Wybory w PZPS. Sebastian Świderski: Czy wygram czy nie, już czuję się zwycięzcą

- Jestem powiewem świeżości. Kimś nowym wśród osób rządzących siatkówką. Mam swoje wizje, przemyślenia i nie jestem uwikłany w żadne polityczne historie - mówi Sebastian Świderski, obok Ryszarda Czarneckiego główny faworyt wyborów na prezesa PZPS.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Sebastian Świderski WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Sebastian Świderski
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dlaczego to właśnie pan powinien zostać prezesem PZPS?

Sebastian Świderski, prezes Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, kandydat na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej: Ponieważ jestem powiewem świeżości. Kimś nowym wśród osób rządzących naszą siatkówką. Inni kandydaci są dłużej we władzach związku czy w polityce, ale ja też mam duże doświadczenie. W końcu jako zawodnik, potem trener, wreszcie prezes klubu, jestem w polskiej siatkówce już od prawie trzydziestu lat. Mam swoje wizje, przemyślenia, nie jestem uwikłany w żadne polityczne historie. Znam środowisko, środowisko zna mnie. Cieszę się, że kibice o mnie pamiętają. Oni też tworzą nasze środowisko, ich wsparcie pomogło mi podjąć decyzję o kandydowaniu.

Co to za wizje i przemyślenia, o których pan wspomniał?

Chciałbym, żeby w naszym siatkarskim świecie wszyscy wiosłowali w jednym kierunku, działali jak drużyna, chcieli osiągnąć ten sam cel. Pomagali, a nie przeszkadzali. Po miesiącu ciężkiej pracy, wielu rozmowach, widzę, że jest wiele problemów. Myślę, że na wiele z nich można znaleźć proste i szybkie rozwiązanie. Brakuje jednak komunikacji i tak z małych problemów robią się większe.

Na co najczęściej narzekali ludzie, z którym pan rozmawiał?

Na przykład na to, że jako jeden z najważniejszych krajów na świecie dla siatkówki jesteśmy bardzo słabo widoczni w rozgrywkach międzynarodowych. Tam na pewno można by było zrobić więcej. Mamy kilkunastu sędziów, którzy mogliby się pokazywać na arenie międzynarodowej. W środowisku młodzieżowym kluby się zamykają przez brak pomocy z zewnątrz, to też trzeba zmienić. Szkolenie? Ciekawe, szkolimy dużo, ale dużo nie zawsze oznacza dobrze. Zdarza się, że nie ma w nim jakości, a ja chcę, żeby ta jakość była. Nie może być tak, żeby głównym wyznacznikiem wśród kandydatów na siatkarzy był wzrost. Tego nigdy nie zrozumiem i zawsze będę powtarzał, że wolę kogoś z sercem, chęcią i wolą walki niż zawodnika, któremu się nie chce, ale za to jest wysoki. W przypadku części spraw, o których słyszałem, potrzeba naprawdę niewiele, żeby sytuacja się poprawiła. Chcę do tego doprowadzić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się stało?! Po trzech sekundach prowadzili 1:0

Jaki jest pański program dla polskiej siatkówki na najbliższe lata?

Przede wszystkim trzeba postawić jasne cele przed naszymi reprezentacjami. Nie mamy selekcjonerów drużyn narodowych. Dla każdego kandydata na prezesa PZPS znalezienie jak najlepszych trenerów musi być priorytetem. W przypadku kadry mężczyzn takiego, który zapewni walkę o medal igrzysk olimpijskich, a w przypadku kobiecego zespołu dalszy rozwój, walkę o wysokie miejsca w każdym turnieju oraz awans na igrzyska w Paryżu. Trener Jacek Nawrocki zrobił dużo, ale wciąż trochę brakuje, żebyśmy regularnie byli w pobliżu pozycji medalowych.

Trzeba się też zastanowić, co jest naszym celem w rozgrywkach młodzieżowych. Sukcesy czy napływ utalentowanych młodych ludzi do pierwszej reprezentacji. Zdarza się, że kosztem zdobycia mistrzowskiego tytułu w kategorii kadetów czy młodzików jest problem siatkarzy, którzy ten sukces wywalczyli, z odnalezieniem się w dorosłej siatkówce. Tacy zawodnicy czasem za szybko wskakują na wysoki poziom i nie są w stanie poradzić sobie z presją, jaka się z nim wiąże.

Chcę postawić na dialog. Rozmawiać ze środowiskiem, rozwiązywać jego problemy, zarówno na szczeblu krajowym, jak i lokalne. Chciałbym, żeby regiony były bardziej autonomiczne, żeby miały większą moc sprawczą i były w stanie radzić sobie bez interwencji centrali.

Jednym z celów jest też postawienie na nogi siatkówki plażowej. Był taki moment, że nasze pary miały naprawdę dobre wyniki. A teraz w mistrzostwach Polski mieliśmy taką sytuację, że duet, który dopiero niedawno zaczął się przygotowywać, pokonał naszych olimpijczyków. Trochę to dziwne. Chcę więcej swobody dla siatkówki plażowej. Niech się nią zajmują ludzie, którzy chcą to robić i którzy się na niej znają.

Powiedział pan, że chce łączyć środowisko. Uważa pan, że ma na to większe szanse niż pański główny kontrkandydat Ryszard Czarnecki?

Nie chcę mówić o kontrkandydatach. Chcę się skupić na sobie i na tym, co ja chcę zrobić.

Jak bardzo jest pan pewny zwycięstwa?

A kto powiedział, że jestem? Jestem nad wyraz spokojny. Czy wygram czy nie, już czuję się zwycięzcą. Kampania bardzo dużo mi dała. Poznałem wielu ciekawych ludzi, a rozmowy, które odbyłem w czasie jej trwania, uświadomiły mi wiele problemów naszej siatkówki, ale też podsunęły wiele rozwiązań.

Jakie to problemy i jakie rozwiązania?

Mam na przykład pomysł na siatkówkę plażową. Chciałbym z niej zrobić oddzielną sekcję, autonomiczną, z narzędziami do rozwijania tego sportu. Podsunięto mi też pomysł stworzenia ligi dla dwójek. To nowatorska inicjatywa, trudna do zrealizowania, ale nie niemożliwa.

Czego nauczyły pana lata przepracowane w roli prezesa Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i jak to panu pomoże w kierowaniu PZPS-em?

Dały mi kontakt z siatkarskim środowiskiem, a także z biznesem prywatnym, bo w Kędzierzynie-Koźlu poza sponsorem głównym mamy ponad 60 prywatnych sponsorów. Zobaczyłem też, jak rozmawia się o siatkówce z samorządami. No i zyskałem nowe spojrzenie na siatkówkę, spojrzenie osoby zarządzającej. A przecież jako prezes związku miałbym zarządzać całą polską siatkówką.

Żeby robić to dobrze, trzeba będzie mieć w stolicy wydeptane pewne ścieżki. Miał pan już bezpośredni kontakt czy to z ministrem sportu Piotrem Glińskim, czy z ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem?

Nie. Nie lubię robić czegoś zbyt wcześnie. Jeśli w najbliższy wtorek obudzę się jako prezes PZPS, zacznę pracować nad udrożnieniem tych ścieżek. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania związku bez współpracy z państwem, więc w nowej roli z ministrami sportu i edukacji chciałbym spotykać się wielokrotnie. Wiele dało mi też spotkanie z prezesem Zygmuntem Solorzem, z którym rozmawialiśmy o siatkówce nie tylko jako o sporcie, ale również jako o zjawisku społecznym i biznesowym. To, że siatkówka w Polsce jest biznesem, potwierdza fakt, że prezes Solorz przedłużył umowę z Polską Ligą Siatkówki na kolejnych aż siedem lat. To dowodzi, że jesteśmy naprawdę cenni, że mamy kapitalny produkt, który jest interesujący dla kapitału tak państwowego, jak i prywatnego, bez żadnych politycznych koneksji.

Czytaj także:
Zaskakujący kurs na Czarneckiego przed wyborami
Zaskakujące wieści przed wyborami w PZPS. "Przekaże mu głosy"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×