Łożyński: Przygnębiający obraz. Nie ma co się oszukiwać [OPINIA]

PAP / KIMMO BRANDT / Na zdjęciu: Piotr Żyła
PAP / KIMMO BRANDT / Na zdjęciu: Piotr Żyła

Jest źle - to i tak delikatne określenie formy polskich skoczków, jaką zaprezentowali w pierwszym konkursie nowego sezonu. W całym sobotnim obrazie z Ruki najsmutniejsze nie są jednak same wyniki Biało-Czerwonych.

Jeszcze po piątkowym falstarcie można było mieć cień nadziei, że to tylko wypadek przy pracy. Thomas Thurnbichler zapowiadał analizę słabych skoków Polaków w eliminacjach i wyciągnięcie wniosków. Wnioski może i zostały wyciągnięte, ale poprawki nie zadziały.

Spójrzmy na wyniki sobotnich zawodów. 21 Dawid Kubacki, 31. Piotr Żyła, a 43. Kamil Stoch. Niestety nie jest to żart...

Biało-Czerwonych na razie dzielą lat świetlne od najlepszych. Przede wszystkim poza zasięgiem "naszych" są Niemcy i Austriacy. Oni latają w Ruce, a Polacy skaczą. Taka jest rzeczywistość na początku Pucharu Świata.

Medali za pierwsze konkursy nikt nie rozdaje, ale kłopot polega na tym, że najważniejsze zawody w tym sezonie zaczną się nie na przełomie lutego i marca, ale już pod koniec grudnia: najpierw Turniej Czterech Skoczni, potem polski turniej i MŚ w lotach.

ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"

Nie ma zatem tak dużo jak w poprzednich latach czasu na zbudowanie formy. Tymczasem Polacy na tyle źle weszli w sezon, że trudno uwierzyć w to, że ich dyspozycja poprawi się z tygodnia na tydzień. I to jest najsmutniejsza informacja po sobotnich zmaganiach.

Można nawet już zacząć obawiać się, czy zdążą z formą na końcówkę grudnia i stycznia, gdy odbędą się trzy najważniejsze imprezy w tym sezonie? Na razie trudno o optymistyczną odpowiedź.

Jeśli Kubacki, Żyła i Stoch tracą do najlepszych po kilkanaście metrów, to nie ma wątpliwości, że pojawiły się błędy w przygotowaniach. Nie ma tłumaczenia warunkami, bo te jak na Rukę zarówno w piątek jak i sobotę były znakomite. Błędów trzeba szukać gdzie indziej.

W tej całej sytuacji jedynym pozytywem wydaje się postawa Thomasa Thurnbichlera. Po konkursie Austriak nie szukał wymówek. Na antenie Eurosportu przyznał, że jest kłopot z techniką jego skoczków na rozbiegu i po wyjściu z progu.

Ważne, że jest diagnoza. Oby teraz jak najszybciej znaleźć rozwiązanie kłopotu i wprowadzić go do skoków Polaków. Czasu niestety nie ma za dużo.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: Stoch powinien być szybko wycofany z PŚ? Słowa eksperta dają do myślenia

Źródło artykułu: WP SportoweFakty