Michał Kubiak: Najbardziej tęsknię za meczem z polskimi kibicami na trybunach

- Jestem pewien, że będziemy czuli się w Tokio bezpieczni i niczego nie będzie nam brakowało. Wszystkim życzę, żeby to cholerstwo skończyło się jak najszybciej - mówi Michał Kubiak, kapitan reprezentacji Polski, zawodnik Panasonic Panthers Hirakata.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Michał Kubiak Getty Images / Matusewicz / Na zdjęciu: Michał Kubiak
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Do igrzysk w Tokio zostało mniej niż 100 dni. Wszystko wskazuje, że w takiej czy innej formie impreza się odbędzie. Tak to wygląda z twojej perspektywy - osoby która jest na miejscu?

Michał Kubiak, kapitan reprezentacji Polski w siatkówce: Chyba tak, chociaż nie jestem odpowiednią osobą, żeby oceniać stopień zagrożenia i prawdopodobieństwo przeprowadzenia igrzysk. Ufam lekarzom i osobom, które znają się na organizacji wielkich imprez. Jeśli oni uznają, że igrzyska nie stworzą poważnego zagrożenia zarówno dla Japończyków, jak i dla osób, które do Japonii przyjadą, to zawody na pewno się odbędą.

Trzeba przygotowywać się tak, jakby impreza miała się odbyć normalnie. A jeśli w ostatniej chwili ktoś podejmie decyzję, że igrzysk jednak nie ma, chociaż nie sądzę, żeby tak się stało, to trudno. Nic z tym nie zrobimy.

W Polsce ciągle nie można wyjść do baru, restauracji czy na siłownię. Jak się teraz żyje w Japonii?

Jestem bardzo szczęśliwy, że od kiedy mamy pandemię, przez większość czasu jestem z rodziną w kraju, który dobrze sobie poradził. Nie ma tutaj dużej liczby zachorowań i zgonów z powodu koronawirusa. Wszystko jest otwarte, żyjemy całkiem normalnie.

ZOBACZ WIDEO: Martyna Łukasik, czyli zmęczona, ale szczęśliwa mistrzyni Polski. "Postawiłyśmy na swoim"

Nie zazdroszczę polskiemu biznesowi i polskiemu konsumentowi, bo każdy z nas lubił pójść do restauracji czy do kina, albo wyjść na siłownię. A teraz w Polsce trzeba sobie radzić bez tych rzeczy. Jednak trudny czas chyba w końcu minie. Wszystkim bym życzył, żeby to cholerstwo skończyło się jak najszybciej i żebyśmy wrócili do życia, które znamy sprzed pandemii. Może tylko mniej nastawionego na konsumpcję, a bardziej na dbanie o to, co mamy.

W Polsce cierpi też sport, który musi radzić sobie bez kibiców. A w Japonii mecze fazy play-off graliście z udziałem publiczności.

Przez cały sezon graliśmy z kibicami, hale mogły się zapełniać do 50 procent. Tylko w środku sezonu był tydzień przerwy ze względu na więcej zachorowań w Tokio i Osace. A wracając jeszcze do biznesu - on umiera nie tylko w Polsce. Nie wszyscy właściciele radzą sobie z lockdownami, niektórzy muszą zamykać swoje interesy.

Wspominasz o tym, bo twoje biznesy też mają trudności?

Nie. Nie mam firmy działającej w branży rozrywkowej czy gastronomicznej. Mój biznes działa w innym sektorze. Nie ma dramatu.

W tym roku nie zdobyłeś z Panasonic Panthers mistrzostwa, ale chyba możesz być zadowolony z sezonu.

Jesteśmy jedyną drużyną w lidze japońskiej od 15 lat, która cztery razy z rzędu awansowała do finału. Oczywiście, zawsze chcemy wygrywać, ale w sporcie tak już jest, że czasami o wyniku decydują detale i dyspozycja dnia. Było to widać chociażby w Pluslidze. Przez cały sezon ZAKSA była bezkonkurencyjna, a w finale lepiej grał Jastrzębski Węgiel. Od nas w meczu o złoto lepsze było Suntory Sunbirds i zasłużenie zdobyło tytuł.

Zwycięstwo Jastrzębskiego Węgla było dla ciebie niespodzianką?

Nie myślę o tym w ten sposób. Przed finałem obie drużyny mają po 50 procent szans. Co się działo wcześniej, nie ma żadnego znaczenia. Do walki o złoto Jastrzębski Węgiel był lepiej przygotowany niż ZAKSA, grał lepszą siatkówkę. I tyle.

Skoro jesteśmy już przy zaskoczeniach - czy takim było dla ciebie zwolnienie Vitala Heynena z Perugii? Spotkałeś się kiedyś ze zmianą trenera między pierwszym a drugim meczem finałów ligi?

Nie spotkałem się, choć Włosi znani są z różnych dziwnych ruchów. Andreę Gardiniego zwolniono z Piacenzy po pierwszych dwóch meczach sezonu. Teraz Vital stracił pracę w czasie finałów. Trudno skomentować tę sytuację. Rozumiem, że czasem zespół potrzebuje nowego bodźca, a prezes Gino Sirci uznał, że ten bodziec jest konieczny akurat w tym momencie. Z jednej strony to świństwo, drugiej - rozumiem człowieka. Takie sytuacje potrafią zmobilizować drużynę. Sprawić, że zacznie grać lepiej. Póki co Perugia wyrównała stan rywalizacji z Civitanovą, więc decyzja Sirciego się broni. Zobaczymy, jak będzie później.

Nie uważasz jednak, że zwolnienie Heynena akurat teraz to brak szacunku wobec niego? W końcu nie mówimy o pierwszym lepszym szkoleniowcu, a o aktualnym mistrzu świata.

Staram się zawsze patrzeć z perspektywy obu stron. Możemy się z Sircim nie zgadzać, pamiętajmy jednak, że wykłada na klub swoje prywatne pieniądze i ma prawo podjąć każdą decyzję. Ta, którą podjął, musiała być w jego oczach najlepszą z możliwych.

Kiedy razem z Bartoszem Kurkiem przylecicie z Japonii do Polski, żeby zacząć pracę z Heynenem na zgrupowaniu kadry?

Na razie przed nami Puchar Kurowashiki. Chcemy wygrać i trochę się odkuć za przegrane finały ligi i Pucharu Japonii. Najlepsi japońscy siatkarze nie wezmą udziału w turnieju, bo są już na zgrupowaniu reprezentacji. Mnie w klubie bardzo poprosili, żebym został. Po rozmowie z Vitalem zgodziłem się. Bartek też zostaje. Do Polski wracamy 7 maja. Lecimy do Warszawy przez Stambuł. Mam nadzieję, że nie czeka nas żadna kwarantanna. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 11 maja dołączam do chłopaków.

Cieszysz się, że sezon reprezentacyjny już niedługo ruszy? Że drużyna mistrzów świata znowu się spotka?

Cieszę się, że przed jedenastym sezonem w drużynie narodowej ciągle czuję się na siłach, żeby w tej drużynie grać. No i że w końcu przyjedziemy z rodziną do kraju, bo pierwszy raz w karierze jesteśmy poza Polską przez osiem miesięcy bez przerwy. Dobrze się nam żyje w Japonii, jednak chcielibyśmy zobaczyć rodziców, rodzeństwo, dalszych krewnych. Za chłopakami z kadry też się oczywiście stęskniłem, za atmosferą, jaką mamy w drużynie. A najbardziej za meczem z polskimi kibicami na trybunach.

Rozmawiałeś już z trenerem Heynenem, jak będzie wyglądał twój udział w Lidze Narodów? W tym roku będzie "bańka", ponad miesiąc w jednym hotelu w Rimini.

Rozmawiałem. Każdy z nas na pewno dostanie szansę, żeby się pokazać. To pierwszy od prawie dwóch lat turniej w międzynarodowej siatkówce i jedyna okazja, żeby zagrać mecze o stawkę z innymi reprezentacjami. Trzeba do Ligi Narodów podejść z pełną powagą, potraktować ją jak ważny etap przygotowań do igrzysk i wyciągnąć z niej jak najwięcej.

Jak oceniasz ten sposób rozegrania VNL?

Można narzekać, wymyślać tysiące powodów przeciw przyjętej formule, ale prawda jest taka, że musimy grać, bo to jedyny turniej, który umożliwi nam dobre przygotowanie do igrzysk. A że będziemy siedzieć ponad miesiąc w bańce - trudno. Oczywiście, chcielibyśmy spędzić więcej czasu z rodzinami, ale mamy przed sobą wielki cel - olimpijskie złoto. Jeśli w sierpniu mamy cieszyć się z triumfu w Tokio, każdy będzie musiał się w tym sezonie poświęcić. Narzekanie nam nie pomoże. Wszyscy uczestnicy Ligi Narodów znajdą się w nowej dla nich sytuacji. Niewiadomych jest dużo, ale będzie trzeba się dostosować do zastanych warunków tak, żeby jak najwięcej na nich skorzystać.

Przepisy obowiązujące sportowców w czasie igrzysk w Tokio też będą dość restrykcyjne. Zapoznałeś się już z nimi?

Nie interesowałem się tym. Każdy z nas na co dzień żył lub żyje w środowisku, w którym jest dużo restrykcji. Obostrzenia na igrzyskach nie będą dla nas niczym nowym. Nie będziemy mogli opuszczać wioski olimpijskiej w celach prywatnych, ale nie jedziemy do Japonii, żeby ją zwiedzać. Mamy konkretne zadanie - zbić wszystkich i wrócić do domu. Jestem pewien, że będziemy czuli się w Tokio bezpieczni i niczego nie będzie nam brakowało. Japończycy dobrze wiedzą, jakie to dla nas ważne.

Dobra wiadomość jest taka, że do Tokio polecicie zaszczepieni. Vital Heynen mówi, że to bardzo ważne od strony mentalnej, bo nie będziecie się obawiać, że COVID wyeliminuje was z turnieju.

To znowu nie jest pytanie do mnie, bo na szczepieniach się nie znam. Wiem tyle, że szczepionkę stworzyli ludzie mądrzejsi i jeżeli ona zabezpiecza nas przed zarażeniem chociaż w 80 procentach, to warto ją przyjąć.

Wasza drużyna ma ruszyć w podróż do Japonii zaraz po memoriale Wagnera i przed startem igrzysk przez dwa tygodnie trenować w Takasaki. Znasz to miejsce?

Tak, byliśmy tam jako kadra w 2015 roku przed Pucharem Świata. Ja również w zeszłym roku, kiedy właśnie w Takasaki graliśmy finał ligi. W nowej, pięknej hali. Fantastyczne miejsce, żeby potrenować. Termin też dobry, chociaż upał będzie niesamowity. W Japonii lipiec i sierpień to takie miesiące, że nie da się żyć. Jednak raz jeszcze powtarzam, że nie jedziemy tam miło spędzać czas.

A widziałeś już z bliska Ariake Arenę, gdzie będziecie grać swoje mecze?

W środku nie byłem, kilka razy przejeżdżałem obok. Nie jest to tak imponujący obiekt, jak 60-tysięczne hale do baseballa. Przy Stadionie Narodowym, na którym grałem dwukrotnie, Ariake Arena to malutka halka. Tyle, że bardzo nowoczesna.

Czytaj także:
Kadrowicze już trenują. Znany plan Biało-Czerwonych na najbliższe tygodnie
Kolejne zmiany w rozgrywkach Ligi Narodów. Vital Heynen powinien być szczególnie zadowolony

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×