Miano największego pechowca PŚ w skokach narciarskich w Wiśle bez wątpienia należy do Kamil Stocha. W sobotę trzykrotny mistrz olimpijski skakał w najgorszych warunkach z całej stawki, a do tego wypięło mu się wiązanie przy lądowaniu i stracił mnóstwo punktów przy lądowaniu.
Dzień później 35-latek przeszedł drogę z nieba do piekła. Oddał świetny skok na 128,5 metra, byłby w ścisłej czołówce eliminacji, ale... nic z tego nie wyszło. Polak został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon i nie wystartował w pierwszej serii niedzielnego konkursu.
- Oddałem bardzo dobry skok i z tego jestem zadowolony. Dzień zacząłem naprawdę z wysokiego poziomu i jest mi przykro, że nie było mi dane walczyć w zawodach dla tych wspaniałych kibiców - tak Stoch skomentował swoją dyskwalifikację.
- W moim przypadku tak wczoraj jak i dzisiaj zawinił po prostu człowiek. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej sytuacji i z wyprzedzeniem wszystko posprawdzać. Generalnie mierzenie kombinezonów jest delikatną i kontrowersyjną kwestią. 0,5 cm wyżej czy niżej pomiar i na obwodzie mamy już kilka centymetrów różnicy. Ważna jest też moja postawa podczas pomiaru. Nie chce mówić, z powodu ilu cm była dyskwalifikacja, to nie ma już teraz znaczenia - dodał.
Tym samym bilans weekendu w Wiśle dla Stocha to: 10. miejsce w sobotę i brak awansu do konkursu w niedzielę. - Najważniejszy jest dla mnie fakt, że w konkursach oddawałem dobre skoki. Z tego czerpię teraz takie moje dobre samopoczucie na kolejne treningi i starty w Pucharze Świata. Oczywiście moje skoki mogą być lepsze i będę się starał, by było to widać już w Ruce - zapewnił trzykrotny mistrz olimpijski.
Dwa indywidualne konkursy PŚ w Ruce odbędą się w dniach 26-27 listopada.
Z Wisły Szymon Łożyński, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: "Daj mu Panie Boże, ale...". Stoch rozbawił do łez ws. Kubackiego