Wszystko jest komunikatem, a najważniejszy jest ten, który próbujemy ukryć. A można odnieść wrażenie, że Polska Ligi Siatkówki (PLS) ma do ukrycia przyznanie się do porażki, którą w mojej ocenie jest organizacja kalendarza końcowej fazy rozgrywek rundy zasadniczej PlusLigi.
Zamiast tego, 15 marca na oficjalnej stronie ligi ukazał się artykuł (link tutaj), z którego niesie się wydźwięk, że liga świetnie poradziła sobie z zaistniałym problemem. Szkoda tylko, że po spojrzeniu z zewnątrz na sytuację - sama ten problem stworzyła. A można go było uniknąć, a jeśli naprawdę nie, to chyba warto byłoby wyjaśnić dlaczego. Swoją drogą, wspomniany artykuł jest wyjątkowo niewyczerpujący temat, ale o tym później.
Geneza kłopotów
26. kolejkę rundy zasadniczej - a tym samym jej koniec - zaplanowano w terminie 1-3 kwietnia. Tydzień później miała ruszyć faza play-off dla drużyn grających o mistrzostwo Polski. Przynajmniej tak to zaplanowano, zgodnie z udostępnionym 23 czerwca 2021 przez PLS kalendarzem.
ZOBACZ WIDEO: "Szalona". Wideo z trenerką mistrza olimpijskiego robi furorę w sieci
Problem w tym, że oprócz meczów ostatniej kolejki, do rozegrania pozostały jeszcze dwa zaległe spotkania: Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel (pierwotnie z 6 lutego) i Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Trefl Gdańsk (z 13 lutego). Oba przełożone w efekcie zakażeń koronawirusem w ekipie mistrzów i wicemistrzów Polski. A jeszcze konkretniej - przez wcześniejsze zakażenia - ZAKSA zamiast 13 lutego z Treflem, dzień wcześniej zagrała zaległy mecz w Nowosybirsku z Lokomotiwem w ramach Ligi Mistrzów.
Minął ponad miesiąc, za 8 dni miała kończyć się runda zasadnicza, a zaległości nadal nie są odrobione, i nie będą odrobione na czas. To znaczy odrobione będą, ale po ostatniej kolejce. Gdyby zlecono mi zadanie znalezienia pasującej pary do sformułowania: "gramy 2 zaległe mecze rundy zasadniczej po jej planowanym od dawna zakończeniu i przez to przesuwamy wszystkim drużynom start play-offów o około tydzień", a do wyboru zostałoby mi tylko: "profesjonalne rozgrywki", to byłbym przekonany, że ktoś źle to zadanie sformułował.
Od 25 marca oficjalnie wiemy już, że Trefl zgra z Jastrzębskim 9 kwietnia, a ZAKSA podejmie gdańszczan 2 dni później. Tylko przypominając - runda zasadnicza dla 11 pozostałych drużyn kończy się 3 kwietnia.
Co złego z tego wynika?
Jastrzębski Węgiel i Grupa Azoty ZAKSA wciąż grają o pierwsze miejsce w rundzie zasadniczej. Trefl Gdańsk gra o wskoczenie do pierwszej ósemki, a o nie wypadnięcie z niej walczy GKS Katowice i Projekt Warszawa.
Zmierzamy już do tego, że wspomniany na początku tekstu artykuł na stronie PlusLigi mami samymi superlatywami, a nawet w najmniejszy sposób nie wyczerpuje tematu od strony następstw negatywnych.
W zależności od kolejnych wyników meczów, liczba niekorzystnych efektów takiego kalendarza będzie inna. Możliwe, że przynajmniej do 9 kwietnia nie będzie pewne miejsce Trefla Gdańsk na koniec rundy zasadniczej, a co za tym idzie, również nieznany będzie rywal gdańszczan w dalszej części sezonu.
A może wyjść i tak, że kilka ekip na swojego rywala w play-off poczeka aż do 11 kwietnia. Przez to będzie mieć bardzo mało czasu na organizację meczu w swojej hali lub organizację wyjazdu na teren rywala (play-offy na ten moment rozpisano na dni 12-14 kwietnia). Taktycznie pod danego przeciwnika też byłoby dobrze mieć czas się przygotować - w końcu play-offy to najważniejsza część całego sezonu ligowego.
Nawiasem, bo to nie zasadnicza część problemu, to zaczyna się uwypuklać paradoks, że wcześniej, aby przesunąć jakiś mecz, musiały zgodzić się obie ekipy, które miały brać w nim udział. Teraz PLS swoim rozwiązaniem kalendarzowym przekreślił plany trzynastu ekipom ligowym (bo tylko PSG Stal Nysa nie ma już szans na wskoczenie powyżej 13. miejsca w tabeli i grę w play-off o miejsca 1-8 bądź 9-12). Śmiem wątpić, że wszystkim trzynastu ekipom bez wyjątku takie zmiany w kalendarzu są na rękę.
Sprzeciw GKS-u Katowice
Teoretycznie w całej sytuacji najbardziej poszkodowany może być GKS Katowice, który zadziwiająco pozytywny dla nich sezon ma szansę zakończyć w pierwszej "ósemce" i po raz pierwszy stanąć do walki w fazie play-off o mistrzostwo Polski.
Na ten moment GKS z 34 punktami jest na ósmym miejscu w tabeli, Trefl ma 4 "oczka" mniej. Nawet jeśli GKS wygra ostatnie dla nich spotkanie ze Ślepskiem Malow Suwałki, to o swoje miejsce w "ósemce" może drżeć nawet do 11 kwietnia. A ku nieszczęściu GieKSy, sytuacja może ułożyć się wyjątkowo korzystnie dla goniącego ich zespołu trenera Winiarskiego. Jest możliwe, że dla Jastrzębskiego Węgla i Zaksy, mecze z Treflem nie zmienią już ich lokaty w tabeli, stąd teoretycznie może im mniej zależeć na wygranej, a to będzie sprzyjać nadmorskiej ekipie.
- Do tej pory w żadnym spotkaniu nie graliśmy rezerwami i myślę, że identycznie będzie w potyczce z Treflem - na łamach "Przeglądu Sportowego" mówi Piotr Szpaczek, prezes Zaksy. Trzymając się faktów, jest tak nie do końca - 2 marca ZAKSA trzy pierwsze sety meczu z Cerradem Eneą Czarnymi Radom rozpoczęła z Wojciechem Żalińskim i Michałem Kozłowskim na boisku, a na placu pojawiał się również Korneliusz Banach. Radomianie wygrali 3:1.
GKS Katowice 24 marca wydał mocne oświadczenie, w którym czytamy między innymi: "Przejrzystość rozgrywek i uczciwa rywalizacja, a co za tym idzie równe szanse dla wszystkich, to standardy, które funkcjonują w profesjonalnym sporcie. Dlatego GKS Katowice wyraża zdecydowany sprzeciw wobec decyzji PLS dotyczącej rozegrania zaległych spotkań już po ostatniej kolejce. (...) Naszym zdaniem oba zaległe mecze powinny odbyć się jak najszybciej, jeszcze przed ostatnimi kolejkami rundy zasadniczej, co wyklucza wszelkie podejrzenia o pozasportową ingerencję w końcowe rozstrzygnięcia (...)" - czytamy.
PLS nie zostawia tego oświadczenia bez reakcji: – Rozumiemy ambicje drużyny z Katowic, ale nie rozumiemy, jak można publicznie sugerować niesportowe zachowanie rywali. Z tego oświadczenia należy rozumieć, że GKS oskarża nasze czołowe zespoły, iż mogą ustawić wyniki meczów. Jesteśmy zdruzgotani tym pismem, uważamy, że to działanie na szkodę PlusLigi. To rzucanie bezpodstawnych podejrzeń na drużyny, które są naszą wizytówką w Europie – mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" dyrektor działu komunikacji PLS Kamil Składowski.
Nie jestem przekonany, że PLS zrozumiał przekaz oświadczenia GKS-u. Lub ewentualnie nie chciał zrozumieć. A może tylko ja inaczej ten przekaz odbieram. Są osoby, które po prostu biorą pod uwagę, że ZAKSA i Jastrzębski mogą zagrać rezerwowymi składami lub chcąc nie chcąc po prostu nie będą tak zmotywowane, jak byłyby grając mecze z Treflem bez wiedzy, jakie mogą być finalne rozstrzygnięcia ligi. W mojej ocenie to okoliczności dalekie od ustawiania wyników, jednak ewentualnie mogące mieć wpływ na przebieg meczu.
Co mogło pójść inaczej?
Bez wątpienia ZAKSA i Jastrzębski to ekipy z najgęściej upakowanym kalendarzem, bez wątpienia należało im ułatwić walkę na europejskim froncie. Zauważa to też GKS.
"GKS zapewnia, że wspiera i kibicuje Jastrzębskiemu Węglowi i ZAKS-ie w podboju europejskich parkietów. Nie jest jednak dla nas zrozumiałe, dlaczego oba zespoły nie rywalizowały z Treflem, gdy pojawiały się wolne daty w terminarzu, a jak najszybsze odrabianie zaległości było zaakceptowane przez wszystkich uczestników PlusLigi" - brzmi w oświadczeniu.
Dowiadujemy się też, że katowiczanie interwencję w sprawie ewentualnych problemów z terminami meczów rozpoczęli już na początku marca. Wniosek zaprezentowany przez klub: "Zarząd PLS zdaje się jednak nie dostrzegać problemu, jaki powstał i będzie się eskalował przez jego decyzje" - widnieje w tekście.
Dlaczego Trefl Gdańsk nie zagrał z Jastrzębskim Węglem między 28 lutego a 4 marca? Skoro z jakichś powodów się nie dało, to warto byłoby to przejrzyście uzasadnić. Być może zajęta była Ergo Arena, być może trzeba by było zagrać z mistrzem Polski w mniejszej hali, a to oznaczałoby mniejszy wpływ z biletów.
Matematyka podpowiada, że gdyby Trefl zagrał jeszcze jeden mecz przed 16 marca, kiedy to oficjalnie zadebiutował Dmytro Paszycki, to formuła "transferu medycznego" byłaby niemożliwa. Przed 16 marca Pablo Crer, który doznał kontuzji, zagrał w 14 z 20 meczów Trefla, czyli dokładnie 70%, ewentualny 21. mecz Trefla przed zakontraktowaniem Paszyckiego uniemożliwiłby jego transfer.
To tylko teorie, oczywiście nie zarzucam Treflowi złych intencji, powody mogły być inne - szkoda, że ich klarownie nie przedstawiono.
Dynamo Moskwa z wiadomych powodów zostało wykluczone z Ligi Mistrzów, a co za tym idzie, ZAKSA i Trefl miały "wolne" między 7 i 11 marca. Dlaczego wtedy nie odrobiono zaległości? Być może za mało czasu na organizację. Jeśli kolejność w tabeli ustali się 11 kwietnia, to czasu na organizację meczu w play-off może być jeszcze mniej.
Raczej nikt nie krzyknie "eureka" po dojściu do wniosku, że skoro dwa zespoły mają zaległy mecz z tym samym rywalem, to będziemy potrzebować nie jednego, a dwóch dodatkowych terminów. Szkoda, że nie poszukano innego rozwiązania. 12 marca GKS grał z Zaksą, Trefl wtedy pauzował. To była szansa, aby rozegrać mecz ZAKSA - Trefl. Co zyskujemy? Teraz brakowałoby nam do rozegrania spotkania ZAKSA - GKS i Trefl - Jastrzębski. Cztery różne ekipy, czyli możliwe dwa mecze do rozegrania w jednym terminie, a co więcej - GKS i Trefl mogłyby do końca toczyć korespondencyjne starcia o awans do play-off.
Dałbym się przekonać, że nie było rozwiązań idealnych. Ale uważam, że można było wybrać mniejsze zło. Choćby za wszelką cenę rozgrywając już gdzieś dotychczas nawet jeden zaległy mecz. Już jedno mniej dodatkowe starcie ukróca szereg możliwych wariantów rozstrzygnięcia kolejności w tabeli.
Być może dało się poszukać rozwiązań alternatywnych. Jastrzębski Węgiel grał z Projektem Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski, ten mecz mógłby jednocześnie posłużyć jako walka o ligowe punkty. Warunki spotkania były takie same - grano w hali jastrzębian. To zwolniłoby mistrzom Polski termin na mecz z Treflem, a zamiast tego 23 marca ponownie grali z Projektem.
Wprawdzie na neutralnym terenie w hali Orbita we Wrocławiu, ale również jednocześnie o ligowe punkty mógł być mecz półfinałowy Pucharu Polski Zaksy z Treflem. To nie byłyby jakieś innowacyjne rozwiązania - przez lata w rosyjskiej Superlidze mecz o Superpuchar Rosji był jednocześnie meczem o ligowe punkty.
Jeszcze innego wyjścia z terminowej biedy poszukano we Francji. Tours przez swoją grę w Pucharze CEV nie zdążył rozegrać dwóch spotkań rundy zasadniczej przed jej zaplanowanym końcem - władze ligi zadecydowały, że te mecze nie będą odrabiane. Zamiast tego liczbę punktów zdobytych przez dany zespół podzielono przez jego liczbę rozegranych spotkań - taki współczynnik zadecydował o kolejności w tabeli.
W połowie grudnia rozpoczęła się epidemia odwołanych spotkań we włoskiej Serie A, na początku stycznia do odrobienia było ponad 20 meczów, znacznie więcej, niż w PlusLidze. - Musimy zakończyć sezon zasadniczy, jeśli będzie taka potrzeba, to nawet grając mecze co 2 dni - na naszych łamach komentował wtedy Beppe Cormio - szef Cucine Lube Civitanova. We Włoszech tylko jeden mecz odbył się po planowanym końcu rundy zasadniczej, ale nie miał on już nawet najmniejszego wpływu na kolejność w tabeli.
Nawiasem, we Włoszech i Francji udało się rozpocząć wszystkie mecze ostatniej kolejki jednego dnia o tej samej godzinie.
Wolne wnioski
"Gdyby chcieć zmieścić się w pierwotnym terminie zakończenia rundy zasadniczej rozgrywek, trzeba by ustawiać te spotkania w terminach, które z pewnością byłyby atrakcyjne dla gdańszczan, którzy mogli by liczyć na mniejszą koncentrację lub zmęczenie przeciwników" - czytamy we wspomnianym artykule na stronie PlusLigi z 15 marca.
7 kwietnia ZAKSA gra z Jastrzębiem decydujący mecz półfinału Ligi Mistrzów, 9 kwietnia ZAKSA ma grać w Gdańsku z Treflem. Wydaje się, że to nadal atrakcyjny termin dla gdańszczan. A chaos w rozgrywkach jest obecnie nieporównywalnie większy.
15-17 kwietnia mamy Wielkanoc, gdyby rozpocząć play-offy zgodnie z pierwotnym planem, część ćwierćfinałowej rywalizacji mogłaby zakończyć się 13 kwietnia. W aktualnej formie terminarza mamy pewność, że wszystkie cztery ćwierćfinały będą toczyć się w czasie świąt - rekordu sprzedaży biletów raczej się nie spodziewajmy.
Pozostawiam do oceny, kto tu ma być zdruzgotany i kto działa na szkodę PlusLigi.
Czytaj również:
Drugi raz próbował sił w konkursie na trenera reprezentacji. "Bardzo dobrze znam polską siatkówkę"
GKS Katowice walczył, ale punktów nie zdobył. Bełchatowianie pokazali charakter