żeby nie zapomniał, że to jeszcze nie koniec (pierwszy set w Kędzierzynie-Koźlu ZAKSA przegrywa bardzo wysoko, 17:25). W odpowiedzi oddaje jeszcze mocniej, niż sam dostał - najpierw do 16, potem do 21. Jednak kiedy wszystkim wydaje się, że to już koniec, za chwilę ekran się ściemni i wjadą napisy końcowe, arcywróg - bo Zenit absolutnie zasłużył za ten dwumecz na przedrostek arcy - pokazuje, że asy w rękawie mu się nie skończyły. A dwa najważniejsze to Earvin Ngapeth i Maksim Michajłow. Pierwszy denerwował buńczuczną postawą i pełnymi wyższości spojrzeniami, ale obaj grali tak, że po ich zagraniach można było tylko na przemian kląć ze złości i wzdychać z zachwytu.

Zenit dwa razy zabierał głowę spod topora - i w czwartym, i w piątym secie, którego tak jak wcześniej ZAKSA, wygrał bardzo spokojnie 20:18. W złotym secie, bo bez niego nie obejdzie się żaden siatkarski "mecz grozy", też był tego bliski. Ale nie dał już rady. Któraś z kolei piłka meczowa dla ZAKSY (dziesiąta? dwunasta?) wreszcie znalazła drogę do boiska po stronie ekipy z Kazania. Po jedenastu setach walki dwóch uzbrojonych po zęby "kozaków", po 480 punktach, z których ZAKSA wygrała 242, a Zenit 238, taniec radości mistrzów Polski wreszcie mógł się rozpocząć.

Dla mnie już teraz jest to największy sukces w historii występów polskich drużyn w siatkarskiej Lidze Mistrzów. Nie tylko ze względu na ładunek emocjonalny dwumeczów z Lube i Zenitem. Tak, w finale tych rozgrywek grały też Skra Bełchatów (2012) i Resovia Rzeszów (2015). Ale żadna z tych ekip po drodze nie pokonała dwóch największych olbrzymów europejskiej siatkówki w swojej erze - w końcu ostatnią edycję LM wygrała Civitanova, a cztery poprzednie Zenit. A ZAKSA tego dokonała, do tego w sposób, jaki w sporcie jednocześnie lubimy i nienawidzimy najbardziej. W sposób, który raz po raz sprawia, że serce uderza 180 razy na minutę.

Zanim w środowy wieczór marsz kędzierzynian po finał zamienił się w kapitalny dreszczowiec, chciałem w tym tekście indywidualnie wychwalać graczy ZAKSY. Kamila Semeniuka, kiedyś niechcianego w kędzierzyńskiej ekipie Młodej Ligi, a teraz siatkarza momentami magicznego, zgarniającego MVP za MVP. Łukasza Kaczmarka, który z niezłego ligowca w tym sezonie zmienił się w "Zwierza" pełną gębą, "money time" siatkarza, który ze spokojem znosi głębokie, gwiazdorskie spojrzenia w oczy N'Gapetha. Bena Toniuttirgo - jednego z trzech najlepszych rozgrywających na świecie, fantastycznego libero Pawła Zatorskiego.

Dłuższe rozpływanie się nad ekipą z Kędzierzyna i jej trenerem Nikolą Grbiciem zostawię sobie jednak na inną okazję. W końcu ten thriller będzie trylogią. Pierwsza część była świetna, druga przebiła pierwowzór. Część trzecia premierę ma pierwszego maja, w Weronie.

Warto czekać.

Czytaj także:
Liga Mistrzów. ZAKSA złamała wielki Zenit! "Potrzebowaliśmy do tego sześciu setów"
"Trzy godziny jak na szpilkach!", "Nerwy ze stali", czyli twitter po awansie ZAKSY do finału

Komentarze (3)
kazik121212
25.03.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chyba pan redaktor ma słaba pamięć... Czytaj całość
JS2015
24.03.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
niezły trening dla zawodników przed IO:) 
JS2015
24.03.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wielkie brawa dla obu zespołów ale nie zaopominamy też o trenerach . To wielkie nazwiska.