Dawid Kubacki przegrał walkę o brąz z Karlem Geigerem o raptem 0,8 punktu. Z kolei Andreas Wellinger pokonał nowotarżanina różnicą 2,3 "oczek". Na normalnej skoczni miało być ciasno w czołówce i było. Wicelider Pucharu Świata przyznał, że jest zawiedziony. Trudno się dziwić, w końcu medal był na wyciągnięcie ręki.
To zaważyło
Czego zabrakło Kubackiemu by cieszyć się z krążka? Zdaniem Kazimierza Długopolskiego, bardzo niewiele. Przy drugiej próbie 32-letni skoczek otrzymał niezbyt wysokie noty od sędziów. Niestety między innymi to okazało się decydujące.
- Na najwyższym poziomie o końcowym rezultacie decydują detale, a zwłaszcza w konkursach, w których stawką jest mistrzostwo świata. Patrząc na dorobek punktowy Dawida, zabrakło tylko pół metra. W podobnej, jeśli nawet nie gorszej sytuacji znalazł się Stefan Kraft, bo zakończył zawody na czwartym miejscu, a prowadził po pierwszej serii. Austriakowi do Geigera zabrakło tylko 0,4 punktu. W drugiej próbie Dawida do medalu zabrakło lepszego lądowania. To przez niego wykonane odbiegało od ideału, a punkt więcej i byłby brąz. Nie ma sensu jednak teraz tego roztrząsać. Po prostu gdybym musiał wskazać, co zdecydowało, to właśnie to - zauważył Kazimierz Długopolski w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
- Zaważyły niuanse. Dawid oddał dwa dobre skoki, ale niestety nie wystarczająco dobre. Szczerze mówiąc, po pierwszej serii dawałem największe szanse na medal właśnie jemu. Nasz reprezentant i tak wypadł dobrze, zwłaszcza że miał kłopoty ze zdrowiem, a konkretnie męczył go ból pleców. Wprawdzie nie było widać, żeby to odbiło się na jego próbach, ale zawsze lepiej skakać z czystą kartą, kiedy wszystko jest idealnie i nie opuszczać wcześniej treningów. Nawet jeśli zawodnik tej klasy potrafi sobie poradzić bez nich, dodatkowe zapoznanie z obiektem nie zaszkodzi - dodał.
Żyła i Kubacki w gronie faworytów do zwycięstwa
Jednak nic straconego. Przed polskimi zawodnikami jeszcze zmagania na dużej skoczni, zarówno indywidualne, jak i drużynowe. Długopolski bez zawahania przyznał, że nowotarżanin nadal ma duże szanse na medal oraz skomentował jego nieobecność w konkursie drużyn mieszanych.
- Dawid ma takie same szanse na medal na dużej skoczni, jakie miał na normalnej. Uważam, że w przypadku zawodnika tej klasy nie ma większej różnicy. Ponownie dużą rolę odegrają warunki, dyspozycja dnia i forma rywali, ale szanse na medal są i to spore. Ba. Uważam, że ma większe szanse na wywalczenie jakiegokolwiek krążka niż żadnego. Oczywiście kwestia złota jest już zdecydowanie bardziej skomplikowana, ale sam medal jest jak najbardziej realny - mówił były skoczek.
- Myślę, że Dawid upora się z urazem już w stu procentach i na dużej skoczni w żaden sposób nie będzie odczuwał bólu. Tym bardziej, że trener Thomas Thurnbichler przyznał, iż widzi u niego poprawę z dnia na dzień. Dobrze, że Dawid odpuścił miksta, bo i tak nie było w nim szans na medal, a odpoczynek dobrze mu zrobił. Lista faworytów jest długa i będzie trzeba wznieść się na wyżyny. Bardzo groźni będą Wellinger, Geiger, Lanisek, Zajc, czy Granerud, a nawet Kobayashi. W gronie faworytów jest też Piotr Żyła. Nasz zawodnik jest zbudowany sukcesem i na pewno ma wielki apetyt na kolejny. W dodatku będzie rozluźniony, bo już nic nie musi. Zapowiada się ciekawy konkurs - podsumował Kazimierz Długopolski.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "Mówiąc uczciwie". Tak ocenił szansę Kamila Stocha na medal
- Ekspert szczerze: Po pierwszym skoku nie wierzyłem w jego medal. Piotrek, czapki z głów!