O tym jak trudno jest się wywiązać z roli faworyta brutalnie przekonała się w ostatnim tygodniu Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Będąc po raz piąty z rzędu w finale krajowych mistrzostw uległa Jastrzębskiemu Węglowi w dwumeczu 1:3. Zarówno w pierwszym, jak i drugim starciu kędzierzynianom starczyło sił zaledwie na pierwsze partie. Jastrzębianie zdecydowanie nad nimi dominowali w każdym elemencie sztuki siatkarskiej, prezentując mistrzowską dyspozycję.
- Na pewno dobrze weszliśmy w to spotkanie, zwłaszcza w to drugie. W Kędzierzynie zaczęliśmy dobrze pierwszego seta i wygraliśmy pewnie, a później stanęliśmy. W Jastrzębiu wygraliśmy pierwszego, a w drugim w miarę kontrolowaliśmy to spotkanie, ale taka jest siatkówka. Zdarza się chwila słabości i dekoncentracji, a drużyna przeciwna nabiera wiatru w żagle, tak jak Jastrzębski Węgiel - mówił po meczu dla PLS TV Kamil Semeniuk, jeden z tegorocznych liderów ZAKSY. - Jastrzębianie zaczęli grać coraz lepiej, a my próbowaliśmy się im przeciwstawić swoją grą. W niektórych momentach to się udawało, bo przeważnie każdego seta rozpoczynaliśmy od przewagi.
W finale oczekiwania względem kędzierzynian były duże, zdecydowanie większe od tych względem Jastrzębian, którzy otwarcie przed rywalizacją mówili, że czują jakby nikt nie traktował ich poważnie w walce o złoto.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
Choć już w półfinałach z PGE Skrą Bełchatów ekipa Nikoli Grbicia prezentowała się poniżej dyspozycji do jakiej przyzwyczaiła, niejednokrotnie pokazywała, że cierpliwość połączona z techniką jest ich mocną stroną co pozwalało im odwracać losy rywalizacji. Owa sztuka nie udała im się jednak w konfrontacji z świetnie dysponowanym i zdeterminowanym Jastrzębskim Węglem. Śląska drużyna nie tyle nie uległa presji bardziej utytułowanym rywalom, co sama postawiła ich z powodzeniem pod ścianą. Sportowo prezentowała się o wiele lepiej.
Teraz ZAKSA na przełknięcie goryczy srebrnego medalu i wrócenie na tory na jakich była jeszcze przed miesiącem, będzie miała dwa tygodnie. Mimo zakończenia rywalizacji na krajowym podwórku, wciąż przed wicemistrzami jedno z najważniejszych spotkań sezonu - wielki finał Ligi Mistrzów. Zagrają w nim z Itasem Trentino 1 maja w Weronie.
- Przegraliśmy ten finał, ale mimo to myślę, że powinniśmy być zadowoleni z wykonanej pracy. Był to szalenie trudny sezon, choć dla nas się on jeszcze nie kończy. Przed nami historyczne wydarzenie, gramy w finale Ligi Mistrzów. Będziemy tam jechać z podniesionymi głowami i będziemy chcieli tam zwyciężyć. Jesteśmy wicemistrzami Polski i myślę, że ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle niczego to nie ujmuje - podkreślał w niedzielę Semeniuk.
Czytaj także:
-> Podwójna rywalizacja w Lidze Narodów. Fabian Drzyzga zdradza szczegóły
-> Wynik finału nieco zaskoczył Marcina Janusza. "Jastrzębie zasłużyło na zwycięstwo"