Pierwsze Węgierki robaczywki. ŁKS Commercecon Łódź z kłopotami w pierwszym meczu Pucharu CEV

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki ŁKS Commercecon Łódź
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki ŁKS Commercecon Łódź

Pomimo nie najlepszego początku, zdołały zamknąć sprawę w niecałe 90 minut. Siatkarki ŁKS-u Commercecon Łódź pokonały węgierski Swietelsky Bekescsaba 3:1 w pierwszym meczu 1/16 finału Pucharu CEV.

Łodzianki przystępowały do tego spotkania po bardzo energożernym starciu ligowym w Opolu. Biało-czerwono-białe pokonały drużynę UNI w czterech setach, choć same nie były zadowolone ze swojej postawy.

- Takie mecze ciężko nam się gra. Przyjeżdżamy do beniaminka, który pokazuje, że walczy i chce zdobywać punkty. Ten mecz stylowo nam nie wyszedł, musimy nad tym popracować. Za dużo męczymy się, żeby zdobyć punkt, a potem tracimy kolejny po głupim błędzie - tłumaczyła Kamila Witkowska, środkowa Łódzkich Wiewiór.

Gospodynie w początkowej fazie spotkania miały spore kłopoty z przyjęciem i niemal wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na tablicę wyników, gdzie widniał rezultat 9:4 dla wicemistrza Węgier. Szybko jednak trener Michal Mašek wziął czas i skorygował grę swojego zespołu. Biało-czerwono-białe wyrównały, a następnie przejęły inicjatywę. W końcówce wynik zrobił się na chwilę niepewny, gdy ŁKS Commercecon prowadził 23:18, a po chwili zrobiło się 23:23, ale ełkaesianki chwilę później postawiły skuteczny blok i rozstrzygnęły partię na swoją korzyść.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie

Druga część gry to już był istny pogrom rywalek w wykonaniu łódzkiej drużyny. Z lewej strony petardy posyłała Veronica Jones-Perry, a z prawego Weronika Sobiczewska. Ponadto Joanna Pacak i Kamila Witkowska na środku stanowiły zaporę nie do przejścia. Gdy zrobiło się 16:6, trener Masek dał pograć zawodniczkom rezerwowym - Pietrze Jukoski, Julicie Piaseckiej czy Angelice Gajer. Siatkarki z Bekescsaby zdołały ugrać tylko 15 punktów.

W trzecim secie również warunki dyktowały zawodniczki z Łodzi, choć ich gra nie była do końca równa i stabilna. Tutaj jednak należy docenić ogromną pracę Roberty Silvy Ratzke na rozegraniu, która cały czas szukała optymalnych rozwiązań - przyspieszała lub spowalniała piłki na skrzydła. Jej drużyna była na świetnej drodze do tego, by wygrać cały mecz 3:0, ale na własne życzenie, przez własne błędy przegrała tę partię 23:25 i mecz trwał dalej.

Mimo delikatnego paraliżu, ekipa trenera Maska w czwartym secie wzmocniła zagrywkę, co okazało się bardzo pomocne przy budowaniu przewagi. Po asie Julity Piaseckiej, która pozostała na placu gry po drugiej odsłonie, łódzki zespół prowadził już 15:11. Mimo tego, że po drugiej stronie siatki Marta Drpa i Sara Klisura dwoiły się i troiły w ofensywie, w pewnym momencie zabrakło im już paliwa. Ostatnią piłkę atakiem z drugiej linii skończyła Veronica Jones-Perry i mogła razem z koleżankami cieszyć się z wygranej 25:19 i 3:1 w całym meczu.

Spotkanie rewanżowe odbędzie się na Węgrzech w środę, 24 listopada o godzinie 18:00. Łodziankom potrzebne są minimum dwa wygrane sety, by zapewnić sobie awans do kolejnej rundy, gdzie czekać będzie zwycięzca pary CV Gran Canaria - Nova KBM Branik Maribor.

ŁKS Commercecon Łódź - Swietelsky Bekescsaba 3:1 (25:23, 25:15, 23:25, 25:19)

ŁKS Commercecon: Ratzke, Jones-Perry, Pacak, Sobiczewska, Grajber, Witkowska, Maj-Erwardt (libero) oraz Jukoski, Gajer, Jukoski, Piasecka, Strasz (libero).

Swietelsky: Kornienko, Strunjak, Zolyomi, Drpa, Klisura, Glemboczki, Molcsanyi (libero) oraz Najdić, Karhu.

Czytaj także: Zmiennicy PGE Skry dostali szansę. Pokazali się w Pucharze CEV

Źródło artykułu: