- Orbita Zaporoże dzwoniła do rodziców swoich zawodniczek, mówiła, że załatwiła autobus i żeby rodzice zabrali dzieci i uciekali. Jedna z mam dostała taki telefon w pracy. Jak stała, tak wyszła i pojechała po córkę - opowiada Krzysztof Biodrowicz, prezes Międzyszkolnego Uczniowskiego Klubu Sportowego Sari Żory. - Potem zostawiły auto, wsiadły na prom, dotarły do autobusu Orbity, a tym autobusem, razem z innymi siatkarkami, na dworzec kolejowy. Do nas dotarły nie mając zupełnie nic - dodaje Biodrowicz.
Takich jak one jest w Żorach 27. 20 siatkarek, najstarsza ma 19, najmłodsza 12 lat. Sześć mam i jedna trenerka. Wszystkie mieszkają razem w domu, który "podarowali" uchodźczyniom z Ukrainy rodzice jednej z zawodniczek żorskiego klubu. Biodrowicz mówi o nim "Dom rodziny Sari Żory".
Jeden telefon załatwił sprawę
Historia zaczyna się na początku marca, kiedy siatkarskie federacje Polski i Ukrainy zwróciły się do polskich klubów z pytaniem o możliwość przyjęcia kilku grup młodych ukraińskich siatkarek i siatkarzy. MUKS Sari Żory, dwusekcyjny, siatkarsko-koszykarski klub uczniowski, odpowiedział jako jeden z pierwszych.
Biodrowicz najpierw przekazał prośbę związków rodzicom zawodników i zawodniczek. To całkiem liczna społeczność, około 300 osób. Odzew był szybki. Czternaście rodzin wyraziło gotowość przyjęcia jednej czy dwóch siatkarek. Ale był też jeden telefon, który sprawę zakwaterowania załatwił w całości.
- Zadzwonili państwo Anna i Grzegorz Kremcowie. Powiedzieli, że są właścicielami dużego, wolnostojącego budynku w Jastrzębiu Zdroju. Około 350 metrów kwadratowych powierzchni, dziewięć pokoi. Planowali go sprzedać, ale kiedy zobaczyli nasz apel, stwierdzili, że udostępnią go dziewczynom z Ukrainy na tak długo, jak będzie potrzeba - mówi WP SportoweFakty Wojciech Maroszek, jeden z najlepszych sędziów siatkarskich na świecie, radny Żor i członek "rodziny" MUKS Sari.
- Jak przeczytałam apel pana Biodrowicza, aż mnie zmroziło, że po wszystkich tych traumach, które dziewczyny przeszły, tutaj w Polsce czeka je kolejne trudne przeżycie, bo zostaną rozdzielone. Powiedziałam o tym mężowi i wspólnie szybko podjęliśmy decyzję, że wstrzymujemy się ze sprzedażą domu i oddajemy go klubowi do dyspozycji - mówi nam Anna Kremiec.
Piękny zryw rodziców
Prezes MUKS Sari bardzo się z daru ucieszył, ale szybko stanął przed kolejnym wyzwaniem. W czwartek, 10 marca, dostał z PZPS-u informację, że kilkanaście nastoletnich siatkarek z klubu Orbita Zaporoże oraz ich trenerka są już w drodze do Żor. Musiał szybko wymyślić, jak przygotować duży, pusty budynek na ich przyjęcie.
- W środku brakowało toalet, drzwi do łazienek, umywalek. Piec, piekarnik, płyta elektryczna i pralka nie były podłączone. Nie było łóżek ani żadnych mebli - wymienia prezes żorskiego klubu. Tym wszystkim trzeba było się zająć, a czas naglił.
Prezes MUKS Sari poprosił o pomoc rodziców uczniów i uczennic ze swojego klubu. Odzew był natychmiastowy. Około godziny 15 przyjechały pierwsze osoby, potem kolejne i kolejne. - W sumie pojawiło się ponad 20 osób. Jedni montowali sprzęty, inni myli okna i podłogi, jeszcze inni kursowali samochodami i przywozili potrzebne rzeczy - łóżka, stoły, krzesła, sprzęty kuchenne. Spisali się tak świetnie, że o pierwszej w nocy dom był gotowy!
- Nieprawdopodobna akcja - dodaje Maroszek. - Proszę sobie wyobrazić, że jeden z rodziców pojechał do IKEI, kupił 10 łóżek, przywiózł je i poskręcał. Obserwowanie tego zrywu było niezwykle budujące.
Treningi i lekcje polskiego
Pierwsza siatkarska grupa przyjęta w Żorach dotarła na miejsce w piątek o 6:20. Było w niej dziewięć zawodniczek, jedna trenerka i trzy mamy. Razem 13 osób. Kilka dni później przyjechała kolejna, młodzi siatkarze i siatkarki z różnych części Ukrainy. Chłopcy zamieszkali w budynku Akademii Jastrzębskiego Węgla. Dziewczyny oraz dwie mamy chłopców w domu rodziny Sari Żory, który jest tylko 500 metrów od akademii.
Choć to decyzja państwa Kremców jest w tej opowieści kluczowa, oni sami swój wkład uważają za skromny. Wychwalają postawę innych zaangażowanych rodziców i podkreślają zasługi prezesa MUKS Sari Żory. - My cieszymy się, że dom dobrze służy grupie. Kto by pomyślał, że zrobi się o nim tak głośno i że dziewczyny odwiedzą tam minister sportu Kamil Bortniczuk oraz prezes PZPS Sebastian Świderski? - mówią.
Biodrowicz, Maroszek i trener MUKS Sari Paweł Wrzeszcz podzielili się zakresem opieki nad grupą, która urosła do 27 osób. Pierwszy wziął na siebie zaopatrzenie i opiekę medyczną. Drugi sprawy formalne - zgłosił wszystkich do urzędów, załatwił im numery PESEL. A trzeci organizuje treningi. Ukraińskie zawodniczki dzielą salę treningową z żorskim klubem, mają zajęcia także na obiektach Akademii Jastrzębskiego Węgla oraz w klubie fitness "Kopalnia formy" w Jastrzębiu Zdroju, który dwa razy w tygodniu bezpłatnie udostępnia im swoją siłownię.
- Pomagamy im cały czas, trzy razy w tygodniu przywożę im zakupy, jak jest potrzeba, to zabieram którąś z dziewczyn do lekarza albo załatwiam jakąś naprawę. Ale grupa chce być w jak największym stopniu samodzielna - podkreśla Biodrowicz. - Mamy zajmują się przygotowywaniem posiłków według grafiku, który sobie układają. Dziewczyny dbają o porządek w domu. Na treningi jeżdżą same korzystając z komunikacji miejskiej. A uczą się zdalnie.
Na miejscu mają za to lekcje języka polskiego. - Znaleźliśmy fantastyczną nauczycielkę, panią Jolę Paszek, która nieodpłatnie prowadzi zajęcia. Aż cztery razy w tygodniu po dwie godziny - mówi Maroszek. - Zamiar jest taki, żeby od pierwszego września zawodniczki poszły do polskich szkół, oczywiście jeśli wciąż u nas będą. Będą gotowe. Uczą się dopiero półtora miesiąca, a już potrafią iść do kina na film z polskim dubbingiem i rozumieją.
Wypad do Gdańska
Społeczność MUKS Sari cieszy się, że jej goście mają w domu komfortowe warunki. Jadalnię, pokój telewizyjny, nawet maszynę do prażenia kukurydzy. W opiece nad ukraińską młodzieżą pomaga większy sąsiad klubu z Żor, Jastrzębski Węgiel. Udostępnia obiekty akademii, zaprasza na domowe mecze swojej drużyny, zabrał je nawet na jedno spotkanie wyjazdowe.
- Ja o tym wyjeździe dowiedziałem się chyba jako ostatni - śmieje się Biodrowicz. - Przyjechałem do domu, a ich nie ma. I słyszę, że pojechały do Gdańska, na mecz. Mecz obejrzały, zobaczyły polskie morze, stwierdziły, że bardzo zimne i wróciły - żartuje Biodrowicz.
Maroszek wyjaśnia, że za wyjazdem stał prezes Jastrzębskiego Węgla, Adam Gorol, który sam bardzo się angażuje w pomoc uchodźcom. - Zadzwonił i zapytał, czy dziewczyny nie chciałyby pokibicować Jastrzębskiemu w Gdańsku. Oczywiście się zgodziły. Były też na ćwierćfinałach i półfinałach Ligi Mistrzów. A jeśli zostaną z nami dłużej, to może zobaczą i mistrzostwa świata w Polsce.
Jeden turniej już wygrały
Czy zostaną w Żorach do końca sierpnia, kiedy mistrzostwa się rozpoczną? Na razie o powrocie nie ma mowy. Większość z nich pochodzi z regionu Zaporoża, z Mikołajewa, z Charkowa. A tam nie jest bezpiecznie.
- Trenerka dziewczyn, pani Wira Rumiancewa, opowiadała, że jak do nas jechały, mówili im, że za cztery dni wrócą. Potem, że za cztery tygodnie. A teraz wydaje się, że i na czterech miesiącach się nie skończy - przewiduje Maroszek. - Wiem, że część mam rozważa pozostanie w Polsce. A my myślimy o tym, żeby w przyszłym sezonie zgłosić zawodniczki do rozgrywek organizowanych przez Śląski Związek Piłki Siatkowej. Nie ma ku temu przeciwwskazań. Od kilku lat gra w nich drużyna z czeskiej Ostrawy, a do PlusLigi ma dołączyć Barkom-Każany Lwów.
Na razie ukraińskie siatkarki występują w Polsce w turniejach towarzyskich. Niedawno w Sulejowie połączyły siły z polskimi rówieśniczkami z Żor i pod szyldem MUKS Sari wygrały rywalizację w grupie kadetek, a wśród młodziczek zajęły trzecie miejsce.
W ostatni weekend wzięły udział w zawodach Czanka Cup w Częstochowie. Zgłosiły się do nich jako Orbita Żory. Firma Jumper z Dąbrowy Górniczej za darmo uszyła dla nich stroje, na których widnieje flaga Żor. Ma takie kolory, że lepszych nie mogłyby wymyślić. Wygląda jak flaga Ukrainy, przez którą przepasana jest flaga Polski. W turnieju dla zawodniczek do 16 lat Orbita zajęła trzecie miejsce na dwanaście zespołów.
Liczą na pomoc państwa
Biodrowicz ma nadzieję, że w opiece nad siatkarską młodzieżą MUKS Sari Żory wspomoże państwo. Póki co koszty pobytu grupy klub pokrywa ze zbiórki pieniędzy od rodziców. - W pewnym momencie środków już prawie nie było i zrobiło się gorąco, ale w ostatnim momencie dostaliśmy nowy datek. Na razie dajemy sobie radę.
Liczymy jednak, że państwo zwróci nam część pieniędzy, które wyłożyliśmy. Dla nas to są ogromne kwoty, liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Ponad dwa tygodnie temu złożyliśmy do urzędu w Jastrzębiu Zdroju wniosek o dofinansowanie. Na razie nie mamy odpowiedzi. Jeśli będzie pozytywna, umożliwi to nam opiekowanie się dziewczynami przez dłuższy czas.
Anna i Grzegorz Kremcowie zapewniają, że młode siatkarki, ich mamy i trenerka mogą mieszkać w ich domu tak długo, jak będą chciały.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Jenia Grebennikow o wykluczeniu Rosjan z mundialu. Zaskakująca wypowiedź mistrza olimpijskiego
Pochodzi z Ukrainy, reprezentuje Rosję. Słowa Muserskiego na temat wojny mogą szokować