Kontrowersyjna decyzja FIS ws. Polaka. Tak ocenił ją Wojciech Fortuna

Getty Images / Na zdjęciu: Paweł Wąsek
Getty Images / Na zdjęciu: Paweł Wąsek

- Nie powinno to tak wyglądać - powiedział nam Wojciech Fortuna. Działacze FIS nie dopuścili Pawła Wąska do startu w pierwszej serii, mimo że sprzęt Polaka nie zgubił się z jego winy.

Kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w pierwszej serii niedzielnego konkursu w Lillehammer. Przed kamerami Eurosportu Paweł Wąsek wyjaśnił, co się stało.

- Do góry jedziemy ubrani w takie "teletubisie", które nas ogrzewają. W normalnych butach. W plecakach mamy buty skokowe, wkładki, rękawiczki, w których skaczemy. U góry mamy domek, w którym się przebieramy w buty skokowe. Jak tam dotarłem, to rozebrałem "teletubisia", odłożyłem plecak i poszedłem do toalety - powiedział Wąsek.

- Wracając z toalety zauważyłem, że mojego plecaka już nie ma. Ktoś z obsługi uznał, że jak nie ma nikogo przy tym plecaku, to znaczy, że można go wysłać na dół. Poleciałem szybko na wyciąg, ale nie zdążyłem plecaka wziąć. Już pojechał na dół. Poleciałem do kontrolera u góry, żeby to zgłosić. Czy ktoś może dostarczyć plecak do góry, czy mogę skoczyć potem.

- Przez radio kontroler pogadał z kimś, jury uznało, że tylko jak zdążą wywieźć mi plecak, żebym skoczył w swojej kolejności, to wtedy mogę skoczyć, później już mi nie dadzą szansy. Głupia sytuacja, nie była to moja wina, a reszta... Nikt nie chciał mi pomóc. Uznali, że jak nie zdążę, to sorry, nara - dodał skoczek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się działo! Oprawa godna finału

Wąsek nie ukrywał rozczarowania takim regulaminem FIS-u. Jego zdaniem, jeśli doszło do zagubienia sprzętu nie z winy skoczka, to zawodnik powinien mieć możliwość oddania skoku chociażby na koniec pierwszej serii.

Z opinią Wąska zgodził się Wojciech Fortuna. - Nie powinno to tak wyglądać - podkreślił mistrz olimpijski z Sapporo.

- Sprawiedliwe byłoby, gdyby jury poczekało na sprzęt dla Pawła i pozwoliło mu oddać skok na koniec pierwszej serii. Nie możemy winić zawodnika, nie zrobił tego specjalnie. Szkoda, bo w sobotę Paweł pokazał dobre skoki i w niedzielę też mógł zapunktować. Oby ta sytuacja dała działaczom do myślenia i regulamin został zmieniony - dodał.

Sytuacja z Wąskiem przykryła kolejny słaby konkurs w wykonaniu Biało-Czerwonych. Znów podopieczni Thomasa Thurnbichlera stanowili tło dla najlepszych i drżeli o awans do finałowej serii. Kamil Stoch, trzeci raz w tym sezonie, odpadł na półmetku, a Dawid Kubacki i Piotr Żyła znów wywalczyli lokaty tylko w trzeciej dziesiątce.

Co dalej? Czy najlepsi Polacy już powinni zostać wycofani z kolejnych konkursów, by przynajmniej spróbować odbudować formę na Turniej Czterech Skoczni, polski turniej i MŚ w lotach?

- Nie chcę decydować za Thomasa Thurnbichlera. Na pewno będzie dyskusja wśród trenerów i podejmą oni najlepszą możliwą decyzję dla tej grupy. Coś trzeba zrobić, ale nie zmieniam zdania, jakie miałem już po pierwszym weekendzie. Piotr, Kamil i Dawid osiągnęli wiele, nie zapomnieli z dnia na dzień, jak skakać. Wierzę, że jeszcze w tym sezonie wrócą do formy. Mają za sobą cały sztab szkoleniowy, bardzo rozbudowany. W poprzednim sezonie trenerzy udowodnili swoją wartość, dajmy im pracować - zaapelował Wojciech Fortuna.

Kolejny weekend PŚ (8-10 grudnia) zaplanowano w niemieckim Klingenthal.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty