W tym sezonie polscy skoczkowie prezentują się zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Dość powiedzieć, że wejście trzech zawodników do trzydziestki w sobotnim konkursie w Lillehammer to nasz najlepszy wynik. Żaden z nich nie potrafił wejść nawet do dwudziestki.
Kryzys dotknął wszystkich, zarówno wielkich mistrzów, jak i tych mniej doświadczonych skoczków. O przyczynach problemów Polaków wypowiedział się Apoloniusz Tajner na łamach Przeglądu Sportowego Onet.
- W Ruce brakowało dynamiki i to było bardzo widoczne. To z kolei znaczy, że coś się stało w treningu, zawodnicy prawdopodobnie pracowali nad motoryką do samego startu sezonu i nie ma świeżości. To powinno jednak zaprezentować w dalszej części sezonu - prognozuje były trener kadry A.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
Były prezes PZN dodaje, że w Lillehammer widział poprawie w technice polskich skoczków na progu. W jego ocenie trzeba poczekać jeszcze dwa lub trzy tygodnie, by Polacy wrócili do czołówki.
Na przeciwnym biegunie do Polaków są Niemcy i Austriacy, którzy zdominowali pierwsze dwa tygodnie rywalizacji. Skoczkowie z tych dwóch krajów zajmują pierwsze siedem miejsc w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich.
- Niemcy i Austriacy skaczą na pełnym gazie. Widać u nich błysk, ale... kiedy ktoś tak zaczyna sezon całą grupą, to zaraz zapala mi się lampka ostrzegawcza i zastanawiam się, jak długo będę w stanie utrzymać formę. Przed wszystkimi wciąż cztery miesiące skakania - konkluduje Tajner.
Czytaj więcej:
Granerud załamany. "Chciałem się jak najszybciej spakować"