Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jeszcze niedawno, po przegranej u siebie z Treflem Gdańsk, byliście o jedną porażkę od odpadnięcia z walki o mistrzostwo Polski już w ćwierćfinale. Teraz, po dwóch szybkich wygranych z PGE Skrą Bełchatów, jesteście finalistami. Co zmieniło się w waszym zespole między pierwszym a drugim meczem z Treflem?
Jurij Gładyr, siatkarz Jastrzębskiego Węgla: Tamta porażka przed własną publicznością była dla nas policzkiem. Po niej powiedzieliśmy sobie, że nie przystoi nam grać na takim poziomie. Stojąc pod ścianą, mocno się zmobilizowaliśmy, bo wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że odpadnięcie w ćwierćfinale byłoby naszą klęską. A że nasz zespół jest zbudowany z samych świetnych siatkarzy, każdy z nas rozumiał, co ma do zrobienia. W kolejnym spotkaniu z Treflem początek był nerwowy, ale wygraliśmy go i potem złapaliśmy wiatr w żagle, który został z nami na półfinały.
Spodziewaliście się, że tak łatwo pokonacie Skrę? W dwóch meczach nie przegraliście ani jednego seta.
Nie przegraliśmy, bo w obu zagraliśmy bardzo dobrze. A pierwsze z nich tylko z pozoru było łatwe. W drugim i trzecim secie było mnóstwo nerwów. Drugiego wygraliśmy 30:28, w trzecim Skra prowadziła 24:21 i - gdyby nie serwisy Janka Hadravy - mogłoby być różnie. Mimo wyniku 3:0 to było ciekawe widowisko, tak powinny wyglądać play-offy. W drugim meczu już dominowaliśmy. Nacisnęliśmy na słabe punkty rywali. Trener powiedział, żebyśmy byli gotowi, że Skra jak zraniony zwierz rzuci się do ataku, a my musimy im pokazać, że biją głową w mur. I tak zrobiliśmy. Chłopaki z Bełchatowa podjęli walkę, ale my bardzo dobrze graliśmy jako zespół i awansowaliśmy zasłużenie.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, co wymyśliła Anita Włodarczyk. Ma specyficzne poczucie humoru
Liderem drużyny w drugim starciu był Tomasz Fornal, w ostatnich tygodniach chyba najlepszy zawodnik Jastrzębskiego Węgla. Czy właśnie obserwujemy, jak staje się graczem światowego formatu?
Nie od dziś wiemy, jak dobrym jest zawodnikiem, ja może być jeszcze lepszy. Dla mnie to może być siatkarz idealny. Świetny we wszystkim, czego się dotknie. Szczególnie imponuje jego gra w bloku. Przypomina mi pod tym względem Michała Winiarskiego, który tak ustawiał blok na skrzydle, że wykonywał połowę roboty za środkowego, który miał tylko zdążyć do niego dojść. Tomek też ma taką cechę, a do tego jest bardzo mocny fizycznie. Przeciwko Skrze na pewno pokazał, że jest w stanie grać na takim poziomie, jakiego wszyscy od niego oczekują. I jakiego mam nadzieję on sam oczekuje od siebie. Z taką grą byłby skarbem dla każdej drużyny na świecie.
Na finałowego rywala musicie jeszcze poczekać. W rywalizacji Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Aluronem CMC Wartą Zawiercie po dwóch meczach jest 1:1. Przegrana kędzierzynian w pierwszym spotkaniu to dla ciebie zaskoczenie?
Żadne. W półfinałach PlusLigi nie ma słabych zespołów. Zawiercie ma w składzie znakomitych zawodników, którzy potrafią grać w siatkówkę na bardzo wysokim poziomie i w Kędzierzynie-Koźlu to pokazali. Z drugiej strony ZAKSA nie zagrała tego, co potrafi. W Zawierciu wyglądała już zupełnie inaczej, jak drużyna, która ma wielką ochotę odzyskać mistrzostwo Polski. My już czekamy, żeby się z nimi bić o tytuł. Nie przekreślajmy jednak szans chłopaków z Zawiercia. Jeśli wszystkie elementy ich maszyny będą działać, mogą wygrać. Jeśli nie, trudno będzie im pokonać ZAKSĘ.
Chciałbyś powtórki z ubiegłorocznego finału, tylko że z kibicami na trybunach?
Oczywiście. Myślę, że chłopaki z ZAKSY też. Wiem, że tamten finał ich boli. Wygrali Ligę Mistrzów, ale mistrzami Polski nie zostali. Żeby się nam zrewanżować, będą musieli wygrać z nami trzy razy. W tym sezonie kilka meczów z nimi przegraliśmy, mieliśmy swoje problemy, co oczywiście nie zmienia, że ZAKSA grała wtedy wspaniale, ale teraz, jeśli to ona będzie naszym finałowym przeciwnikiem, czekają ją starcia z zespołem, który bardzo chce obronić tytuł i będzie bronił go zażarcie.
Zapomniałeś już o kontuzji, która wyłączyła cię z gry na kilka tygodni?
Już wszystko jest w porządku, choć dochodzenie do zdrowia szło opornie. Kiedy wyleczyłem naderwane mięśnie łydki i zacząłem skakać, dopadła mnie choroba, która rozłożyła cały zespół. Osiem dni przeleżałem w łóżku. Jak z niego wstałem, z marszu wróciłem do grania po siedmiu tygodniach przerwy.
Dobrze, że jak byłeś chory, miałeś przy sobie mamę, bo wtedy chorobę znosi się łatwiej. Trudno było wyciągnąć mamę z Połtawy i sprowadzić do Żor?
Na szczęście nie. Przyjechała w pierwszej fali uchodźców. Dostała ode mnie sygnał, żeby ruszała w drogę, spakowała rzeczy i wsiadła do pociągu. Jechała przez wiele godzin na stojąco, w przepełnionym wagonie, ale dotarła.
Jak mama odnajduje się w Polsce?
Bardzo dobrze. Jest z nami bezpieczna i to najważniejsze.
Twój najlepszy przyjaciel mieszka w Charkowie. Jesteś z nim w kontakcie?
Codziennie. Jego rodzina wyjechała do Hiszpanii, a on został w mieście, cały czas prowadzi swój biznes i wysyła bliskim pieniądze. Jak z nim rozmawiam, czasem słyszę alarmy przeciwlotnicze, ale ludzie już do nich przywykli i się nie boją. Choć Charków cały czas jest ostrzeliwany przez rosyjską armię. Chora sytuacja.
Jako Ukrainiec musisz być dumny ze swojego narodu. Wasza postawa w obliczu napaści Rosji na zawsze przejdzie do historii świata.
Jasne, że jestem dumny. Z naszych żołnierzy, z moich rodaków, którzy potrafili się zjednoczyć. Od przyjaciół i znajomych, którzy zostali na Ukrainie, słyszę, że w obliczu śmierci zniknęły podziały. Nie ma już bogatych i biednych. I jedni, i drudzy mogą zginąć od rosyjskiej bomby i nie będzie miało znaczenia, ile mieli pieniędzy. Najważniejsze jest ludzkie życie, każde trzeba szanować.
Poza wyraźnym podziałem na bogatych i biednych olbrzymim problemem była też korupcja. Mam nadzieję, że i ona wreszcie zniknie. Jak wojna się skończy, a skończy się naszym zwycięstwem, będziemy mieli olbrzymią szansę, żeby zmienić swój kraj. Zrobić to, co po 1989 roku zrobili Polacy. Chcieliście lepszego życia, chcieliście żeby najważniejszy był człowiek i jego prawa. I dopięliście swego. My też dopniemy. Nasz kraj ma ogromny potencjał. Żyzną ziemię, surowce naturalne, dostęp do Morza Czarnego, które jest źródłem bogactw i wspaniałym miejscem na wakacje dla zagranicznych turystów. Nie ma żadnych wątpliwości, że Ukraina mogłaby stać się jednym z najwspanialszych krajów Europy. I stanie się, jeśli wykorzystamy tę szansę, która przed nami stanie.
Czytaj także:
Niespodzianki nie było. Poznaliśmy siódmy zespół PlusLigi
Gorzko-słodkie zwycięstwo Asseco Resovii na koniec sezonu