Skok na odległość 108 m i dopiero 41. miejsce w sobotnim (10.02) konkursie PŚ w Lake Placid to przykra niespodzianka dla Kamila Stocha i wszystkich fanów trzykrotnego mistrza olimpijskiego. 36-letni Stoch po fatalnej próbie nie awansował do serii finałowej. Zwyciężył Słoweniec Lovro Kos (więcej TUTAJ).
- Staram się już nie brać tego do siebie, co nie znaczy, że nie jest mi przykro. Kończyć zmagania na I serii, to dla mnie dramat. Jak skaczę tak jak skaczę, to chcę po prostu cieszyć się z tego, że tu jestem, że miałem okazję wystartować przed Polonią, poznać nowy obiekt - skomentował Stoch na antenie Eurosportu.
Doświadczony skoczek bierze pod uwagę to, że może zostać odsunięty od kadry A. - Do czego mam trenować? Jeżeli trener będzie mnie wystawiał do zawodów, to zrobię to z chęcią. Jak uzna, że ktoś zasługuje bardziej, to ok. Nie ma do czego trenować, teraz chodzi o to, że może w lepszy dzień coś zaskoczy - dodał.
Problemem Stocha jest brak regularności. W Lake Placid nieźle spisywał się podczas treningów i kwalifikacji, ale w zawodach było już dużo gorzej.
- Lubię to, co robię. Kocham skoki. Mam pojedyncze dobre skoki, które mnie napędzają, dają dużo energii, dużo fajnej jakości. Jest ich za mało, a sił mentalnych jest coraz mniej, ale póki co jeszcze jakoś daję radę - podsumował reprezentant Polski.
Zobacz:
Żyła i Stoch poza składem. Thurnbichler podjął decyzję
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"