W ubiegłym tygodniu zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich odbyły się w Klingenthal. Biało-Czerwoni znów spisali się poniżej oczekiwań. Cieszyć się mogli za to japońscy kibice, bowiem widać było rosnącą formę Ryoyu Kobayashiego.
Skoczek z Kraju Kwitnącej Wiśni dwukrotnie wygrał kwalifikacje na niemieckiej skoczni. Od kilku lat dobre skoki w kwalifikacjach są premiowane całkiem sporą nagrodą finansową. Ich zwycięzca otrzymuje 3 tysiące franków szwajcarskich (ponad 13 tys. 700 zł. po kursie z momentu pisania artykułu - przyp. red.)
Organizatorzy dopuścili się jednak wpadki, którą zauważyli internauci. Na czeku, który otrzymał skoczek, widniało 3 tysiące euro. Co ciekawe, na takiej zmianie walut Kobayashi straciłby równowartość ponad 700 złotych po kursie z momentu pisania artykułu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
Okazało się to jednak tylko nieporozumieniem. FIS skomentowało zamieszanie na łamach TVP Sport.
- Skoczek dostanie na konto 3 tysiące franków (obniżone o podatek). Organizatorzy omyłkowo wpisali inną walutę na dokumencie. Ale to tylko pokazowa nagroda. W przelewach wszystko zostanie dopilnowane - przyznaje rzecznik prasowy PŚ Horst Nilgen, cytowany przez TVP Sport.
Czytaj więcej:
Znakomite wieści ze związku ws. Stocha