Co to był za konkurs, co to były za emocje. W niedzielę, w Klingenthal, kibice oglądali znakomity konkurs skoków narciarskich, a jedną z jego głównych postaci był Gregor Deschwanden. Szwajcar już w lecie udowodnił, że jest w stanie walczyć z najlepszymi, a teraz potwierdził ten fakt.
W pierwszej serii pofrunął 138 metrów i na półmetku zajmował szóste miejsce. W finale kapitalnym lotem popisał się Andreas Wellinger. Próbą na 146,5 metra wyrównał rekord skoczni i wysoko zawiesił poprzeczkę rywalom. Deschwanden nic sobie z tego nie zrobił, bo kilkadziesiąt sekund później wylądował w tym samym miejscu i stał się kolejnym współrekordzistą obiektu. A to dało mu drugie miejsce.
Deschwanden dokonał wielkiej rzeczy, choć nie należy już do najmłodszych skoczków w stawce. Na swoje pierwsze podium pracował przez długi czas, startując w ponad 200 konkursach najwyższej rangi. Ale w końcu dopiął swego i nic dziwnego, że po zakończeniu rywalizacji nie potrafił pohamować swojej radości.
"Przed Deschwandenem ostatnim Szwajcarem na podium Pucharu Świata był Killian Peier, który w grudniu 2019 r. zajął drugie miejsce w Niżnym Tagile" - przypomniały szwajcarskie media.
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
I nie możemy mówić tu o przypadku, bo w samych superlatywach o Deschwandenie przed rozpoczęciem sezonu wypowiadał się zdobywca Kryształowej Kuli w poprzednim sezonie - Halvor Egner Granerud.
- Widzę go w czołowej piątce, widzę go wygrywającego zawody. Najbardziej zaimponował mi w trakcie finału Letniego Grand Prix w Klingenthal. Weźmy konkurs drużyn mieszanych, byłem bardzo zadowolony ze swoich skoków, a mieliśmy taką samą notę. Dlatego myślę, że Gregor będzie tej zimy zagrożeniem dla najlepszych - mówił w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu.
Kto stoi za jego sukcesem?
Drugie miejsce w Klingenthal to wielkie osiągnięcie 32-letniego skoczka ze Szwajcarii, ale i powód do domu dla Rune Velty. Kibice skoków narciarskich z pewnością kojarzą go z rywalizacji w Pucharze Świata. Velta w 2016 roku zakończył sportową karierę, ale nie odszedł ze skoków.
W maju stało się jasne, że to on poprowadzi reprezentację Szwajcarii, zostając następcą Ronny’ego Hornschuha. To właśnie Velta w 2015 roku został sensacyjnym mistrzem świata, triumfując na skoczni normalnej w Falun. Po złoto sięgnął także w drużynie, a po brąz w konkursie na dużym obiekcie.
Sezon 2014/15 był dla niego zdecydowanie najlepszym w całej karierze. Mało kto spodziewał się wówczas, że rok później będzie cieniem samego siebie. Po karierze sportowej Velta poszedł w stronę trenerską - z sukcesami pracował w norweskim klubie, by w końcu otrzymać szansę na stanowisku trenera reprezentacji Szwajcarii.
Dla Velty, Deschwandena i spółki to dopiero początek. W niedzielę aż czterech Szwajcarów zdobyło punkty Pucharu Świata, co w tym sezonie nie zdarzyło się jeszcze choćby... reprezentacji Polski. A już za tydzień karuzela cyklu zawita do Engelbergu. Kibice w Szwajcarii mogą zacierać ręce na to, co wydarzy się w ich kraju. Już dawno w tamtejszych skokach nie było tylu powodów do optymizmu.
Czytaj także: Odległe lokaty Polaków. Zobacz klasyfikację PŚ