ME siatkarzy. Ależ to był kapitalny finał. Znamy nowych mistrzów Europy

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Włoch
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Włoch

W tym finale było wszystko! Niesamowite zwroty akcji, gracze z ławki dający życie swojej ekipie. Słoweńcy będą pluć sobie w brodę, bo wygrywali 2:1 i 6:3. Tymczasem nowymi królami europejskiej siatkówki zostali młodzi Włosi.

Słoweńcy w niedzielę stawali przed szansą wywalczenia pierwszego w historii tytułu mistrza Europy. Drużyna z Bałkanów już dwa razy znajdowała się w finale, ale za każdym razem przegrywała. W 2015 roku z Francją, a cztery lata później z Serbią. - Nie wiem, czy jakikolwiek zespół jeszcze tyle razy awansował do finału, a nie ma jeszcze mistrzostwa - mówił przed meczem rozgrywający Gregor Ropret.

Z kolei Włosi przyjechali na te mistrzostwa bez największych gwiazd. Prym w zespole wiedzie zaledwie 19-letni Alessandro Michieletto, ale trzeba przyznać, że Ferdinando De Giorgi zbudował z młodych zawodników naprawdę świetnie grający zespół, który w drodze do finału przegrał zaledwie trzy sety. Dodatkowego smaczku temu meczowi dodawał fakt, że w grupie Słoweńcy w grupie musieli uznać wyższość rywali, przegrali z nimi 0:3.

Już od pierwszych piłek słoweńscy kibice tworzyli na hali znakomitą atmosferę. Można się było poczuć jak w Lublanie. Niosło to podopiecznych Alberto Giulianiego, którzy wypracowali na samym początku drobną zaliczkę. Powiększyli ją jeszcze po asie Klemena Cebulja (7:4). Włosi mieli ogromny problem ze zdobywaniem punktów przy własnej zagrywce. Ekipa z Bałkanów grała jednak lepiej w bloku, bezlitośnie wykorzystywała swoje okazje (15:10).

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek po brązowym medalu mistrzostw Europy: "Nie musimy nikomu nic udowadniać"

Z boiska na chwilę zszedł dotychczasowy niekwestionowany lider - Alessandro Michieletto. Włosi pokazali jednak znakomitą wolę walki. Nie wychodziło im kompletnie nic, przegrywali już 14:21. Jednak potrafili podjąć rękawicę i zmniejszyli straty do zaledwie trzech "oczek". Poszli za ciosem, Michieletto dobrze zrobiła chwila spędzona na ławce. Po jego asie było już 22:23. Słoweńcy jednak opanowali sytuację, a partię zakończył asem Alen Sket (25:22). Koniec premierowej odsłony zwiastował znakomitą walkę.

Widać, ze Włosi byli wyraźnie podrażnieni. Weszli w drugą odsłonę z ogromnym animuszem, znakomicie zagrywali, wykorzystywali kontry. Daniele Lavia skończył atak i było już 4:1. Słoweńcy jednak nie pozostawali dłużni, dobrze czytali grę rywali, co pozwoliło im wyrównać. Przez chwilę wynik oscylował wokół remisu, ale później znowu Italia przycisnęła. Wywierali presję swoją zagrywką, kontry skończyli Lavia oraz Pinali (17:13).

Ekipa z Bałkanów miała moment, w którym przydarzało im się dużo niedokładności, nieporozumień, które rzutowały na ich skuteczność w ofensywie. Słoweńcy jednak podjęli rękawice i jeszcze dołożyli zagrywką. Zdołali nawet złapać kontakt z rywalami (18:19). W końcówce jednak znakomite serwisy Michieletto oraz blok przesądziły sytuację. Italia zwyciężyła 25:20 i wyrównała stan meczu.

Trzecią odsłonę lepiej otworzyli Słoweńcy, głównie za sprawą błędów rywali (3:1). Włosi jednak błyskawicznie wyrównali, bowiem ich przeciwnicy mieli cały czas niższą skuteczność w ofensywie. Niepowodzenia na siatce powetowali sobie w polu serwisowym. Znakomite zagranie Jana Kozamernika pozwoliło im wrócić na prowadzenie (11:8). Ekipa z Bałkanów była nie do zatrzymania, kontry wykorzystali Toncek Stern i Kozamernik, co dało im pięć punktów zaliczki.

Włosi jednak po raz kolejni pokazali, że mają ogromną wolę walki. Młodej drużynie nie ugięły się nogi. Stopniowo odrabiali straty, aż za sprawą bloku Gianluki Galassiego złapali kontakt z rywalami (19:20). Po chwili asa dołożył znakomity Simone Giannelli. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, asem popisał się jednak Stern, blok dołożył Alen Pajenk i było 23:20. Włosi nie potrafili sobie poradzić z zagrywkami Sterna, co zadecydowało o wyniku w tej partii.

Początek czwartego seta także należał do Słoweńców, którzy pobudzeni pozwalali sobie na coraz więcej. Dawało to pozytywny skutek, po ataku Pajenka wygrywali już 4:1. Włosi nie zamierzali się poddawać, dobrą zmianę dał Yuri Romano i po jego ataku był remis. Atakujący dał impuls do walki, a znakomicie grający Lavia dołożył trzy asy z rzędu (17:13).

Wydawało się, że już nic więcej się nie zdarzy. Italia grała pięknie, skutecznie i utrzymywała przewagę. Wtem arcytrudną kontrę skończył Cebulj, Włosi popełnili błąd w ofensywie i mieli już kontakt. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego zdołali jednak opanować nerwy dzięki zagrywkom Romano. Patrię zakończył przytomnym zbiciem Daniele Lavia (25:20)

Decydującą odsłonę spotkania lepiej rozpoczęli Słoweńcy. Kapitalne zagrywki Sterna stwarzały im okazje do gry w kontrze. Atak Pajenka dał im trzypunktową zaliczkę. Wiarę w zwycięstwo Italii przywrócił Yuri Romano. Rezerwowy kapitalnie spisywał się w ofensywie oraz polu serwisowym, czym dał swojej ekipie remis. Słoweńcy nie radzili sobie w przyjęciu, co wykorzystał Lavia, kończąc przechodzącą.

W ekipie Italii włączył się także niemrawy w niedzielę Michielleto, który posłał kolejne dwa asy (11:7). Ekipa z Bałkanów nie była już w stanie zerwać się do walki. Spotkanie zakończyła autowa zagrywka Cebulja (11:15). Odmłodzona kadra Włoch bez największych gwiazd została nowym mistrzem Europy!

Słowenia - Włochy 2:3 (25:22, 20:25, 25:20, 20:25, 11:15)

Słowenia: Stern, Pajenk, Kozamernik, Ropret, Urnaut, Cebulj, Kovacić (libero) oraz Sket, Vincić, Stalekar, Możić, Klobucar

Włochy: Giannelli, Galassi, Anzani, Michieletto, Labia, Pinali, Balaso (libero) oraz Romano, Recine, Piccinelli, Ricci

Czytaj więcej:
Wiemy, kto zakazał Vitalowi Heynonowi pożegnać się z polskimi kibicami!
"Vital, Vital, Vital". Niesamowita scena w katowickim Spodku po meczu z Serbami

Źródło artykułu: