Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla w tym sezonie musieli się zmagać z wieloma problemami. Kilkukrotnie byli na kwarantannie z powodu koronawirusa, podstawowym zawodnikom przydarzały się kontuzje. Ekipa przeszła także przez zmianę trenera, w styczniu Luke'a Reynoldsa zastąpił Andrea Gardini.
To wszystko nie podłamało siatkarzy ze Śląska, którzy utrzymali drugie miejsce w fazie zasadniczej PlusLigi. W play-offach nie mieli już sobie równych, w finale dwukrotnie pokonali Grupę Azoty ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle 3:1 i zdobyli pierwszy od 17 lat tytuł mistrza Polski.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: W finale wywieraliście ogromną presję na ZAKSIE swoją zagrywką, co nie udawało się w tym sezonie wielu ekipom.
Lukas Kampa, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla: Tak, ale myślę że to nie sama zagrywka. Znaleźliśmy bardzo dobry balans pomiędzy naszym serwisem i presją, jaką nakładaliśmy na rywali w tym elemencie, a systemem blok-obrona. Nie zamykaliśmy oczu w polu serwisowym i nie pruliśmy z całej siły, ale zagrywaliśmy taktycznie. Niełatwo wrócić dwukrotnie przeciwko ZAKSIE po przegranej w pierwszym secie. Myślę, że wykonaliśmy świetną pracę i wierzyliśmy w siebie. To było kluczem.
ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. "To ma dodać im pewności w przygotowaniach"
Przebrnęliście fazę play-off bez żadnej porażki, to naprawdę imponujące osiągnięcie.
Nie sprawdzałem kursów przed fazą play-off, ale myślę, że dobrym wyborem było postawienie na nas paru złotych. To wielka seria. Potrzeba będzie trochę czasu, żeby ochłonąć i spojrzeć na to chłodnym okiem.
W tym sezonie musieliście się mierzyć z wieloma wymagającymi sytuacjami, koronawirus, kontuzje. Czy te trudne momenty was wzmocniły jako drużynę?
Myślę, że nie do końca uczyniły nas silniejszymi, ale po prostu nas nie złamały. Przerwy związane z kwarantanną, zmiana trenera nie pomagają na krótką metę. Jeśli jednak będziesz wciąż wierzyć, to staniesz się naprawdę silny. Pracowaliśmy naprawdę ciężko i to się opłaciło.
Jak ocenia pan pracę z trenerem Gardinim i jego wkład w drużynę?
Na pewno można powiedzieć na pierwszy rzut oka, że ma ogromne doświadczenie zarówno jako trener, jak i jako gracz. Wie, jak prowadzić drużynę w najważniejszych momentach. Jednak też nie możemy zapomnieć o tym, jak Luke Reynolds zbudował tę drużynę. Patrzył na to, jak poszczególne osoby się dopasują i w jaki sposób mogą się przyczynić do zdobycia wielkiego celu, który mieliśmy w tym sezonie. Każdy wykonał swoją pracę.
Jest pan związany z klubem od wielu lat. To już pana piąty sezon, ale pierwsze wielkie trofeum. Wiele to znaczy?
To ogromna satysfakcja. Od momentu, w którym tu przyszedłem, mówiliśmy, że walczymy o najwyższe cele. Wygraliśmy dwa brązowe medale i ulegliśmy dwa razy w finale Pucharu Polski. Czasem byliśmy blisko, wygrywaliśmy w półfinałach dwa lata temu, ale ostatecznie nie udało nam się awansować.
Jurij Gladyr wspominał o świetnej atmosferze, która wytworzyła się tutaj wokół siatkówki.
Jestem bardzo szczęśliwy z fanów. Wspierali nas przez cały czas, nawet w tym sezonie, co było dla nich trudne. Zasługują na to, ponieważ widziałem jak dużo wysiłku wkładali w to, żeby za nami jeździć i wspierać ekipę nawet w dalekich miejscach. Ten złoty medal jest także dla nich.
Wielka szkoda, że nie mogliście sprawdzić swoich umiejętności w Lidze Mistrzów przez koronawirusa. W wielu meczach pokazaliście pełną jakości siatkówkę.
To wielka szkoda, ale z drugiej strony nie mieliśmy na to za bardzo wpływu. Takie były zasady z powodu pandemii. To, że teraz zdobyliśmy mistrzostwo Polski, to ogromna satysfakcja. Pokazuje to, że wszystko jest możliwe, jeśli włożysz w to dużo pracy. Nie powinniśmy żałować naszej absencji w Lidze Mistrzów, ale cieszyć się tym, że skupiliśmy się na PlusLidze i pokazaliśmy światu, do czego jesteśmy zdolni.
A jaki ten sezon był dla pana?
Z pewnością był to najtrudniejszy sezon w karierze. Właśnie dlatego tak świetnie smakuje to zakończenie.
Czytaj więcej:
PlusLiga. Gardini poprowadził zespół do mistrzostwa Polski. "Siatkarze byli prawdziwymi boiskowymi kilerami"
Jakub Bucki z licencją na dobijanie rywali. "Taka jest moja rola w zespole"