Wygrał serię próbną przed konkursem na K-95 na MŚ w narciarstwie klasycznym 2023, ale kilkadziesiąt minut później nie trafił na najlepsze warunki. Piotr Żyła uzyskał 97,5 metra i na półmetku zajmował tylko 13. miejsce. Stratę do podium miał jednak niewielką i to dawało nadzieję, że w finale mistrz świata może jeszcze skutecznie powalczyć o miejsce na podium.
Mało kto zakładał jednak wtedy, że Żyłę stać będzie na obronę tytułu. Trafił jednak na lepsze warunki niż w pierwszej kolejce i poleciał aż na 105. metr. Ustanowił nowy rekord skoczni, objął prowadzenie w zawodach i nie oddał go już do końca. Zrobił to, obronił mistrzostwo świata, a obok niego na podium stanęli dwaj reprezentanci Niemiec: drugi Andreas Wellinger i trzeci Karl Geiger.
Kolejne miejsca zajęli Austriak Stefan Kraft, Dawid Kubacki i Kamil Stoch.
Poza dopiero 11. miejscem Halvora Egnera Graneruda w ścisłej czołówce nie było większych zaskoczeń. Znaleźli się w niej zawodnicy, którzy w tym sezonie niejednokrotnie walczyli o czołowe miejsca w Pucharze Świata. Tymczasem w austriackich, słoweńskich i norweskich mediach po zawodach dominował przekaz, jakby zawody wygrali anonimowi skoczkowie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
"Loteria", "Bingo", "Parodia" - to tylko kilka z wielu określeń, jakie pojawiły się po zawodach. Wypowiadali je zagraniczni dziennikarze, jak i rozczarowani brakiem medalu skoczkowie. Pojawiły się nawet opinie, że przy tak zmiennym wietrze, sobotni konkurs w ogóle nie powinien się odbyć. Poprosiliśmy zatem, by do krytycznych opinii ustosunkował się dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile.
- Jeszcze przed rozpoczęciem konkursu można było wskazać co najmniej 10 kandydatów do złotego medalu. Na skoczni K-95 zawsze różnice między zawodnikami są mniejsze i duży wpływ na wyniki mają chociażby oceny sędziów za styl - przyznał.
- Na sobotnią rywalizację wpływ miał też bardzo szybko zmieniający się wiatr. Po pierwszej serii mieliśmy aż 16 skoczków, którzy wciąż liczyli się w walce o medale. To chyba rekord w naszej dyscyplinie. Było bardzo ciasno i wszystko się mogło zdarzyć - podkreślił Włoch dla WP SportoweFakty.
- W drugiej serii niektórzy zawodnicy mieli korzystniejsze warunki niż inni, ale wielu skoczków znacznie poprawiło swoje wyniki. Konkurs był jednak jednym z najbardziej emocjonujących w ostatnich latach z mniejszymi i większymi niespodziankami. Zawody trzymały w napięciu i miały swoją pozytywną dramaturgię - dodał.
Część fanów po dalekim skoku Piotra Żyły obawiało się, że jury natychmiast obniży belkę startową, co mocno utrudniłoby Polakowi utrzymanie prowadzenia do końca zawodów. Sędziowie, w odróżnieniu od wielu konkursów Pucharu Świata, nie zareagowali zbyt pochopnie i już do końca konkursu utrzymali tę samą belkę startową. Tym samym kolejni skoczkowie nie mieli dodanych punktów za obniżenie rozbiegu i bardziej liczyła się odległość.
- Jury wzięło pod uwagę, jaki zawodnik osiągnął taką odległość i jakie warunki wietrzne panowały podczas skoku Piotra Żyły. Po przeanalizowaniu tych informacji postanowili kontynuować zawody z tej samej belki i to było prawidłowe rozwiązanie - tak decyzję o nie zmienianiu belki wytłumaczył nam Sandro Pertile.
Dzień po konkursie indywidualnym skoczków na obiekcie K-95 w Planicy panowały jeszcze trudniejsze warunki wietrzne. Mimo to jury podjęło próbę przeprowadzenia miksta i ostatecznie rozegrano obie serie. Zawody jednak dłużyły się i trwały prawie 2,5 godziny. Czy sędziowie nie zastanawiali się, żeby wobec trudnych warunków przenieść mikst na poniedziałek, gdy na MŚ nie odbywały się żadne konkurencje?
- Dyskutowaliśmy nad takim rozwiązaniem. Tego dnia spodziewaliśmy się jednak bardzo podobnych warunków. Mieliśmy też w planach przygotowywanie już dużej skoczni, dlatego zdecydowaliśmy się powalczyć w niedzielę. Trzeba było dużo cierpliwości, ale konkurs przebiegał dobrze - zapewnił Sandro Pertile.
Od środy pierwsze treningi skoczków przed rywalizacją na skoczni K-125. W piątek 3 marca o 17:30 zaplanowano konkurs indywidualny, a dzień później - o 16:30 - zmagania drużynowe.
Z Planicy Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Przesadzili. Takich obrazków w Planicy nikt się nie spodziewał
Jak skoczkowie spędzą czas wolny? Mistrzowska odpowiedź Piotra Żyły