Po drugim piątkowym treningu na Wielkiej Krokwi, gdy Piotr Żyła uzyskał zaledwie 113 metrów i był w daleko w klasyfikacji, niektórzy zaczęli obawiać się, czy Polak w ogóle awansuje do niedzielnego konkursu indywidualnego.
Ostatecznie 37-latek nie miał z tym problemów, ale również i jego skok kwalifikacyjny nie napawał optymizmem. Co prawda wylądował 16 metrów dalej niż w treningu, ale przy znacznie korzystniejszych warunkach wietrznych.
W eliminacjach Żyła zajął 31. miejsce, a kilkadziesiąt minut później dowiedział się od Thomasa Thurnbichlera, że nie wystartuje w drużynówce. Jego miejsce zajmie Aleksander Zniszczoł, który biorąc pod uwagę wszystkie piątkowe serie w Zakopanem, skakał dalej od Żyły.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Zanim trener ogłosił swoją decyzję, Żyła spotkał się z dziennikarzami w tzw. mixed zone i bez wahania wskazał powód swoich krótkich skoków. A ten był kuriozalny. Okazało się, że mistrzowi świata nie odpowiada na Wielkiej Krokwi... belka, z której startują zawodnicy.
- Źle mi się z niej ruszało - przyznał Żyła. - Przede wszystkim w tym drugim skoku treningowym. I potem od razu ten skok nie był dobry - dodał.
Do całej sprawy 37-latek podszedł z dobrze znanym kibicom dystansem i zdradził swój plan, co zrobić, by w niedzielę jego skoki były lepsze. - Umówiłem się już, że o 2:00 w nocy wyrzucimy tą belkę do lasu i nie będzie problemu - śmiał się Piotr Żyła.
- Generalnie nie było w moich piątkowych skokach takiego ognia. Źle mi się skakało. Ten kwalifikacyjny skok był już lepszy niż te w treningach, ale to dalej nie było to na co czekam - dodał doświadczony skoczek, który sobotnią drużynówkę obejrzy w roli kibica.
Początek zmagań zespołowych na Wielkiej Krokwi o 16:00. Dzień później o tej samej porze rozpocznie się konkurs indywidualny.
Z Zakopanego Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty