Polski trener opowiada o powrocie z Ukrainy. Ostatnie pięć kilometrów do granicy przeszedł pieszo

Mariusz Sordyl w piątek wrócił z Ukrainy do Polski. Ostatnie 5 kilometrów do granicy w Dołhobyczowie przeszedł z bagażami pieszo. Swoich ukraińskich zawodników obdzwonił i zapewnił, że jeżeli będzie potrzebna pomoc, zrobi dla nich co w jego mocy.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Mariusz Sordyl Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: Mariusz Sordyl
Trener ukraińskiego klubu Epicentr-Podolany Horodok z siedzibą w Gródku (obwód chmielnicki, południowo-zachodnia część Ukrainy) podróż powrotną do Polski zaczął w czwartek, a do domu w Olsztynie dotarł w piątek po południu. Prosi, żeby podkreślić, że nie znajdował się w niebezpieczeństwie i nie uciekał w panice.

- Klub zapewnił nam samochody i wysłał z nami kierowcę, który zawiózł nas na przejście graniczne w Dołhobyczewie - mówi 145-krotny reprezentant Polski. W podróży towarzyszył mu Andrzej Zahorski, a kilka godzin wcześniej wyjechali siatkarze Artur Szalpuk, Alen Didović oraz drugi trener Kamil Sołoducha z rodziną.

- Przed przejściem granicznym był potężny korek, bardzo wolno posuwaliśmy się do przodu. Przez pięć godzin zbliżyliśmy się do odprawy celnej tylko o 2,5 kilometra. Wtedy z Andrzejem postanowiliśmy zabrać z aut swoje bagaże i resztę drogi pokonać pieszo. Nie zrobiliśmy tego ze strachu, tak było po prostu szybciej. Gdybyśmy zostali w autach, moglibyśmy spędzić w kolejce jeszcze pięć czy sześć godzin - relacjonuje Sordyl.

ZOBACZ WIDEO: To się nazywa gest! Gwiazda sportu pochwaliła się luksusowym prezentem

Polacy z Epicentra w godzinach nocnych przeszli kontrolę celną a potem spotkali się z rodzicami Artura Szalpuka, ojcem Kamila Sołoduchy oraz Kacprem kolegą Artura, którzy w 4 samochodach czekali po drugiej stronie granicy. - Ja pojechałem z Agnieszką Szalpuk, Kamil ze swoim tatą. Artur wrócił swoim autem, bo miał potrzebne do tego dokumenty. W razie jakichkolwiek problemów wiedzieliśmy, że na granicy możemy liczyć na pomoc służby celnej, nad czym pracowała grupa osób koordynowana przez Janusza Uznańskiego i Darka Skotnickiego z PZPS-u.

Do Warszawy polski sztab Epicentra dotarł w piątek rano. - Przespałem się kilka godzin, spotkałem się ze swoimi dziećmi, które mieszkają w stolicy, potem odebrali mnie żona oraz przyjaciel. Razem wróciliśmy do Olsztyna.

Poza Szalpukiem i Didoviciem, na Ukrainie zostali wszyscy jego siatkarze. Jako mężczyźni w wieku 18-60 lat podlegają mobilizacji i mogą zostać włączeni w szeregi obrony terytorialnej.

- Nie chciałbym, żeby poszli walczyć, jednak wiem, że to nie kwestia chęci lecz zasad. Trudno mi sobie wyobrazić, co teraz czują. Do wielu z nich dzwoniłem, żeby przekazać im, że mogą liczyć na moją pomoc. Zrobię dla nich i ich rodzin, co tylko będę mógł - zapewnia Sordyl.

Polski trener ma bardzo jasne stanowisko w sprawie sportowej rywalizacji na terenie Federacji Rosyjskiej i z rosyjskimi drużynami. Nie tylko w siatkówce, w każdej dyscyplinie.

- Powinniśmy zrezygnować ze wszystkich imprez, w których biorą udział sportowcy w Rosji. Nawet, jeśli są przeciwni tej wojnie, reprezentują kraj agresora. Wszystkie światowe federacje sportowe powinny pokazać, że agresja na inne państwo oznacza bezwzględne wykluczenie ze sportu.

Czytaj także:
Vital Heynen domaga się zdecydowanych ruchów. "Nie możemy grać z takim krajem"
Ostre słowa popularnego komentatora na temat działaczy CEV i FIVB. "Wysłać ich do Rosji, niech się bratają z Putinem"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×