Developres Bella Dolina Rzeszów chce przełamać klątwę finału. "Walczymy o własne marzenia"

Siatkarki Developresu Bella Dolina Rzeszów mogą w tym roku skompletować "potrójną koronę". Czy do SuperPucharu i Pucharu Polski dołożą mistrzostwo kraju? - Chcemy zawalczyć o własne marzenia - mówi Dominika Witowska, środkowa zespołu z Podkarpacia.

Piotr Woźniak
Piotr Woźniak
Dominika Witowska WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Dominika Witowska
Siatkarki Developresu Bella Dolina Rzeszów zagrają w finale mistrzostw Polski. W dwóch ostatnich sezonach rzeszowianki musiały zadowolić się srebrnym medalem. Na Podkarpaciu jednak panuje przekonanie, że tym razem scenariusz będzie inny i to Grupa Azoty Chemik Police będzie musiał obejść się smakiem.

- Apetyt jest coraz większy, chcemy zamknąć ten sezon tak jak należy, zawalczyć o własne marzenia. Mam nadzieję, że uda się nam przełamać tę klątwę finałów Developresu i wierzę, że tym razem się uda - mówiła zaraz po wywalczeniu awansu do finału Dominika Witowska, środkowa Developresu Bella Dolina Rzeszów.

"Zamiast się denerwować, wykorzystałyśmy to"


W drugim starciu półfinałowym rzeszowianki dość szybko rozprawiły się z ŁKS-em Commercecon Łódź, zwyciężając 3:1. Zupełnie inny "mecz" rozgrywali kibice na trybunach, wywieszając transparent o treści "Smarzek, wracaj do Rosji".

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

- Mam wrażenie, że kontrolowałyśmy ten mecz w większym stopniu, niż to pierwsze spotkanie. Całkiem możliwe, że incydent z kibicami dał nam dodatkowego "kopa". Zamiast się denerwować, wykorzystałyśmy tę energię na to, żeby wkładać więcej siły w każdy atak czy bardziej sugestywnie cieszyć się po akcjach. Cieszy nas to, że udało się dość szybko zakończyć ten pojedynek, bo jesteśmy trochę wykończone, tak jak zresztą wszystkie zespoły na tym etapie sezonu - zauważyła zawodniczka rzeszowskich Rysic.

Dominika Witowska w czwartej partii przy wyniku 23:20 zmieniła Magdalenę Jurczyk. Nie przeszkodziło to jednak Katarzynie Wenerskiej w posłaniu do swojej środkowej kluczowych piłek.

- Wypracowałam już pewność siebie przez cały sezon na tyle, że ta ręka nie drży mi na siatce. Jestem dumna z tego, że udaje mi się bez żadnych kompleksów wejść i pomóc dziewczynom z kwadratu, nawet w tych najważniejszych akcjach - wyjaśniła Dominika Witowska.

"To nie był mecz jak każdy inny"


Mecz z drużyną Łódzkich Wiewiór obfitował w spięcia przy słupku sędziego. Żadne z tych słownych starć nie wybiło jednak z rytmu triumfatorek Pucharu Polski.

- Było bardzo gorąco, nie tylko jeżeli chodzi o temperaturę panującą w hali. Swoją drogą ta również jest bardzo wysoka. Pojawiło się dużo emocji, ale to tylko sprawiło, że to nie był mecz jak każdy inny. Nie tylko stawka meczu, ale też właśnie liczba tych spornych sytuacji sprawia, że teraz potrafimy docenić to zwycięstwo - przyznała mierząca 185 cm środkowa.

Teraz rzeszowianki czeka podróż do Polic, gdzie już w niedzielę siatkarki Stephana Antigi rozegrają pierwszy mecz wielkiego finału. Kolejne starcie zaplanowano na czwartek, dobra logistyka może więc odgrywać ważną rolę w zachowaniu wysokiej dyspozycji drużyny.

- Jeszcze nie wiem, czy nie wybierzemy się do Szczecina samolotem, wtedy droga nie byłaby tak uciążliwa. Wtedy podróż trwa niecałą godzinkę i jest dużo przyjemniejsza. Chyba wszystkie, oprócz Gabi, która trochę boi się latać, chętnie korzystamy, jeżeli pojawia się taka możliwość. Na razie jeszcze nie wiem, jak ten transport będzie wyglądał - zakończyła Witowska.

Zobacz również:
Magdalena Stysiak: Czasami trzeba zamknąć rozdział
Angelika nie żyje. Była w ciąży, gdy usłyszała diagnozę

Czy rzeszowianki wygrają pierwsze starcie finałowe?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×