Przykre obrazki z Wielkiej Brytanii. Polak mówi, jak jest naprawdę

Puste półki w sklepach i zamknięte stacje benzynowe - to codzienność w Wielkiej Brytanii. Wszystko przez braki wśród kierowców. O sytuacji na Wyspach opowiedział nam siatkarz IBB Polonii Londyn i zawodowy kierowca, Bartosz Kisielewicz.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
brak paliwa na stacji benzynowej w Honley (West Yorkshire) Getty Images / Danny Lawson - PA Images / Contributor / Na zdjęciu: brak paliwa na stacji benzynowej w Honley (West Yorkshire)
Brexit daje się we znaki mieszkańcom na Wyspach Brytyjskich. W sklepach jest coraz więcej pustych półek, a znalezienie stacji benzynowej, na której nie ma długiej kolejki graniczy z cudem. Choć brytyjski rząd zapewnia, że niczego nie zabraknie, mieszkańcy i tak wiedzą swoje. Realia życia w Wielkiej Brytanii doskonale zna siatkarz IBB Polonii Londyn, Bartosz Kisielewicz.

- Nie mamy dostępu do wszystkich produktów już od pewnego czasu. Można było się trochę do tego przyzwyczaić. Mnie nie dotknęły puste półki w sklepach, ale bardziej odczułem brak paliwa. W poniedziałek, jak zacząłem pracę o 3 rano, wyjechałem trochę wcześniej, pojeździłem po lokalnych stacjach benzynowych. Przejechałem cztery stacje, trzy były zamknięte, a na jednej była bardzo duża kolejka. Jak na taką porę, było to zadziwiające. Udało mi się zatankować, ale to było dosyć daleko od domu. Trzeba trochę kombinować - powiedział nam Kisielewicz.

Na stacjach brakuje paliwa

Przyznał, że jeśli stanąłby w kolejce, spędziłby tam godzinę, a i tak nie miałby gwarancji tego, że zatankuje. - W sobotę ustawiłem się do kolejki, ale ona wolno się poruszała, a na koniec się okazało, że wyczerpało się paliwo na stacji i ją zamknęli. Obawiałem się, czy dojadę do pracy w poniedziałek, ale udało się. Było trochę emocji i nerwów - dodał.

ZOBACZ WIDEO: To jedna z najpiękniejszych WAGs świata. Tym wideo podbija internet
Na stacjach obowiązuje limit kwoty, do jakiej można zatankować. To 35 funtów, co przekłada się na około 20 litrów paliwa. Można na tym zrobić ponad 300 kilometrów. To znacznie utrudnia codzienne życie. Nasz rozmówca już szukał alternatywy. - Jeżeli chodzi o nas, to jakieś wyjście awaryjne jest. Jeśli będzie taka konieczność, to wsiadam na rower niezależnie od pogody. Rozumiem ludzi, którzy mieszkają dalej. Dla nich ta sytuacja, te 20 litrów to może być mało. Mam nadzieję, że nam starczy na cały tydzień - dodał.
fot. WP SportoweFakty fot. WP SportoweFakty
Na co dzień jest kierowcą 40-tonowej ciężarówki. Doskonale zna więc realia dotyczące tej pracy. Wielu jego kolegów, którzy pracowali w Anglii jako kierowcy, wróciło do Polski. Jego zdaniem nie tylko brexit i odpływ pracowników jest przyczyną tego, co obecnie dzieje się w Wielkiej Brytanii.

Kryzys pomoże rozwiązać wojsko

- Tak naprawdę kierowców brakuje już od dawna. Wiadomo było o tym od kilku lat. Dotyczy to zarówno pracowników jeżdżących na cysternach, w zaopatrzeniu sklepów czy galerii handlowych. Wydaje mi się, że to niekoniecznie może być spowodowane tylko brexitem. Już 10 lat temu było wiadomo o tym, że będzie brakować kierowców. Teraz odczuwamy tego skutki - stwierdził.

- Problemem są warunki pracy. Niestety, nie jest to "czysta" praca. Stawki za godzinę nie były jakieś powalające. Wszystko składa się w jedną całość. To jest ciężki kawałek chleba i tu jest też powód tego, dlaczego brakuje kierowców. Średni wiek kierowcy w Anglii jest bardzo wysoki. Młodzież nie pcha się w te kierunki pracy. Wszystko tak się potoczyło, że jesteśmy w takim miejscu. Warunki pracy nigdy nie będą idealne, ale na pewno muszą się poprawić. Jeżeli rząd myśli o tym temacie, to trzeba wszystko zmienić. Zaczynając od higieny, poprzez podniesienie stawek, czas pracy i na warunkach dla kierowców kończąc - ocenił.

Pomóc Brytyjczykom mają wojskowi. Rząd chce ich zaangażować do rozwożenia paliwa na stacje benzynowe. Zresztą sam Kisielewicz myśli o tym, by zamienić 40-tonową ciężarówkę na cysternę. Chce zrobić kurs na przewóz niebezpiecznych materiałów i spełnić swoje małe marzenia.

Dodajmy, że Kisielewicz pracę zawodową łączy z grą w siatkarskiej IBB Polonii Londyn. Ze względu na pandemię jego klub trenował w Bełchatowie, co uniemożliwiło mu udział w treningach. W Anglii nie było to możliwe, gdyż w hali w trakcie lockdownu mogło być obecnych tylko 6 osób. - Teraz wracamy na parkiety, na razie trenujemy raz lub dwa razy w tygodniu. Takie obciążenia mi pasują, a jak będą większe, to będziemy coś kombinować - zakończył.

Czytaj także:
Mocny komentarz po rezygnacji Ryszarda Czarneckiego. "Wiedział, że nie ma szans"
Sensacyjna decyzja Ryszarda Czarneckiego. "Czasem trzeba skasować własne ambicje, nawet uzasadnione"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×