Polak jechał na HME w roli zdecydowanego faworyta. Nasz tyczkarz jako jedyny zawodnik pokonał w tym roku wysokość sześciu metrów. Zdobycie złota nie wymagało takiego wyniku, ale zawody i tak stały na bardzo wysokim poziomie.
- Jadąc do Belgradu celowałem tylko w jeden medal - przyznaje Lisek. - Gdyby rywalizacja potoczyła się inaczej i musiałbym przekładać próby z 5,85 na 5,90 tylko po to, aby sięgnąć po tytuł, na pewno bym to zrobił.
Polak przed mistrzostwami złamał aż trzy tyczki. I w Belgradzie korzystał między innymi ze sprzętu Pawła Wojciechowskiego. - Różnimy się parametrami i tyczki, których potrzebowałem, Paweł trzymał na wypadek atakowania rekordu Polski czy świata - wyjaśnia świeżo upieczony halowy mistrz Europy.
Kolejnym wyzwaniem będą dla Liska mistrzostwa świata, które w sierpniu odbędą się w Londynie.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
[/color]
- Życzę powtórki w sierpniu w Londynie :))
P.s. Lekkoatleci zdominowali sezon halowy w Europie Czytaj całość