Do tej pory polscy skoczkowie nie mieli za sobą żadnego udanego konkursu. Zarówno w Ruce, jak i Lillehammer radzili sobie bardzo słabo i zdobyli tylko pojedyncze punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich.
W jednym z nich doszło nawet do dyskwalifikacji Pawła Wąska, który nie pojawił się na rozbiegu. Początkowo jego absencja była niewiadomą, ale szybko wyjaśniono, że zaginęła jego torba ze sprzętem.
W Klingenthal udało mu się wywalczyć awans do sobotniego konkursu. Ale po zakończeniu kwalifikacji wyznał, że znów spotkały go problemy sprzętowe.
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
- Wziąłem nowe narty, pierwszy skok wyraźnie spóźniony, przez co uderzyło mnie za progiem. Było kiepsko, tylny wiatr i później już nic nie pracowało w powietrzu. Nie wiedziałem, jak te nowe narty się zachowują. Postanowiłem wziąć je na drugi skok. Było trochę szukania. Udało się zakwalifikować, więc jutro będziemy dalej próbować - podsumował kwalifikacje Wąsek w rozmowie z Eurosportem.
O co zatem dokładnie chodziło? - Producent dopatrzył się w moich skokach, że coś tam nad bulą jest nie tak. Funkcjonuje coś inaczej, niż powinno. Postanowili stworzyć takie narty, jakie powinny mi pomóc - wytłumaczył 24-letni skoczek.
Pozostaje mieć nadzieję, że teraz nic nie przeszkodzi mu w sobotnim (9 grudnia) konkursie. A ten rozpocznie się już o godzinie 16:00, a o 14:45 wystartuje seria próbna. Transmisja telewizyjna na TVN i Eurosport, natomiast relacje tekstowe "na żywo" dostępne na portalu WP SportoweFakty.
Przeczytaj także:
Kubacki wyznał, co się stało, że w końcu tak daleko lata
Wielki pech. Skoczek ma złamane żebra, koniec sezonu