Czekali i się doczekali. Polscy kibice wreszcie mają powody do optymizmu. Dwóch Biało-Czerwonych zakończyło konkurs w czołowej dziesiątce. Czwarte miejsce zajął Piotr Żyła, a ósme Aleksander Zniszczoł. Taki stan rzeczy może dziwić, gdyż jeszcze tydzień temu cieszynianin ani razu nie zameldował się w drugiej serii w Wilingen, w tym raz odpadł w kwalifikacjach.
W swoim świecie
Przebudzenie Żyły i dobra, a co najważniejsze stabilna dyspozycja Zniszczoła, pozwalają z nadzieją patrzeć w przyszłość. - Jestem bardzo zadowolony z wyniku tego duetu. Reszta Polaków zaprezentowała się poniżej oczekiwań, ale lepiej mówić o tym, co dobre. Przechodząc do Piotrka - absolutnie nie jestem zdziwiony. To skoczek specyficzny, chyba jedyny taki na świecie. Musi wejść w swój trans i znaleźć chęci, co zresztą wielokrotnie podkreślał - mówi wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Niekiedy Piotrkowi tych chęci pewnie trochę brakuje. Tym razem stało się inaczej. Wysoki wynik może go uskrzydlić. Czwarte miejsce, podobno najgorsze dla sportowca, jest tym razem wspaniałe dla polskich kibiców, bo najwyższe w tym sezonie. Myślę, że nasz reprezentant także nie będzie przesadnie rozpaczał. Do podium zabrakło bardzo niewiele. Przede wszystkim metrów - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
Jedna decyzja go zbulwersowała
Po pierwszej serii cieszynianin plasował się w czołowej trójce. W drugiej wyprzedził go rewelacyjny Philipp Raimund, który wylądował na 135. metrze. - To bez wątpienia nie był idealny występ Piotrka. Gdyby był w optymalnej formie, skoczyłby dalej i w pierwszej i w drugiej próbie. Niemniej nie należy go teraz za to piętnować. Po ludzku szkoda, że czegoś zabrakło, sezon natomiast się jeszcze nie skończył - podkreśla Kot.
- Cieszy także dobra postawa Olka Zniszczoła. Natomiast zupełnie nie rozumiem, po co zabrano do Lake Placid Pawła Wąska. On nie powinien być brany pod uwagę już na loty, wszyscy wiedzą dlaczego. Skakanie na mamutach nie jest dla niego. W ten sposób można było mu tylko zaszkodzić. Teraz wpadł w dołek formy, a trudno w jego przypadku patrzeć w przyszłość z optymizmem - zauważył działacz.
Teoretycznie Thomas Thurnbichler mógł rotować składem, bo w bieżącym tygodniu nie zaplanowano żadnego konkursu Pucharu Kontynentalnego. - Trener miał pole manewru. Zamiast wysyłać wszędzie na siłę Pawła, który powinien potrenować w spokoju, mógł skorzystać z kogoś innego. W PK ostatnimi czasy bardzo dobrze wypadają Kuba Wolny i Maciek Kot. Taki wariant wyszedłby wszystkim na dobre. Z jakiegoś powodu jednak Thurnbichler zdecydował inaczej. I ja tego nie rozumiem - podsumowuje Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Polska zyska lidera na lata? "Ma papiery"
- Ostry głos ze związku ws. Thurnbichlera. "Za bardzo chciał być kolegą"