Mistrzostwa Europy siatkarek. Cóż to był za półfinał. Prawie 40 punktów jednej zawodniczki!

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: atakuje Tijana Bosković
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: atakuje Tijana Bosković

Znakomity poziom, mnóstwo emocji i łzy po ostatnim gwizdku. W meczu, który mógłby być finałem, a był jedynie drogą do niego, reprezentacja Serbii siatkarek pokonała Turcję w czterech setach i powalczy o trzecie złoto z rzędu.

Spotkanie to okrzyknięto już wcześniej "przedwczesnym finałem", gdyż zagrały w nim zespoły prezentujące znakomitą formę, najlepszą w Europie. Pojawia się mnóstwo nawiązań do meczu o złoto mistrzostw Europy dwa lata temu. Wtedy w Ankarze, ku rozpaczy 11 tysięcy kibiców, Turcja przegrała 2:3 z Serbią.

- Uważam, że jesteśmy świetnie przygotowane na to, co przed nami, czyli dwa najważniejsze mecze turnieju. Oczywiście jesteśmy trochę zmęczone, ale każda z nas zna cel, o który walczymy i wie, że zdobycie trofeum w Belgradzie jest dla nas i całego kraju czymś wyjątkowym - zapowiadała przed starciem Maja Ognjenović.

O tym, że mecz będzie wymagający, świadczył pierwszy set. W nim Turczynki obnażyły słabość reprezentacji Serbii, jaką był brak mocy na lewym skrzydle. Na prawym Tijana Bosković wypruwała sobie żyły. Tylko w tej partii zdobyła 15 punktów. Ale to było za mało. Ofensywa siatkarek trenera Giovanniego Guidettiego była lepiej zbalansowana i pozwoliła wygrać, choć dopiero po długiej walce na przewagi - 34:32.

Trener Zoran Terzić musiał szukać rozwiązania na przyjęciu i znalazł je. Wprowadził byłą już siatkarkę ŁKS-u Commercecon Łódź Katarinę Lazović, która bardzo pomogła w odciążeniu Bosković. Jednak turecki zespół w końcowej fazie seta odrobił czteropunktową stratę (12:16) i objął prowadzenie 21:18. Rozszalała się na środku wówczas Eda Erdem. Znów doszło do gry na przewagi, ale tym razem lepsze okazały się mistrzynie Europy 28:26.

ZOBACZ WIDEO: Aleksander Śliwka zachwycony po sukcesie kadry U19. "Złoto jest czymś niesamowitym"

Trzeci set stał na kapitalnym poziomie po obu stronach siatki. Drużyny grały bardzo różnorodnie, efektownie i - co najważniejsze - skutecznie przy stosunkowo niewielkiej liczbie błędów. Pipe za pipe'a, fast za fasta i quick za quicka. Ale tym razem obyło się bez przedłużania seta. Przy piłce setowej dla Serbii nieco gorzej spisująca się tego wieczora na środku Zehra Gunes nie skończyła ataku, a Lazović huknęła po bloku i dała prowadzenie swojej ekipie 2:1 w całym meczu.

Ostrzyliśmy sobie apetyty na czwartą odsłonę i długą walkę o przedłużenie meczu. Tak się jednak nie stało. Z wicemistrzyń Europy uszło powietrze. Ani Ebrar Karakurt, ani Hande Baladin, ani energiczna Eda Erdem nie dały rady już wskrzesić swojej ekipy. A po drugiej stronie koncert gry trwał w najlepsze. Serbia rozbiła w pył rywalki, pozwalając im zdobyć zaledwie 13 oczek.

Tylko w czwartym secie gospodynie zdobyły siedem punktów blokiem. Ich liderka, Tijana Bosković skończyła to spotkanie z dorobkiem 39 punktów przy 54-procentowej skuteczności w ataku. W sobotę Serbki staną przed szansą, by po raz drugi obronić złoto mistrzostw Europy w meczu ze zwycięzcą pary Holandia - Włochy.

Turcja - Serbia 1:3 (34:32, 26:28, 23:25, 13:25)

Turcja: Ozbay, Senoglu, Gunes, Karakurt, Baladin, Erdem, Akoz (libero) oraz Unal, Boz, Ismailoglu, Guveli, Aydin.

Serbia: Ognjenović, Busa, M. Popović, Bosković, Milenković, Rasić, S. Popović, (libero) oraz Lazović, Carić, Mirković.

Czytaj też: ME siatkarzy. Serbowie z widocznym turniejowym liderem. Jasna deklaracja

Źródło artykułu: