Libero Jani Kovacić od 2015 roku wystąpił we wszystkich czterech przegranych przez polskich siatkarzy meczach w ramach kolejnych edycji mistrzostw Europy. Jego znakomita gra w przyjęciu była jednym ze znaczących aspektów również wrześniowej porażki Biało-Czerwonych w półfinale Euro, gdzie Słoweńcy ostatecznie sięgnęli po srebro, a Polacy musieli zadowolić się brązowymi medalami.
Po dwóch sezonach spędzonych we włoskiej Serie A w barwach Consar RCM Ravenna Kovacić zdecydował się wrócić do swojego słoweńskiego klubu. Choć jego rodzimej lidze daleko poziomem do topowych europejskich rozgrywek, to powód decyzji był dla niego jasny.
- Kiedy zdecydowałem o powrocie do Słowenii, wiedziałem dlaczego to robię. Teraz, gdy patrzę wstecz i wiem, że liga słoweńska nie jest na poziomie włoskiej, mogę odczuwać lekki żal, z pewnością będę tęsknił za meczami na najwyższym poziomie. Chciałem jednak być blisko mojej rodziny. Niezmiennie uważam, że to najważniejsza rzecz - wyjaśnia gracz na łamach słoweńskiego Sport Klubu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: spariodowała grę w tenisa. Padniesz ze śmiechu!
Jednym z celów jego wyjazdu do Włoch była też chęć zarobienia większych pieniędzy, co nieco pokrzyżowała pandemia. - W pierwszym roku nasze pensje zostały zredukowane o 30 procent. To jeden z powodów, z którego zacząłem myśleć o powrocie. Gramy za granicą, by przynieść do domu trochę pieniędzy. Epidemia nie sprzyjała mi w tych dwóch sezonach we Włoszech - wspomina.
29-letni siatkarz powrócił z Rawenny do ACH Volley Lublana, gdzie występował wcześniej od 2016 do 2019 roku.
Czytaj również:
O tych słowach będzie głośno. Smarzek mówi, co nie tak było w kadrze
Jest reakcja mistrzów Polski na kontuzję - Jastrzębski Węgiel ma nowego zawodnika