Po pierwszej serii Dawid Kubacki był liderem i miał 8,7 pkt przewagi nad Janem Hoerlem. Trzeci był z kolei Halvor Egner Granerud, którego strata do Polaka wynosiła aż 15,8 pkt. To Kubacki był zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w konkursie indywidualnym Pucharu Świata w skokach narciarskich na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.
Zawody rozgrywane były jednak w bardzo zmiennych warunkach wietrznych. Te zmieniały się jak w kalejdoskopie, nad czym nie do końca potrafiło zapanować jury konkursu. Odpowiedzialny za włączanie zielonego światła Borek Sedlak puszczał zawodników w loteryjnych warunkach.
Najbardziej ucierpieli na tym Kubacki i Kamil Stoch. Skorzystał za to Halvor Egner Granerud, który uzyskał aż 141 metrów przy korzystnym wietrze pod narty. Kubacki skakał już przy podmuchach w plecy. Jego odległość to 124 metry. Polak stracił do Norwega 1,1 pkt. Przeliczając, jest to mniej niż metr.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
Rozgoryczenia takimi decyzjami jury nie ukrywał prezes PZN Adam Małysz. - Jestem zły! Jesteśmy u siebie, jest tam osoba, która puszcza zawodników. Kamil siedzi na belce ponad 40 sekund. Widać było, że wiatr pozwala na skok, ale został ściągnięty. Potem wieje z tyłu i Stoch jest od razu puszczany. Nie może tak być. Jestem okropnie zły z tego - powiedział w studiu TVP 1.
- Cieszę się, że Dawid Kubacki był drugi, ale jestem zły na całą sytuację. Gdy przegrywasz jednym punktem, to zawsze jest niedosyt. Granerud miał zupełnie inne warunki. Dalekie skoki były dlatego, że wiatr był z przodu. Widzieliśmy, gdzie była zielona linia przy skoku Dawida. To było na 125. metrze. Inni mieli tę linię na 140. metrze - dodał Małysz.
Kubacki zajął drugie miejsce, ale utrzymał pozycję lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Czytaj także:
Stoch pomoże Kubackiemu? Wielka szansa dla Polaków
Skocznia zamarła. Te obrazki utkwiły kibicom w głowach do teraz