W tym artykule dowiesz się o:
Zespół z Lubina, z uwagi na nazwiska, jakie udało się zakontraktować przed sezonem, beniaminkiem był tylko w teorii. Ekipa Gheorghe Cretu od początku sezonu grała w kratkę, ale słabsze mecze z mniej wymagającymi rywalami przeplatała świetnymi występami przeciwko ligowym potentatom.
Bardzo dobry w ataku, solidny w przyjęciu i niebezpieczny na siatce Borovnjak miał spory udział w zajęciu przez swoją drużynę wysokiego piątego miejsca na koniec sezonu zasadniczego. I choć w play-off było już ciut gorzej siódma pozycja na zakończenie rozgrywek ujmy lubinianom na pewno nie przynosi.
Dysponujący polskim paszportem reprezentant Les Bleus jako zawodnik Jastrzębskiego Węgla sporą część sezonu 2013/2014 stracił z powodu kontuzji. Nie przeszkodziło mu to jednak zwrócić na siebie uwagi działaczy i sztabu PGE Skry. Przechodząc do Bełchatowa Marechal zdawał sobie sprawę, że czeka go trudna walka o miejsce w składzie z Facundo Conte i Michałem Winiarskim, ale postanowił podjąć wyzwanie. Gdy okazało się, że drugi z wymienionych nie jest zdolny do gry, wskoczył do pierwszego składu i niemal z miejsca stał się jego mocnym punktem. [ad=rectangle] Największym atutem uniwersalnego przyjmującego, któremu zdarzyło się również zastępować Mariusza Wlazłego w ataku, okazała się piekielnie mocna i niezwykle skuteczna zagrywka. Niestety na koniec sezonu, podobnie jak z większości jego kolegów, z Marechala uszło powietrze i zamiast worka medalami i pucharami PGE Skra zakończyła rok zmagań klubowych zaledwie z plusligowym brązem.
Siatkarz, który bez powodzenia dwa lata walczył o miejsce w podstawowym składzie PGE Skry Bełchatów, po rocznej przerwie na grę w Sir Safety Perugia i zdobycie wicemistrzostwa Włoch wrócił do PlusLigi w świetnym stylu, stając się ważnym ogniwem w bydgoskiej układance Vitala Heynena. Sezon Cupkovic skończył jako piąty najlepiej punktujący zawodnik ligi. Z wydatną jego pomocą Transfer uplasował się ostatecznie tuż za plecami wielkiej czwórki, wyprzedzając na samym finiszu, za sprawą złotego seta, ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle.
To był prawdziwy siatkarski powrót z zaświatów! Doświadczony środkowy ostatnie lata spędził w Asseco Resovii Rzeszów, ale jego rola w klubie z Podkarpacia z roku na rok była coraz mniejsza, aż w końcu w sezonie 2013/2014 przestał łapać się do składu meczowego. Rękę wyciągnął do niego Andrea Anastasi, który w Trójmieście wziął się za autorski projekt pod szyldem Lotosu Trefla. Reaktywacja Grzyba przebiegła błyskawicznie i już w pierwszym ligowym meczu sezonu wielokrotny reprezentant Polski został wybrany MVP. Najwyższy poziom utrzymał do końca sezonu, a w nagrodę znów przywdzieje czerwono-białą koszulkę drużyny narodowej!
Na koniec minionego sezonu ligowego rozgorzały wśród siatkarskich kibiców w Polsce dwie dyskusje: pierwsza dotyczyła tego czy selekcjoner reprezentacji słusznie robi, stawiając na "Zatora" kosztem doświadczonego Krzysztofa Ignaczaka, druga poddawała w wątpliwość wypuszczenie z Bełchatowa pierwszego z nich. Czas pokazał, że Antiga miał dobre przeczucie i/lub po prostu wiedział co robi, w przeciwieństwie do działaczy PGE Skry, którzy w sezonie 2014/2015 mieli spore problemy z uzyskaniem stabilności i najwyższego poziomu gry na pozycji libero.
Tymczasem Paweł Zatorski, choć jego zespół nie spisał się na miarę oczekiwań, zanotował bardzo dobry sezon (statystycznie najlepszy libero w lidze z zaledwie 20 błędami na ponad 400 odbiorów) i znowu będzie pewniakiem w drużynie narodowej.
Po nieudanym sezonie w Gdańsku (przeciętne osiągnięcia zawodnika, katastrofalne zespołu) złoty medalisty Ligi Światowej z 2012 roku trafił do Bydgoszczy, gdzie pod skrzydłami Vitala Heynena wrócił do swojej najlepszej dyspozycji i przez cały sezon był niekwestionowanym liderem piątej siły PlusLigi. Trzeci najlepiej punktujący zawodnik rozgrywek czasem, jak chociażby w wyjazdowym meczu z PGE Skrą, niemal w pojedynkę toczył zacięty bój z całą drużyną przeciwną. Dobry sezon nad Brdą zaowocował powrotem do reprezentacji, gdzie Jarosz wcale nie stoi na straconej pozycji w walce o wypełnienie wakatu po Mariuszu Wlazłym.
Amerykański atakujący przed sezonem był wielką niewiadomą, a stał się jednym z największym odkryć ligi. Sezon zakończył z wicemistrzostwem kraju i Pucharem Polski oraz tytułem najlepiej punktującego zawodnika PlusLigi. Drugiego w tym rankingu Michał Łasko wyprzedził o 52 oczka! Pokaz swoich umiejętności Troy dał w półfinale mistrzostw kraju, kiedy w trzech z czterech meczów z PGE Skrą zdobywał ponad 20 oczek, kończąc w całej rywalizacji z bełchatowianami około połowę ataków, przy okazji niemiłosiernie męcząc przeciwnika potężnymi zagrywkami.
Początki serbski przyjmujący miał w Polsce bardzo trudne. Nieprzychylni wróżyli mu "karierę" na miarę Petera Veresa i Nikoli Kovacevicia, którzy spędzili w Rzeszowie po roku i po rozstaniu absolutnie nikt za nimi nie tęsknił. Pierwsze występy na polskiej ziemi na pewno nie zapowiadały udanego sezonu również w przypadku Serbai. Ivović wreszcie się jednak przełamał, wygrał rywalizację o miejsce w składzie z reprezentantem Polski Rafałem Buszkiem i mógł w poczuciu dobrze wykonanego zadania świętować z zespołem mistrzostwo Polski i srebro Ligi Mistrzów. Jego dobra gra zaowocowała ofertą nie do odrzucenia z Biełogorie Biełgorod, to mówi wszystko.
Wielkolud z Ukrainy wdarł się do PlusLigi przebojem. Anonimowy dla wielu zawodnik szybko okrzyknięty został najlepszym środkowym w ekstraklasie. Regularnie kolekcjonował nominacje do szóstki kolejki serwisu SportoweFakty.pl, uprzykrzając grę kolejnym przeciwnikom.
W większości spotkań notował dwucyfrowe wyniki punktowe, a jego rekord to 21 oczek (w tym rewelacyjne 9 zdobyte blokiem!) w dwunastej kolejce ligi. Zdystansował całą konkurencję na swojej pozycji, stawiając w całym sezonie 116 skutecznych bloków (kolejny w rankingu Piotr Nowakowski zanotował ich 83). Nagroda za rewelacyjny sezon? Dwuletni kontrakt z nowym mistrzem kraju.
Droga na siatkarski szczyt wychowanka Hejnału Kęty była wyjątkowo pokrętna, ale gdy wreszcie, z wymierną pomocą Philippe'a Blaina, wciąż młody przyjmujący obrał właściwy kierunek, ruszył w zawrotnym tempie, osiągając w jeden sezon więcej, niż wielu ma szansę zdobyć przez całą karierę. Stał się ważnym ogniwem mistrzów świata, a po historycznym sukcesie na mundialu w barwach Lotosu Trefla potwierdził, że posiada nieprzeciętne umiejętności i może być na długim dystansie liderem walczącego o najwyższe cele zespołu.
I choć decyzja o przyjęciu latem oferty Lotosu Trefla, mając w pamięci nieudany sezon spędzony w tym klubie przed wyjazdem do Francji, i to w sytuacji gdy zainteresowanie Miką wyrażała PGE Skra Bełchatów, wydawał się być ryzykowny, ostatecznie właśnie w Gdańsku utalentowany przyjmujący pokazał pełnię swoich możliwości.
Wypożyczyć też warto!
Srećko Lisinac - serbski środkowy, mimo że zawodnikiem PGE Skry był od jakiegoś czasu, swój potencjał udowodnić musiał na kolejnych wypożyczeniach do klubów z Częstochowy i Berlina. Gdy wreszcie dano mu szansę w Bełchatowie okazał się najlepszym zawodnikiem na swojej pozycji, wypadając w przekroju całego sezonu lepiej niż dwóch aktualnych mistrzów świata
Aleksander Śliwka - znakomity sezon pod okiem Jakuba Bednaruka w AZS-ie Politechnika Warszawska może okazać się przepustką młodego przyjmującego do wielkiej siatkówki. Na razie Śliwka znalazł się w szerokiej kadrze seniorskiej reprezentacji Polski na 2015 rok i w składzie Asseco Resovii Rzeszów, z której do stolicy był tylko wypożyczony.
Michał Filip - najbliższe losy kolejnego resoviaka, który ogrywał się w minionym sezonie w Warszawie, nie są jeszcze znane, ale wszechstronny siatkarz pokazał się w AZS PW z bardzo dobrej strony i potwierdził, że ma olbrzymi potencjał.
Rafał Buszek - udany rok w Olsztynie pozwolił urodzonemu w Dębicy siatkarzowi trafić do kadry i wrócić z wypożyczenia do Resovii. Choć nie zawsze miał miejsce w pierwszym składzie wyłonionego właśnie mistrza Polski trener Andrzej Kowal w trudnych sytuacjach mógł na niego liczyć. Buszek został zresztą MVP drugiego meczu finałów mistrzostw Polski.
Bez dobrego trenera ani rusz!
Andrea Anastasi - dziesiąta drużyna poprzedniego sezonu wicemistrzem kraju i zdobywcą krajowego pucharu? Dla włoskiego cudotwórcy nie ma rzeczy nie możliwych! Czy Lotos Trefl pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski osiągnąć może jeszcze więcej?
Roberto Santilli - kolejny włoski mag odmienił ostatnią po fazie zasadniczej drużynę będzińskich Tygrysów i wyciągnął ją na jedenaste miejsce w stawce, a niewiele brakowało, by MKS Banimex ograł Cerrad Czarnych Radom i wskoczył do pierwszej dziesiątki. Szkoda, że w przyszłym sezonie Santilli nie stanie do walki o jeszcze lepszy wynik.
Roberto Piazza - w Jastrzębiu Zdroju myśl szkoleniowa rodem z Italii to nic nowego. Nowe były jednak okoliczności, w których zawodnik szykowany na gwiazdę zespołu wypadł ze składu zanim sezon zdążył wystartować. Oprócz nieobecnego od początku do końca rozgrywek Denisie Kaliberdzie kilka tygodni niezdolny do gry był również Zbigniew Bartman. Piazza nie załamywał jednak rąk tylko robił swoje i wydaje się, że wycisnął z zespołu maksimum.
Gheorghe Cretu - rumuński szkoleniowiec dostał na starcie sezonu do poukładanie bardzo ciekawe klocki i w krótkim czasie potrafił zbudować z nich naprawdę konkurencyjny zespół. Jak poradzi sobie z kolejną rewolucją kadrową w Lubinie?