- Mamy chociaż trochę powodów do zadowolenia. Dwóch naszych młodszych skoczków, przede wszystkim Olek, pokazali, że mogą jeszcze sporo w tym sezonie osiągnąć - tak podsumował weekend w Zakopanem, gdzie zakończył się pierwszy w historii PolSKI Turniej, Wojciech Fortuna.
Mistrz olimpijski z Sapporo miał na myśli Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła. Pierwszy z wymienionych pozytywnie zaskoczył przede wszystkim w drużynówce, gdzie był jednym z dwóch najlepiej skaczących Polaków w zespole. Z kolei Zniszczoł zapewnił wielkie emocje w niedzielę, gdy po 1. serii zajmował 4. miejsce po skoku na 141,5 metra i walczył o podium Pucharu Świata.
- Pierwszy skok Olka był znakomity. Pokazał, że jest kozakiem. Wiało mu w plecy, a mimo to był w stanie osiągnąć tak imponującą odległość. Zapewnił kibicom olbrzymie emocje, jakich jeszcze nie przeżywaliśmy w tym sezonie, i to warto docenić - powiedział nam Wojciech Fortuna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
W finale Zniszczoł popełnił jednak, jak sam mówił, błąd przy wyjściu z progu i nie poleciał już tak daleko. Uzyskał 128,5 metra i spadł na 11. pozycję. To jednak i tak jego najlepszy wynik w sezonie i potwierdzenie, że jego forma od trzech tygodni sukcesywnie wzrasta.
- Drugi skok nie był już tak dobry, ale 11. miejsce to bardzo dobry wynik. Pokazuje, że Olek jest już blisko światowej czołówki. To również dobry prognostyk przed mistrzostwami świata w lotach, bowiem rok temu Polak udowodnił, że stać go na świetne loty. Dzięki jego postawie, i coraz lepszym skokom Dawida Kubackiego i Pawła Wąska, czekam na te mistrzostwa z niecierpliwością - zdradził pierwszy polski mistrz olimpijski w skokach.
Wojciech Fortuna przyznał, że niedzielne zawody, pod względem emocji i sportowego poziomu, bardzo mu się podobały. Nasz rozmówca nie po raz pierwszy zwrócił jednak uwagę, że duży wpływ na wyniki miały przeliczniki. Tymczasem warunki w niedzielę na Wielkiej Krokwi były bardzo stabilne, a więc teoretycznie punkty za wiatr nie powinny odegrać aż takiej roli.
- Dużo emocji przeżyliśmy dzięki Polakom w Zakopanem, ale wciąż nie do końca podobają mi się przeliczniki. W Zakopanem odgrywały one dużą rolę, a mam wrażenie, że zwłaszcza w niedzielę warunki były bardzo stabilne, cały czas wiało z tyłu. Tymczasem jeden zawodnik dostawał 14 punktów, drugi aż 23 i to w tak zaciętym konkursie robiło dużą różnicę - zwrócił uwagę były skoczek.
Już od czwartku 25 stycznia rozpoczną się MŚ w lotach. Polskę oprócz Zniszczoła, Wąska i Kubackiego reprezentować będą Kamil Stoch oraz Piotr Żyła.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty