Wielkie emocje miały być w parze Jastrzębski - Verva. W starciu Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z PGE Skrą Bełchatów większość ekspertów spodziewała się tylko dwóch meczów i awansu kędzierzynian. Życie jak zawsze napisało swój scenariusz. W pierwszej parze jastrzębianie, po dwóch meczach, awansowali do finału. W drugiej walka trwa na całego.
Pierwszy mecz w Kędzierzynie-Koźlu nie miał większej historii. Gospodarze robili, co chcieli. Toniutti grał swój koncert na rozegraniu i rozdzielał piłki aż miło. Środkowi kończyli, skrzydłowi także i PGE Skra gładko przegrała 0:3. To nie był jednak koniec emocji.
W Bełchatowie wszystko się odmieniło. Gospodarze wzmocnili siłę ognia, zagrali znacznie skuteczniej niż na wyjeździe i trochę nieoczekiwanie doprowadzili do wyrównania w rywalizacji. Wygrali 3:1 (relacja TUTAJ). - ZAKSA nie straciła w tym meczu jednak na jakości. To bełchatowianie bardzo podnieśli swój poziom gry - podkreśla dla WP SportoweFakty Ireneusz Mazur, były trener PGE Skry, a obecnie ekspert Polsatu Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wakacje gwiazdy reprezentacji Polski. Widoki zapierają dech w piersiach
Walka o finał rozpoczyna się zatem od nowa. O wszystkim zadecyduje niedzielny mecz w Kędzierzynie-Koźlu. - ZAKSA rzadko grała dwa z rzędu słabsze spotkania. Z kolei bełchatowianie mieli problem z utrzymaniem wysokiej formy mecz po meczu. Dlatego czynnik przewidywalności gry jest nadal po stronie kędzierzynian. Szanse Skry na pewno jednak wzrosły, ale nie na tyle, by uznać ich jako faworytów w niedzielnym starciu - przekonuje doświadczony trener.
Wyniku 3:0, jak w pierwszym półfinałowym pojedynku obu drużyn, nie należy się jednak spodziewać. Bełchatowianie uwierzyli, że mogą pokonać wielką ZAKSĘ, która w tym sezonie odprawiła z kwitkiem w Lidze Mistrzów włoskie i rosyjskie potęgi. Można nastawić się na siatkarską wymianę ciosów od pierwszej piłki spotkania. Dla postronnych kibiców najlepiej byłoby, gdyby mecz rozstrzygnął się w tie-breaku i to po walce na przewagi.
- Emocje czekają nas ogromne. Polskie środowisko siatkarskie bardzo czeka na to spotkanie. Telefony od znajomych się urywały. Niektórzy wierzą w sensację, inni stawiają, że jednak ZAKSA poradzi sobie. Mecz bardzo rozgrzewa środowisko i to jest naprawdę piękne. W niedzielne popołudnie siadamy przed telewizorem i wierzę, że obejrzymy fantastyczne widowisko. Jedni otworzą po nim szampany, a inni potrzebować będą krople na serce - podkreśla Ireneusz Mazur.
Biorąc pod uwagę cały sezon, jeśli w niedzielne popołudnie nie wystrzelą korki od szampana w Kędzierzynie-Koźlu, będzie to spore zaskoczenie.
- Przegrana kędzierzynian byłaby ogromną niespodzianką, powiem nawet więcej: byłaby sensacją. W przeciągu całego sezonu grali bardzo równo. Dodatkowo znakomicie zaprezentowali się w Lidze Mistrzów, awansując do finału. Ten sukces jeszcze podbudował ZAKSĘ, bo po drodze pokonali wielkie firmy. Bełchatowianie mają wielkie indywidualności, ale jako zespół w tym sezonie nie grali tak dobrze jak rywale - wyjaśnia były szkoleniowiec PGE Skry.
Początek decydującego meczu półfinałowego PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów w niedzielę o 14:45. Transmisja w Polsacie Sport. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.
Czytaj także: Dmitrij Muserski w Asseco Resovii Rzeszów? Prezes klubu skomentował ostatnie doniesienia