Magdalena Stysiak: Czasami trzeba zamknąć rozdział

Magdalena Stysiak wprowadziła Vero Volley Monza do finału Serie A. Świetnie odnajduje się w tamtejszej lidze, bo jak sama mówi, lubi życie we Włoszech. Cieszy się też na zupełnie nowy etap w reprezentacji Polski pod wodzą Stefano Lavariniego.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Magdalena Stysiak Materiały prasowe / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak
Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Od trzech lat grasz we włoskich klubach. Jak się odnajdujesz we Włoszech? 

Magdalena Stysiak, atakująca Vero Volley Monza oraz reprezentacji Polski: Lubię ten kraj, kulturę, otoczenie. Przyzwyczaiłam się już do życia tutaj. Podoba mi się atmosfera życzliwości, zarówno w sklepach, jak i restauracjach. Człowiek odczuwa taką pozytywne wibracje, zawsze ktoś zagada, zapyta. Jestem otwartą osobą, łatwo się wkomponowałam. Na początku ważniejsze sprawy załatwiał za mnie klub, np. kwestie mieszkania czy samochodu. Ludzie są tu bardzo otwarci, spędzamy ze sobą czas, chodzimy na kolacje. Kluczem jest komunikacja, Włosi doceniają otwartość.

Można mówić w waszym przypadku o rozpoznawalności, kiedy jesteście poza halą? 

Tak. Monza nie jest dużym miastem. Mamy dwie drużyny siatkarskie na najwyższym poziomie i faktycznie zdarza się, że ludzie nas rozpoznają. Oczywiście chcą robić sobie z nami przy takich okazjach zdjęcia, ale też tak po prostu z nami rozmawiają.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szalała na wakacjach. I to jak!
W konkursie na stronie redbull.com/superdzien można wygrać możliwość spędzenia dnia z tobą. Od razu chciałaś wziąć udział w tym projekcie i zaprosić zwycięzcę do Włoch?

Bardzo lubię, kiedy ktoś do mnie przyjeżdża w odwiedziny, bez względu na to czy to rodzina, znajomi czy kibice. Zawsze ich przyjmuję z otwartymi ramionami. Sam konkurs jest gratką nie tylko dla fanów siatkówki. Zwycięzca zobaczy coś nowego, pozna atmosferę, która panuje u nas w hali. Gasną światła, ludzie się bawią na meczach. Po spotkaniu można zrobić zdjęcia z zawodniczkami, porozmawiać, a przy okazji pobytu w Italii zjeść dobrą pizzę.

Zwycięzca musi rozwiązać quiz dotyczący twojej osoby. Liczy się oczywiście czas i skuteczność. Rozwiązywałaś go? 

Tak, próbowałam, ale popełniłam jeden błąd! W pytaniu o to, ile mam tatuaży, bo myślałam, że mam mniej, a okazało się, że mam ich więcej. Zajęło mi to 14 sekund, choć nie patrzyłam na czas, bo to nie ja mam przecież wygrać. Kiedy już dojdzie do realizacji nagrody i przyjazdu zwycięzcy, to będę bardzo podekscytowana. Może ta osoba pokocha dzięki temu siatkówkę, Włochy, może przyjedzie tu częściej? Byłoby mi bardzo miło.
Czy frekwencja na ligowych spotkaniach jest zawsze wysoka? Czy tylko z najważniejszymi rywalami? 

Na mecze kobiecej Serie A przychodzi więcej kibiców niż na mecze męskiej drużyny z Monzy. Mamy zawsze wypełnioną co najmniej połowę hali, a często nawet 3/4 trybun jest zajętych. Podczas meczu półfinałowego z Novarą był komplet. W tym sezonie grałyśmy z Vakifbankiem, Conegliano i wtedy faktycznie nie było wolnych miejsc.

Nie masz problemów z nauką języków obcych, po włosku mówisz już płynnie. Jak wyglądały przeprawy z tym językiem? 

Kiedy przyszłam do Scandicci nie mówiłam nawet dobrze po angielsku. Włoskiego nie musiałam się uczyć, ale chciałam. Trenerzy i zawodniczki w obu klubach mówili po angielsku, mogłam więc przy nim zostać. Lubię jednak język włoski, jest rytmiczny, bardzo mi się spodobał. Teraz porozumiewam się bez problemu ze wszystkimi. Miałam lekcje, zostawałam po treningach, przychodziła nauczycielka i uczyłyśmy się w hali. Później kupiłam książkę, używałam Duolingo na telefonie.

Znasz włoski, serbski, chorwacki, angielski... 

Wszyscy mówią, że mam talent do języków obcych, bo mówię w czterech językach. Nie jest to jednak tak, że kiwnęłam palcem i wszystko mi ot tak przyszło. Trochę wysiłku musiałam w to włożyć. Serbskiego nigdy się nie uczyłam, nie zajrzałam do ani jednej książki. Podczas gry w Chemiku Police poznałam Serbki, a potem były następne znajomości w kolejnych klubach. To niesamowite, bo języka nauczyłam się... nie ucząc się go, ale przez muzykę, rozmowy. Chyba nawet komunikuję się po serbsku lepiej niż po włosku.

W szkole też było tak łatwo?

Nie, przeciwnie! W gimnazjum miałam nawet zagrożenie z angielskiego i chemii.

Niedługo rozpocznie się sezon reprezentacyjny z zupełnie nowym trenerem, Stefano Lavarinim. Twoja znajomość włoskiego może wpłynąć na łatwiejszą komunikację z selekcjonerem?

Na pewno podczas akcji, kiedy nie będzie czasu na tłumaczenie, zdarzą się komunikaty po włosku. Może tak być też w sytuacjach, kiedy trener będzie chciał coś przekazać tylko mi. Z całą kadrą pewnie będzie mówić po angielsku, w innym wypadku rozumiałybyśmy pewnie tylko ja, Asia (Wołosz) czy Malwina (Smarzek).

Nad większością dziewczyn z kadry masz tę przewagę, że miałaś okazję ze Stefano Lavarinim rozmawiać w cztery oczy. Jakie masz pierwsze wrażenia?

Bardzo dobre, lubię tego trenera. To człowiek otwarty na wszystko, bardzo doświadczony, ale kiedy trzeba, to pokazuje swój charakter. Może się zezłościć i to będzie normalne. Wiem, że komunikacja z nim będzie na pewno na najwyższym poziomie.

Sięgałaś po opinię zawodniczek, które już z nim miały okazję trenować w jednym klubie?

Wszystkie dziewczyny, które z nim współpracują są bardzo zadowolone. Nie słyszałam złego słowa o trenerze od aktualnych i byłych podopiecznych. Jestem więc dobrej myśli i jestem zadowolona z wyboru Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Przez sześć lat trenerem polskiej kadry był Jacek Nawrocki. Wrócicie do Szczyrku, ale z zupełnie nowym selekcjonerem.

Zaczynamy nowy rozdział, wszystko zaczniemy od początku. Większość siatkarek będzie co prawda ta sama, ale jednak nowy trener, zupełnie nowy sztab. Działamy od podstaw. Nikt nie będzie patrzył na przeszłość i to jest super. Czasami trzeba zamknąć pewien rozdział, żeby się wzbić poziom wyżej.

W nadchodzącym sezonie mistrzostwa świata odbędą się w Polsce. Dwa lata temu grałyście w kraju mistrzostwa Europy i pełna Atlas Arena poniosła was aż do półfinału i gry o medale. To najważniejsza impreza nadchodzących miesięcy?

Na pewno mamy swoje ambicje i chcemy pokazać się z dobrej strony. VNL (Liga Narodów - przyp. red.) oczywiście też jest istotny, ale ważniejsze są mistrzostwa świata ze względu na późniejsze kwalifikacje na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Chcemy tam zagrać, to nasze marzenie. Jesteśmy w stanie to zrobić.

W klubie grasz głównie jako atakująca, w kadrze też ma to tak wyglądać. Jeszcze jakiś czas temu można było cię częściej oglądać na przyjęciu. Jak to wygląda z twojej perspektywy?

Jestem zadowolona z decyzji o grze na ataku. Co będzie w przyszłości, tego nikt nie wie. Z trenerem Lavarinim rozmawiałam, widzi mnie na tej pozycji w kadrze. Jestem zadowolona, dobrze się z tym czuję. W tym sezonie w klubie chwilę musiałam grać na przyjęciu ze względu na to, że trzy nasze przyjmujące były kontuzjowane. Poradziłam sobie dobrze.

Tak naprawdę nie ma znaczenia, na której pozycji zagram, dam z siebie wszystko. Jeżeli człowiek trenuje tylko na ataku i myśli tylko o zdobywaniu punktów, to przechodząc na przyjęcie ma trudniejsze zadanie. Wtedy jest się bardziej w grze, bo trzeba być skupionym w każdej akcji. Trudniej jest przejść z ataku na przyjęcie niż z przyjęcia na atak.

Trzy kontuzjowane przyjmujące, Lisa van Hecke na ataku, Magda Stysiak na przyjęciu. Jak się z tym czułaś?

Była presja, bo wcześniej nie przyjmowałam na treningach. Ale to było coś innego, w tamtej chwili było mi źle, bo nie czułam się pewnie. Miałyśmy na sobie presję, ale z drugiej strony nikt nie mógł nas zmienić, więc był luz. To momenty, które uczą pokory i pewności siebie.

Masz jakieś zawodniczki występujące na pozycji atakującej, które lubisz oglądać?

Przede wszystkim Lonneke Sloetjes, która już nie gra zawodowo. Miałam okazję ją poznać w Scandicci, jest bardzo dobrą osobą i świetną zawodniczką. Na pewno podziwiam też Isabelle Haak. Jest młoda, ale już bardzo doświadczona, utalentowana. Do tego jeszcze Tijana Bosković, Paola Egonu. Jest dużo atakujących, które są lepsze ode mnie, radzą sobie bardzo dobrze i lubię je podglądać, zwracając uwagę na to, czego się mogę od nich nauczyć.

Kiedy mierzysz się z nimi zauważasz, ile ci do nich brakuje?

Jeszcze dużo pracy przede mną. Jestem młoda, choć jak na siatkówkę, już aż nie tak. Mam 21 lat. Nie można już o mnie tak mówić, tak było 3-4 lata temu, kiedy zaczynałam.

Czytaj też:
Grupa Azoty Chemik Police w finale! Gładka przeprawa obrończyń tytułu
Serie A. Magdalena Stysiak w wielkim finale Serie A! Polka bohaterką decydującego starcia

Czy Magdalena Stysiak to najlepsza polska atakująca?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×