Jeszcze kilka godzin przed konkursem wydawało się, że w niedzielę na Wielkiej Krokwi nie będzie skakania. W porywach wiatr dochodził nawet do 90 km/h. Zgodnie z zapowiedziami meteorologów, podmuchy jednak nagle zaczęły słabnąć i tak jak planowano można było rozpocząć zawody.
Konkurs nie odbywał się jednak w tak stabilnych warunkach jak dzień wcześniej. Pojawiały się bardzo mocne podmuchy w plecy, by po chwili wiało już lekko pod narty. Trzeba było mieć szczęście do warunków. Tym razem zabrakło go przy próbie Piotra Żyły.
Gdy mistrz świata usiadł na belkę startową, wstążki bardzo mocno wychylały się w stronę zeskoku, wskazując na mocny wiatr w plecy. Borek Sedlak czekał na zapalenie zielonego światła długo. Wreszcie, po około 42 sekundach, pozwolił Polakowi na start, i chociaż warunki mieściły się w korytarzu, to i tak nadal były trudne.
Do tego sam Żyła nie oddał idealnego skoku na progu i skończyło się wielkim rozczarowaniem dla samego skoczka. Po pasywnym locie Polak wylądował zaledwie na 111,5 metra i zajął dopiero 39. miejsce.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
To najsłabszy wynik naszego reprezentanta w tym sezonie. Więcej, dopiero pierwszy raz od początku sezonu Żyła nie zakończył konkursu w najlepszej dziesiątce. Nie dziwi zatem fakt, że po takim starcie, z pechem do wiatru w plecy, Polak był bardzo rozczarowany. Szybko wziął narty na bark i ruszył do szatni. Mimo próśb, nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
O samą formę sportową Piotra Żyły nie musimy się jednak martwić. Słaby wynik w niedzielę wynikał przede wszystkim z trudnych warunków. W sobotę, kiedy wiatr był znacznie bardziej stabilny, mistrz świata udowodnił, że jest w wysokiej dyspozycji, skacząc w obu seriach aż 134 metry.
Kolejne konkursy PŚ w skokach odbędą się w Sapporo. W Japonii zaplanowano aż trzy zmagania indywidualne.
Z Zakopanego Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty