"Nasi żołnierze walczą za kraj na froncie, a siatkarze będą walczyć na boiskach"

Materiały prasowe / PZPS / Od lewej: były prezes PZPS Jacek Kasprzyk, prezes Ukraińskiej Federacji Siatkarskiej Mychajło Melnik, sekretarz generalny PZPS Jacek Sęk
Materiały prasowe / PZPS / Od lewej: były prezes PZPS Jacek Kasprzyk, prezes Ukraińskiej Federacji Siatkarskiej Mychajło Melnik, sekretarz generalny PZPS Jacek Sęk

Szef ukraińskiej siatkówki był dowódcą obrony terytorialnej, teraz mieszka w zburzonym mieście. - W okolicznych lasach są tablice z ostrzeżeniem, żeby do nich nie wchodzić, bo wszędzie są miny - mówi nam Mychajło Melnik.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, uprzedzał pan, że mogą być problemy z łącznością, bo przebywa pan w miejscu, które było pod okupacją Rosjan i nie ma tam internetu. Co to za miejsce?

Mychajło Melnyk, prezes Ukraińskiej Federacji Siatkarskiej, były międzynarodowy sędzia siatkarski: Makarów, 40 kilometrów od Kijowa w rejonie buczańskim. Rosjanie przyszli tutaj na samym początku wojny. Jeszcze zanim przyszli, poszedłem też do wojenkomatu, ale mnie nie wzięli, bo mam już 61 lat. Ale do obrony terytorialnej mogłem wstąpić. Przez pierwsze dwa dni było nas 46 osób. Potem z każdym dniem coraz mniej, chyba po prostu dlatego, że ludzie wyjeżdżali z miasta. Na koniec zostało osiem osób i żaden z nas nie miał broni. Ja byłem dowódcą.

Walki w Makarowie zaczęły się 28 marca. Widziałem kolumnę około 60 rosyjskich czołgów jadących na Kijów. Widziałem, jak nad miasteczkiem latały śmigłowce, jak jeden z nich zniszczył dom mojego sąsiada. Przez 10 dni nie mieliśmy światła, prądu, gazu. Było ciężko, ale nie chciałem opuszczać domu. Myślałem, że ta wojna nie potrwa długo i jakoś uda się przetrwać w Makarowie. Jednak w końcu, 5 marca, postanowiłem wyjechać do Kijowa. Wróciłem dziesięć dni temu. Teraz miasto wygląda jak Mariupol. Co drugi dom jest zniszczony. Mój na szczęście ocalał, choć też są zniszczenia, na przykład powybijane okna. Rosjan już nie ma, ale zostawili po sobie "pamiątki". W okolicznych lasach są tablice z ostrzeżeniem, żeby do nich nie wchodzić, bo wszędzie są miny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk

Jak bardzo w wyniku wojny ucierpiała ukraińska siatkówka?

Bardzo. Tak ważny dla nas klub, jak mistrz Ukrainy kobiet Prometej Kamieńskie, zakończył działalność. Sponsorzy klubów nie dają teraz pieniędzy na siatkówkę, tylko na wojnę z Rosją. Nie wiem, jak będzie z naszą ligą. Kiedy i jak zaczniemy nowy sezon ligowy. Może być z tym duży problem. Większość siatkarzy teraz nie trenuje, mobilizacji nie podlegają tylko ci, którzy są w reprezentacji Ukrainy. Pozostali mają zobowiązania wobec armii. Nie słyszałem, żeby jakiś zawodnik został żołnierzem, ale wielu wstąpiło do obrony terytorialnej. Jest w niej cała drużyna Epicentra. Zgłosili się na ochotnika. Inni pomagają jako wolontariusze, organizują pomoc humanitarną.

Barkom-Każany Lwów nowy sezon zacznie w polskiej Pluslidze.

Chciałby tego również drugi nasz najlepszy klub, Epicentr-Podolany Horodok. Rozmawiałem niedawno z jego prezesem. Wiem, że ma taki pomysł i że kontaktował się w tej sprawie z prezesem Polskiej Ligi Siatkówki.

Z kolei reprezentacja Ukrainy wystąpi na mistrzostwach świata i swoje mecze będzie rozgrywać w Polsce. 

Na długo przed wojną uważałem, że nie tylko Rosjanom te mistrzostwa zabiorą, ale też ich z nich wyrzucą. U nich w ostatnim czasie było przecież w sporcie tyle afer, dopingowych i innych. Jak nas zaatakowali, jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem, było wysłanie listów do FIVB i CEV z żądaniem wykluczenia rosyjskich klubów i reprezentacji z rozgrywek międzynarodowych oraz odebrania Rosji mistrzostw świata. Poparło nas dużo innych krajowych federacji, między innymi polska, francuska i włoska, co doprowadziło do zdyskwalifikowania Rosji i przeniesienia mistrzostw do Polski i na Słowenię.

A nasz udział w turnieju nie jest żadnym gestem dobrej woli ani pomocą humanitarną. Po wykluczeniu Rosji jej miejsce się nam należało jako najwyżej sklasyfikowanemu zespołowi w rankingu FIVB, który nie wywalczył prawa uczestnictwa w turnieju. Tak czy inaczej dla nas to wielka sprawa, bo po raz ostatni Ukraina grała na siatkarskim mundialu 24 lata temu, w 1998 roku.

Wiecie już, gdzie zagracie swoje mecze w mistrzostwach?

To jeszcze nieoficjalne, ale najprawdopodobniej we Wrocławiu. Tam mieszka bardzo dużo Ukraińców. Mam nadzieję, że trybuny na spotkaniach ukraińskiej kadry będą pełne. I że nie tylko moi rodacy, ale też Polacy, będą kibicować naszej drużynie.

Jakie ma pan oczekiwania wobec tej imprezy?

Nasi żołnierze walczą za kraj na froncie, a siatkarze będą walczyć na boiskach w Polsce. Nasza grupa nie jest przesadnie mocna, Rosjanie wybrali sobie takich przeciwników, żeby im nie zagrozili. Awans do 1/8 finału jest naszym obowiązkiem. Plan minimum to znaleźć się wśród szesnastu najlepszych zespołów świata. Żeby zrealizować ten plan, trener Ugis Krastins powołał do kadry wszystkich naszych najlepszych zawodników. Niektórzy dziennikarze i kibice mają do mnie pretensje, że pozwoliłem na obecność w kadrze tych zawodników, którzy grali w Rosji już po wybuchu wojny. Nazywają ich zdrajcami i twierdzą, że skoro prezydent federacji na to pozwala, to on też jest zdrajcą. To taka sytuacja jak u was w Polsce z Malwiną Smarzek.

Chodzi o Ilię Kowaliowa i Jurija Sinicę. A oni zagrali tylko po jednym meczu, odpowiednio dla Gazpromu Surgut i Samotlora Niżniewartowsk, potem rozwiązali kontrakty i wyjechali. Gdybym nie pozwolił na ich powołanie, pewnie wielu biłoby mi brawo. Nie zrobię tego, bo dla mnie ważniejsze od czyjejś opinii jest dobro reprezentacji Ukrainy. Ona ich potrzebuje, bo w tym sezonie stoi przed wielkim wyzwaniem.

Do turnieju będziecie się przygotowywać w Polsce?

Tak. FIVB zaproponowało nam, żebyśmy przygotowywali się w Tunezji na koszt światowej federacji. Możliwe, że skorzystamy z tej propozycji, a potem przyjdziemy do Polski. Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty, ale na pewno kadra Ukrainy będzie się szykować do mistrzostw, korzystając z waszej bazy i przy waszym wsparciu, również finansowym. Być może nawet wspólnie z waszą reprezentacją. Dla nas wspólne treningi z drużyną mistrzów świata będą bezcennym doświadczeniem. Chcielibyśmy zagrać również mecze sparingowe z Biało-Czerwonymi, ale tutaj decydujący głos będzie miał Nikola Grbić.

Wiem, że po wybuchu wojny ludzie ukraińskiej siatkówki mogli i nadal mogą liczyć na pomoc polskiej federacji, polskich klubów i kibiców.

I to bardzo dużą. Zaraz na początku wojny skontaktował się ze mną mój przyjaciel Jacek Sęk, a Katarzyna Bizukojć, która w PZPS odpowiada za sprawy międzynarodowe, z naszą sekretarz generalną Kateryną Biliaczenko. Dzięki ich pomocy wysłaliśmy do Polski dużo naszej siatkarskiej młodzieży, która teraz mieszka i trenuje w waszym kraju. Jak w kwietniu nasza reprezentacja juniorów grała w Toruniu kwalifikacje do mistrzostw Europy, Polacy pokryli koszty jej pobytu. A to nie były małe pieniądze, 80 euro za osobę za dzień. Ekipa liczyła 20 osób, była tam trzy dni, więc łatwo policzyć, że PZPS "podarował" nam prawie pięć tysięcy euro. Za tydzień drużyna naszych dziewcząt do lat 21 będzie grać w kwalifikacjach mistrzostw Europy w Zielonej Górze i nasi polscy przyjaciele znowu powiedzieli, że za wszystko zapłacą. Tak samo jak polski naród pomaga ukraińskiemu najbardziej, tak polska siatkówka najmocniej wspiera ukraińską. Bardzo za to dziękuję. Nie zapomnimy wam tego.

Przez długi czas relacje Polaków i Ukraińców były naznaczone krzywdami, które sobie nawzajem wyrządzaliśmy. Teraz chyba na dobre o nich zapomnimy?

Wasz prezydent Andrzej Duda powiedział, że kiedyś na polsko-ukraińskim stole leżały karabiny, granaty, pociski. A teraz leży na nim chleb. I oby już na nim został. Nasza wspólna historia ma swoje czarne karty, ale jak wojna się skończy, będzie miała dużo kart wielkich i pięknych. O tym, co złe, trzeba wreszcie zapomnieć. I iść dalej. Razem.

Czytaj także:
Ukraiński siatkarz grający w Polsce: Słuchałem kolegi z Mariupola i nie wierzyłem własnym uszom
Jego zdjęcie z Polakiem stało się symbolem. "To wy okazaliście się naszym bratnim narodem"