Od razu miałem spore obawy, że zastosowanie dwóch różnych taktyk dla liderów kadry na wyjście z kryzysu, nie jest dobrym pomysłem. Nie do końca potrafiłem znaleźć argumenty, by obronić tezę, że skaczący tylko nieco lepiej niż Kamil Stoch Dawid Kubacki i Piotr Żyła pojadą do Klingenthal i metodą startową będą próbowali odbudować formę.
Jeszcze po sobocie można było mieć nadzieję na cud. Kubacki oraz Żyła zanotowali najlepsze wyniki w sezonie (11. i 15. miejsce). Wydawało się, że zbliżyli się do najlepszych. No właśnie, wydawało się... Szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Tak naprawdę Biało-Czerwoni nie zrobili żadnego postępu, nadal nie są o krok, ale o dwa kroki za najmocniejszymi.
Popatrzmy na Słoweńców. Tylko minimalnie lepiej rozpoczęli sezon niż Polacy. U nich widać jednak zmianę na lepsze. Ze startu na start zajmują coraz wyższe miejsca, a w niedzielę Lanisek i Kos walczyli nawet o podium. Polacy mogą tylko o tym pomarzyć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodzianka na treningu Bayernu. Zobacz, kto odwiedził piłkarzy
Jeszcze bardziej niż skoki mogą jednak niepokoić wypowiedzi skoczków i trenera. Nie mają jednego pomysłu na wyjście z kryzysu. A bez jasno sprecyzowanego planu trudno o jakąkolwiek poprawę.
Jak jednak wdrożyć ten plan, skoro podczas startu dochodzi presja?! Wyników nie ma, zawodnicy coraz bardziej się niecierpliwią, a to tylko potęguje błędy. Najlepszy przykład to niedziela. Po małym światełku w tunelu w sobotę, Kubacki i Żyła chcieli dzień później zrobić kolejny krok naprzód. Pojawiła się jednak presja, w ich skokach większa kontrola i zamiast progresu był regres - słabe technicznie skoki i miejsca w trzeciej dziesiątce.
To już drugi weekend z rzędu, kiedy metoda wyjścia z kryzysu u liderów polskiej kadry nie zdała egzaminu. Pojedyncze udane skoki, jak próba Kubackiego w piątkowych kwalifikacjach i pierwszy sobotni skok Żyły, to za mało, by naprawdę powiedzieć, że coś drgnęło. Nie drgnęło nic i kolejny wyjazd na PŚ - moim zdaniem - nic nie zmieni.
Do Turnieju Czterech Skoczni pozostały niespełna trzy tygodnie. Nie widzę żadnych szans, by metodą startową Polacy mogli jeszcze nadrobić braki do niemiecko-austriackich zawodów. Żeby chociaż podjąć walkę z rywalami w TCS, potrzebują wielu spokojnych treningów. Nie jednej czy dwóch sesji po których znowu pojadą na zawody, gdzie dojdzie stres i kontrola w skokach. Potrzebują wypracowania mitycznego już w skokach automatyzmu. A no to potrzeba czasu.
Dlatego Kubacki oraz Żyła nie powinni jechać do Engelbergu. Nie powinno być tam również Kamila Stocha. U niego kryzys był jeszcze poważniejszy. Dobrze, że wycofano go z Klingenthal. Najgorszym co można byłoby jednak teraz zrobić, to zabrać trzykrotnego mistrza olimpijskiego do Engelbergu. Jest mało realne, by tylko po kilku treningach w Austrii Stoch ustabilizował formę na tyle, by w Szwajcarii - przy stresie startowym - już rywalizował z najlepszymi. Za szybko - dalej potrzebuje spokojnych treningów, tak jak Kubacki i Żyła.
Trenerzy, czas na zdecydowaną reakcję. Szanse na to, by Biało-Czerwoni odegrali w Turnieju Czterech Skoczni pierwszoplanowe role są bardzo małe. Jeśli jednak liderzy pojadą do Engelbergu, to moim zdaniem spadną do zera.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty