Igor Kolaković: Wszystkie możliwe słabości wyszły na światło dzienne [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Igor Kolaković
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Igor Kolaković

Gracze Aluronu CMC Warty Zawiercie ulegli w sobotę Jastrzębskiemu Węglowi i odpadli z walki o medale. - Wszystkie możliwe słabości wyszły na światło dzienne. Nie byliśmy już w stanie wrócić do wcześniejszej formy - przyznał trener Igor Kolaković.

Zawodnicy Aluronu CMC Warty Zawiercie przegrali pierwszy mecz ćwierćfinałowy z Jastrzębskim Węglem. Podopieczni Igora Kolakovicia musieli wygrać w sobotę we własnej hali, żeby zachować szansę awansu do najlepszej czwórki PlusLigi.

W pierwszym secie zawiercianie prezentowali się znakomicie w bloku, co pozwoliło im odnieść zwycięstwo. Później jednak jastrzębianie pokazali swoją jakość. Wygrali trzy kolejne partie, co dało im awans do półfinału. W rozmowie z WP SportoweFakty trener Aluronu CMC Igor Kolaković opowiada m.in. o trudach tego sezonu, o tym, kogo brakowało drużynie oraz punkcie zwrotnym w rozgrywkach.
Arkadiusz Dudziak, WP Sportowe Fakty: Pierwszy set w waszym wykonaniu był bardzo dobry. Wykonaliście aż 5 punktowych bloków. Co się stało później z waszą grą?

Igor Kolaković, trener Aluron CMC Warta Zawiercie: Myślę, że graliśmy przeciwko silniejszej drużynie od nas. Jastrzębski pokazał to w fazie zasadniczej. Nie ma znaczenia to, że pokonaliśmy ich w lutym. Zajęli ostatecznie drugie miejsce i są bardziej jakościowi. Udało nam się wygrać pierwszego seta. W drugim jastrzębianie przejęli inicjatywę.

W kolejnych odsłonach nie byliśmy w stanie dogonić przeciwników. Przez długi czas walczyliśmy i próbowaliśmy zmniejszyć straty. Jednak cały czas byliśmy dwa, trzy punkty za rywalami. W decydujących momentach Jastrzębski Węgiel prezentował się świetnie, zwłaszcza Al Hachdadi. Nie potrafiliśmy znaleźć recepty na niego i to on zrobił największą różnicę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak to możliwe?! Nie uwierzysz, co w pokojowym hotelu zrobiła Anita Włodarczyk

Bociek, Gjorgiew i Kania wnieśli wiele pozytywnego do waszej gry…

Nasi zmiennicy zaprezentowali się znakomicie, dali z siebie wszystko i jestem z nich bardzo zadowolony. Nie było to wystarczające na pokonanie rywali. Dodali zespołowi takiej energii, której wcześniej nie mieliśmy. Wnieśli dużo świeżości. Można ich tylko pochwalić.

Malinowski przez cały sezon był liderem w ofensywie waszej drużyny. Jednak w obu meczach ćwierćfinałowych nie prezentował się tak dobrze, jak w fazie zasadniczej.

Ja bym nie wskazywał na poszczególnych graczy. Malinowski w ciągu całego sezonu miał lepsze i słabsze mecze, tak jak wszyscy pozostali zawodnicy. Oczywiście, nie zagrał na swoim poziomie, ale ja jestem zadowolony z tego, że zawsze próbuje i daje z siebie maksimum. W ostatnich dwóch meczach nie zaprezentował się rewelacyjnie i wielka szkoda, ale taka jest siatkówka. Wszyscy jesteśmy na to przygotowani.

W fazie zasadniczej zdecydowanie lepiej zaprezentowaliście się w starciach z Jastrzębskim Węglem. Na wyjeździe wygraliście, a u siebie ulegliście rywalom dopiero po tie-breaku. Można powiedzieć, że wasz poziom gry w fazie zasadniczej był wyższy niż teraz?

Nie wiem. U siebie zagraliśmy z Jastrzębiem na otwarcie sezonu, to naprawdę był spektakularny mecz, zdecydowanie lepszy niż ten rozgrywany później. To ma związek z publiką. Hala była wtedy wypełniona w 50 procentach, a kibice to ogromna siła Aluronu CMC. Oni są potrzebni tej ekipie. Te kilka spotkań, które rozegraliśmy na początku sezonu jeszcze z fanami na trybunach, były zdecydowanie lepsze w naszym wykonaniu. Także te starcia, które rozegraliśmy na wyjeździe.

W tym sezonie było też nam zdecydowanie ciężej z tego powodu. Mieliśmy wzloty i upadki w rozgrywkach. Nie byliśmy w stanie wydobyć więcej jakości z nas samych. Mieliśmy problemy z kontuzjami. Myślę jednak, że fazę play-off zagraliśmy na naszym prawdziwym poziomie, być może taką właśnie mamy jakość.

Jak by trener podsumował ten sezon?

Tak jak już wspomniałem wcześniej, wszyscy mieli swoje wzloty i upadki, zwłaszcza kiedy byliśmy w izolacji z powodu koronawirusa. Po przerwie zagraliśmy bardzo dobry mecz w Warszawie, później wpadliśmy w dołek. Wszystkie możliwe słabości wyszły na światło dzienne. Nie byliśmy już w stanie wrócić do wcześniejszej formy. Czasem przed końcem sezonu udało nam się pokazać odpowiednią grę.

Jednak przez cały czas mieliśmy niepełny, niekompletny trening. Mówię to w kontekście zdrowia graczy, nie wszyscy byli gotowi. To wszystko się odbiło na nas. Nie mamy wielkich gwiazd w naszym zespole, a także graczy, którzy mogliby sami wygrać mecz. Malinowski znakomicie wszedł w sezon, ale my nie mamy takich zdolności i musimy grać jako drużyna. Przykro mi, że w sobotę przegraliśmy, ale również, że nie pokazaliśmy więcej.

Wiedzieliśmy, że Jastrzębski Węgiel to silniejsza ekipa od nas, jesteśmy świadomi, że mają większe ambicje. Chcieliśmy jednak postawić się im. Walczyliśmy tak, jak mogliśmy w tych okolicznościach. Szkoda, że w pierwszym spotkaniu nie wykorzystaliśmy szansy w premierowej partii, kiedy wygrywaliśmy 22:20. Kiedy gra się przeciwko tak silnym ekipom jak ZAKSA, Jastrzębski, Resovia, to niewykorzystane okazje się mszczą. Inne drużyny dają jeszcze szanse, ale takie zespoły nie mają litości.

A to siódme lub ósme miejsce odpowiada potencjałowi drużyny? To wasze miejsce w lidze?

Myślę, że po fazie zasadniczej mogliśmy być na szóstym lub na siódmym miejscu. Ostatecznie skończyliśmy na siódmym. Prawdopodobnie jesteśmy tam, gdzie zasługujemy.

Już niedługo zagracie o siódme miejsce w lidze ze Ślepskiem Malow Suwałki. Czy da trener szansę zawodnikom, którzy w tym sezonie nie mieli tylu okazji do pokazania się na boisku?

Zobaczymy. Szanujemy ligę oraz te spotkania. Spróbujemy zagrać nadchodzące mecze zawodnikami, którzy będą w najlepszej sytuacji.

Czytaj więcej:
Tauron Liga: Odważny ŁKS ograł w trzech setach Developres SkyRes. Łodzianki prowadzą w półfinale
Siatkówka. Polacy za granicą: Zespoły Łukasza Wiese i Adama Kowalskiego w finałach

Komentarze (0)