Polacy w szampańskim nastroju po Biało-Czerwonym konkursie. "Nie zmieniamy nazwy skoczni"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Historycznego osiągnięcia dokonali w niedzielę na skoczni w Wiśle Biało-Czerwoni. Stoch, Kubacki, Wolny zgarnęli całe podium. Mamy też dwóch liderów klasyfikacji LGP. - Mogę sobie pozwolić na błędy - mówił w mixed zonie Kamil Stoch.

Polacy zdominowali niedzielny konkurs Letniego Grand Prix na skoczni "Malinka" w Wiśle. Kamil Stoch i Dawid Kubacki zamienili się dwoma czołowymi miejscami względem sobotnich rozstrzygnięć. Zwycięstwo trzykrotnemu złotemu medaliście olimpijskiemu zapewniły skoki na odległość 132,5 oraz 126,5 metra.

- Nie był to tak dobry skok, jak w pierwszej próbie. Wkradły się emocje, nie da się od tego uciec. To też mi pokazuje, że mogę sobie pozwolić na błędy, a ważna jest energia, którą włożę w skok - podkreślał w mixed zonie brązowy medalista mistrzostw świata z Oberstdorfu, Kamil Stoch.

Nazwa skoczni niezagrożona. Adam Małysz może spać spokojnie

W bardzo dobrym humorze był również drugi z Polaków, który wraz ze Stochem współdzieli pozycję lidera letniego Pucharu Świata.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

- Spotkałem się wczoraj z byłym prezesem PZN i akurat całej sytuacji przyglądali się chłopaki z balkonu. Żartowali, że na pewno rozmawialiśmy o tym, że jeśli jeszcze raz uda mi się wygrać, to wtedy zmieniamy nazwę skoczni w Wiśle. Niestety się nie udało - żartował sobie wraz z dziennikarzami Dawid Kubacki.

W niedzielę oglądaliśmy wiele długich skoków, bo dobrym rezultatom sprzyjały warunki atmosferyczne. Najdłuższą próbą popisał się Karl Geiger lądując za 135 metrem.

- Nie było tutaj żadnej taryfy ulgowej, walczyliśmy do samego końca. Wczoraj ja miałem trochę więcej szczęścia, dzisiaj Kamil. Każdy z nas będzie zadowolony. Udało się wypracować polskie podium. Pomimo tego, że wiaterek troszkę mieszał i trzeba było dobrze trafić w prób. Mam nadzieję, że fajnie się to wyglądało. Takie polskie podium napełni serca kibiców i pozwoli wytrzymać do kolejnego konkursu - podkreślił Kubacki.

"To nie jest nowy porządek w skokach narciarskich"

Zadowolony ze swojego debiutu w oficjalnych zawodach FIS może być też szkoleniowiec polskiej kadry. Pięć medali w dwóch konkursach to rezultat imponujący.

- Wspaniale jest tak rozpoczynać pracę, cały ten weekend ułożył się nam rewelacyjnie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Byłem pod wrażeniem Kuby Wolnego, bo zmagał się on z różnymi problemami w ostatnich tygodniach i mógł być zmęczony. Też skok w drugiej serii Pawła Wąska mógł robić wrażenie, to był taki skok "na limicie" - mówił o próbie na odległość 131 metrów Thomas Thurnbichler. Paweł Wąsek w drugiej serii poprawił się o 16 metrów i awansował do pierwszej dziesiątki konkursu.

Jednocześnie Austriak uspokajał nastroje i przestrzegał przed huraoptymizmem. Głównie ze względu na fakt, że do Wisły nie przyjechało wielu czołowych skoczków Pucharu Świata.

- To nie jest nowy porządek światowych w skokach narciarskich. Najlepszych zabrakło w Wiśle w pełnej sile. To był po prostu bardzo solidny występ na własnej ziemi. Jest dopiero lipiec, przekonamy się, jak to będzie wyglądało zimą - dodał Thurnbichler. Kolejne zawody Letniego Grand Prix odbędą się za dwa tygodnie w Courchevel.

Zobacz również:
To jest nokaut. Klasyfikacja Pucharu Narodów
LGP. Dominacja w klasyfikacji. Piękny widok

Źródło artykułu: