Temat not sędziowskich wraca w skokach narciarskich niczym bumerang. Po konkursie duetów w Oberstdorfie część kibiców zwróciła uwagę na niesprawiedliwe, ich zdaniem, oceny wystawiane przez niemieckiego sędziego Thomasa Scherma. Najlepiej widać to na przykładzie Piotra Żyły, Stefana Krafta i Andreasa Wellingera.
Żyła za skok w pierwszej serii na odległość 212 metrów otrzymał od sędziów 54 punkty (cztery noty za 18 i jedna 18,5). Tyle samo otrzymał w kolejnej serii (wszystkie noty po 18). Polski skoczek wykonał przy tym ładny telemark, czego nie można powiedzieć o rywalach z Niemiec i Austrii.
Wellinger w pierwszej serii wprawdzie oddał skok na odległość 230,5 metrów i próbował wykonać później telemark, ale nie utrzymał równowagi i po chwili zrobił przysiad. Za swoją próbę otrzymał 51,5 punktu (trzy noty po 17, jedna 17,5 i jedna 18,5). Zgodnie z regulaminem, za lot i lądowanie można odjąć maksymalnie po pięć punktów, za odjazd do siedmiu (jeśli skoczek upadnie).
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Kraft wylądował na 233 metrze i zachwiał się po oddaniu skoku. Austriak jedynie zamarkował telemark, a sędziowie przyznali mu łącznie 52,5 punktu (dwie noty po 17, jedna 17,5, jedna 18 i jedna 19). Łatwo zatem policzyć, że Żyła dostał tylko 2,5 punktu więcej niż Niemiec i 1,5 punktu więcej niż Austriak.
Zachowanie sędziów rozzłościło trenera polskiej kadry. - Widzę, że Piotrek Żyła robi całkiem solidne telemarki po swoich skokach i dostaje noty po 18 punktów. A tacy goście jak Stefan Kraft, czy Andreas Wellinger mają takie same oceny za skoki na podobną odległość, gdy ledwo bronią się przed upadkiem. To mnie denerwuje - powiedział Thomas Thurnbichler w rozmowie ze sport.pl.
Zawyżone noty przyznawał zwłaszcza sędzia Thomas Scherm z Niemiec. To on ocenił skok Krafta na 19 punktów (najwyższa ocena dla Austriaka) i próbę Wellingera na 18,5 punktu (również najwyższa ocena dla Niemca). Dostrzegli to kibice, którzy w mediach społecznościowych nie zostawili suchej nitki na postępowaniu niemieckiego sędziego. "Żart" - to jedno z lżejszych określeń, jakimi podsumowano jego pracę.
Wydaje się, że wydarzenia z Oberstdorfu potwierdzają problem, jaki skoki narciarskie mają od lat. Sędziowie często przyznają oceny "za nazwisko", nie zwracając uwagi na poprawność oddanej próby. W przeszłości przekonywał się o tym choćby Adam Małysz, który nigdy nie był faworytem arbitrów.
Uwagę na problem powinna zwrócić FIS, gdyż również w drugiej serii nie obyło się bez mniejszych lub większych wpadek sędziów. Domen Prevc był bliski przysiadu, a otrzymał za swój lot 54 punkty. Johann Andre Forfang również nie najlepiej zakończył swoją próbę, a sędziowie wynagrodzili go 55 punktami. W tym przypadku znów "błysnął" Scherm, który ocenił skok Norwega na na 18,5 punktu.
Na obronę sędziów można dodać, że widok z ich wieży bywa utrudniony i działają oni pod presją czasu. To jednak kamyczek do ogródka FIS, która powinna pomyśleć nad tym, jak usprawnić cały proces i XXI wieku zapewnić arbitrom dostęp do nowej technologii. Tak, by mogli szybko i sprawiedliwie wydawać swoje werdykty.
Czytaj także:
- O tym wie niewiele osób. Adam Małysz ujawnia
- "Mamy nad czym pracować". Thurnbichler ocenił Polaków