W tym artykule dowiesz się o:
[b]
[/b]Sygnały były już wcześniej
Po sezonie 2017/2018 ekipa KSZO wprawdzie utrzymała się w LSK, jednak już wtedy wiadomo było, ze kolejny rok będzie jeszcze trudniejszy, tym bardziej że z zespołem pożegnało się większość siatkarek i trener Adam Grabowski. Biorąc pod uwagę potencjał jakim dysponował szkoleniowiec i problemy klubu sukcesem było zajęcie 10. miejsca w ligowych rozgrywkach przed Impelem Wrocław, KS Pałacem Bydgoszcz, Legionovią Legionowo, Poli Budowlanymi Toruń i MKS Dąbrowa Górnicza (ostatecznie to właśnie ten klub spadł z LSK).
W hutniczym mieście po przerwie wakacyjnej rozpoczęło się gorączkowe budowanie składu na kolejny sezon. W zespole, który walczył pod wodza trenera Grabowskiego, pozostały tylko Justyna Wojtowicz i Olga Pawlukowska. Reszta siatkarek znalazła innych pracodawców. Trenerem szybko został Maciej Bartodziejski, jednak równie szybko zrezygnował ze względów osobistych. W trybie awaryjnym w pierwszym spotkaniu nowego sezonu zespól tworzony w biegu poprowadził Mateusz Janik, który miał być asystentem pierwszego szkoleniowca. Po nim schedę przejął Egor Pimakhin, jednak też nie popracował za długo i zastąpił go Frantisek Bockay. Tylko dwa spotkania wygrane w fazie zasadniczej nie mogły zwiastować niczego dobrego i pomarańczowo-czarne zmuszone były walczyć w barażach z Wisłą Warszawa, która wskoczyła na miejsce Jokera Mekro Energoremont Świecie (wycofał się z walki ze względów finansowych). Co ciekawe, przy stanie rywalizacji 1:1, na kolejne mecze w stolicy ekipa KSZO przystąpiła pod wodzą… nowego trenera. Czemu miała służyć taka decyzja władz klubu? Ciężko wyrokować, jednak nie zmienia to faktu, że Tomasz Kamuda nie sprawił, że stał się cud i po dwóch kolejnych porażkach ostrowczanki spadły z LSK.
Oceny rozgrywających i atakujących
Rozgrywające: Olga Geyko – 3
Natalia Czapla - 2
Praktycznie przez cały sezon zespół KSZO musiał sobie radzić z jedną rozgrywającą. Co prawda od początku okresu przygotowawczego z zespołem trenowała Anastasia Sash, to jednak nie doczekała się potwierdzenia do gry. Patowa sytuacja trwała aż do stycznia, kiedy to Sash przeniosła się do mistrzyń Białorusi, Minchanki Mińsk. Wówczas nawet na treningach ostrowczanki musiały sobie radzić z jedną rozgrywającą. Miesiąc później do zespołu dołączyła Natalia Czapla, jednak transfer ten można uznać jako uzupełnienie składu. W sumie zaliczyła na parkiecie LSK 16 setów, zapisując na swoim koncie 2 punkty, przy 89 setach i 69 punktach Olgi Geyko.
O ile Geyko na rozegraniu, czy zagrywką potrafiła zaskoczyć rywalki, o tyle dysponując jak na siatkarkę niewielkim wzrostem, tworzyła rywalkom autostradę do zdobycia punktów przez rywalki.
Atakujące:
Anna Miros – 4
Anastasia Trach – 2
Justyna Wojtowicz – brak oceny
Ostrowiecki klub nie miał w ostatnich sezonach szczęścia do atakujących i tradycyjnie już, zespół kończył sezon bez nominalnej atakującej. Na początku rozgrywek, do KSZO powróciła Anna Miros, która opuściła zespół po zakończeniu poprzedniego sezonu, wybierając ofertę z Krakowa. Gdy Trefl Proxima Kraków ogłosiła, że nie przystąpi do rozgrywek LSK, Miros wróciła do Ostrowca, gdzie ponownie została kapitanem drużyny i poprowadziła zespół do dwóch - jedynych - wygranych w rundzie zasadniczej. Po meczu z E.Leclerc Radomką Radom odebrała statuetkę MVP. Wraz z nowym rokiem, Miros po raz trzeci zmieniła klub, wybierając ofertę Energi MKS Kalisz.
W zespole drugą atakującą byłą Anastasia Trach, jednak forma i problemy zdrowotne nie pozwoliły jej zawojować ligi. 53 rozegrane sety i 76 punktów, przy 121 "oczkach" w 38 setach Miros pokazuje, jaka różnica dzieliła te dwie zawodniczki. Z musu na ataku grała także nominalna środkowa - Justyna Wojtowicz. Robiła co mogła, jednak gra w Lidze Siatkówki Kobiet wymaga czegoś więcej, niż eksperymenty.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach
Oceny środkowych i przyjmujących Środkowe:
Svetlana Dorsman – 5
Justyna Wojtowicz - 3,5
Emilia Oktaba – 3
Jeśli można mówić o pozytywach w sezonie 2018/2019, to z pewnością była nią Swietłana Dorsman. Zagrała we wszystkich 24 meczach, kończąc rywalizację z 250 punktami na koncie, przy skuteczności 45 proc. w ataku. Zawodniczka, która robiła w zespole różnicę. Druga ze środkowych - Justyna Wojtowicz, wobec problemów kadrowych szybko została przestawiona na atak, a miejsce drugiej środkowej przypadło młodej Emilii Oktabie, która przy słabszym przeciwniku potrafiła wykorzystać swoje atuty, jednak w konfrontacji z mocniejszymi wplatała się w szarą rzeczywistość drużyny.
Przyjmujące:
Paula Słonecka – 3,5
Agnieszka Wołoszyn – bez oceny
Koleta Łyszkiewicz – 3,5
Kinga Kasprzak – 3,5
Katarzyna Zackiewicz – 2,5
Największa rotacja w ciągu sezonu miała miejsce właśnie wśród przyjmujących. Szybko z zespołem pożegnała się Agnieszka Wołoszyn, a w kluczowym styczniu, także Paula Słonecka. Katarzyna Zackiewicz od początku była szykowana do wspomagania zespołu z kwadratu. W styczniu do Ostrowca powróciła po krótkiej przygodzie z Grot Budowlanymi Łódź Koleta Łyszkiewicz, jednak potrzebowała czasu, by wrócić do formy, jaką prezentowała grając w KSZO w poprzednim sezonie. Opcją ratunkową miała być także Kinga Kasprzak, która rozegrała w KSZO dziesięć spotkań, ale i ona potrzebowała czasu, by wrócić do formy i zgrać się z drużyną. Ciągłe zmiany z pewnością nie pomogły żadnej z zawodniczek, przez co ich indywidualne umiejętności nie zostały do końca wykorzystane.
Oceny libero i trenera Libero
Zuzanna Kucińska - 3
Wiktoria Rdzanek – 2,5
Olga Pawlukowska – 3
Najdłużej związana z Ostrowcem Olga Pawlukowska, jako pierwsza podpisała kontrakt z KSZO na sezon 2018/2019, jednak do gry nie była zdolna z uwagi na kontuzję. Klub zamiast rozglądać się za wartościową zawodniczką na tę pozycję, wciąż liczył, że rehabilitacja Olgi szybko da efekty. Nie dała.
Tuż przed startem rozgrywek, do Ostrowca trafiła Zuzanna Kucińska. W trakcie sezonu grała jako libero, ale także jako przyjmująca i atakująca. 174 centymetrów atakującej mogło zaskoczyć rywala, ale punktów nie dało, choć ambicji i charakteru zawodniczce odmówić nie można. Drużynę wspierała także 18-letnia Wiktoria Rdzanek, która jest wychowanką ostrowieckiego klubu, przez co zawsze mogła liczyć na wsparcie ze strony trybun, jednak by sprostać wymaganiom gry na poziomie LSK, czeka ją jeszcze dużo pracy.
Trener
Frantisek Bockay – 2
Trenerzy KSZO w sezonie 2018/2019, to osobna książka. Wielotomowa. Zaczęło się od Maciej Bartodziejskiego, który zrezygnował z tej funkcji jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Przesunięto start przygotowań, tłumacząc, że czasu i tak będzie wystarczająco dużo, by przygotować zespół i rozpoczęto poszukiwania trenera. Padło na Egora Pimakhina, który jednak wspólnego języka z zespołem nie złapał. Skończyło, a w zasadzie zaczęło się tak, że pierwszy ligowy mecz poprowadził asystent trenera, Mateusz Janik. Asystent, bowiem z trybun mecz oglądał Frantisek Bockay. Jemu przypadło prowadzenie zespołu niemal przez cały sezon. Niemal, bowiem po dwóch meczach barażowych prezes Mirosław Buszkiewicz postanowił zatrudnić Tomasza Kamudę. Kamuda poprowadził więc ekipę w dwóch przegranych meczach barażowych i idąc tropem prezesa klubu, to on "spuścił" KSZO do pierwszej ligi.
Na konferencji po zakończeniu sezonu, prezes Mirosław Buszkiewicz potwierdził, że jeśli dalej byłby prezesem, to widzi Frantiska Bockaya w roli szkoleniowca.
Tylko znaki zapytania I co teraz, jaki los czeka ostrowiecką siatkówkę? Pytanie jeszcze czy dotychczasowy prezes Mirosław Buszkiewicz będzie chciał dalej ciągnąc ten wózek i spróbuje odbudować siatkówkę w hutniczym mieście? Na razie oddał się do dyspozycji zarządu klubu i... nastała cisza medialna, a pan prezes nie zechciał skomentować obecnej sytuacji.
Pięć sezonów ekipa KSZO walczyła w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Z roku na rok wydawało się, że jest coraz mniej ciekawie, aż w zakończonych rozgrywkach ostrowiecki klub sięgnął dna. Nie tylko sportowego (tylko dwa wygrane spotkania), ale także organizacyjnego i chyba nikt już nad niczym nie panował. Wprawdzie jeszcze urzędującemu prezesowi udało się spłacić część zobowiązań (i chwała mu za to), jednak decyzje podejmowane w trakcie sezonu, stojąc pod ścianą, nie były trafne i sprawiły, że Ostrowiec Świętokrzyski musiał pożegnać się z LSK, ulegając siódmej drużynie I ligi (!), która zastąpiła Jokera Świecie (wycofał się ze względów finansowych). Oczywiście część winy na pewno ponosi za zaistniałą sytuację miasto, które można mieć wrażenie, że odpuściło próbę ratowania siatkówki na najwyższym poziomie. Nie widać było w żaden sposób zainteresowania ze strony władz, które jednak wsparły finansowo klub. Wydawać by się mogło, że na linii klub - miasto zabrakło po prostu porozumienia i chęci ratowania upadającego sportu na najwyższym poziomie krajowym.
Ostrowieckiemu klubowi przyjdzie się odnaleźć w zupełnie innej rzeczywistości - tej I-ligowej, jednak na chwile obecną przyszłość klubu stoi pod znakiem zapytania i nie wiadomo, jaką drogę obejmą działacze. Dla kibiców pięknym przesłaniem byłoby zapewnienie, że zrobią wszystko, by tylko rok grać w niższej klasie rozgrywkowej, ale mniej optymistyczni twierdzą, że ostrowiecka siatkówka w takim wydaniu już się nie podniesie i będzie to linia pochyła klubu z hutniczego miasta. Czy tak się stanie, pokażą najbliższe tygodnie i decyzje jaki zostaną podjęte w porozumieniu z miastem i jego władzami.