W piątek, w Lillehammer, rozpocznie się nowy sezon Pucharu Świata. Zmagania nietypowo zaczną się od mikstu (godz. 16:15), a w weekend skoczkowie wezmą udział w dwóch konkursach indywidualnych (godz. 16:00).
Włosi, jeszcze przed inauguracją w Norwegii, poinformowali, że w pierwszej połowie stycznia nie zorganizują dwóch konkursów w Predazzo. W kuluarach spekulowano, że być może wolny termin w kalendarzu zajmie Szczyrk.
Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Skoczkowie z Rosji nadal nie będą mogli startować w konkursach Pucharu Świata?
Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich: Tak. Sytuacja się nie zmieniła. Zakaz startów został utrzymany.
Kilka miesięcy temu Ryoyu Kobayashi, na skoczni wybudowanej przez Red Bulla, poleciał aż 291 metrów (zobaczcie TUTAJ). Co myśli pan o takim locie? To było bezpieczne?
To był wspaniały lot. Nie możemy jednak mówić o rekordzie świata, bowiem Kobayashi startował sam. Nie miał żadnego rywala. Tym lotem Kobayashi pokazał nam jednak, że możemy myśleć o powiększaniu obecnych skoczni do lotów, a tym samym przenieść skoki narciarskie na jeszcze wyższy poziom.
Na razie skoki to przede wszystkim matematyka przez przeliczniki za belkę i wiatr. Coś zmieni się w tym sezonie, by były one bardziej miarodajne? Będzie na przykład więcej czujników wiatru na skoczniach?
Nie. W poprzednich sezonach wprowadziliśmy w tym systemie nowe rozwiązania i do igrzysk olimpijskich w 2026 roku nie planujemy nic zmieniać.
A co z kontrolą kombinezonów skoczków?
Tutaj będą zmiany. Wprowadziliśmy nowy sposób oznakowania kombinezonów skoczków przez tzw. mikrochipy. W związku z tym zawodnicy będą mieli ograniczoną liczbę kombinezonów na zawody. Dzięki temu zmniejszy się aspekt finansowy: drużyny nie będą musiały już tyle inwestować w sprzęt. Taka decyzja będzie miała również wpływ na środowisko, bowiem zmniejszymy liczbę odpadów.
A co z kontrolerami?
Od tego sezonu na dole skoczni będzie dwóch kontrolerów. Dzięki temu będziemy mogli skontrolować dwa razy więcej zawodników.
Od sezonu 2026/27 konkursy kobiet i mężczyzn mają odbywać się w tych samych miejscowościach. Nie obawia się pan, że z organizacji zawodów zrezygnują te kraje, w których skoki kobiet nie są aż tak popularne?
Chcemy bardzo wspierać skoki narciarskie kobiet w ciągu najbliższych kilku lat. Oczywiście taki wspólny kalendarz PŚ jest wielkim wyzwaniem, ale niesie też za sobą korzyści. Na przykład ci, którzy teraz organizują zawody skoczkiń a nie mają PŚ mężczyzn, za kilka lat zyskają możliwość goszczenia u siebie także najlepszych skoczków świata.
W najbliższym sezonie po Turnieju Czterech Skoczni miały odbyć się dwa konkursy we włoskim Predazzo. Zmagania jednak odwołano. Czy w tej sytuacji możliwe są dodatkowe zawody w Polsce w Szczyrku?
Nie. Kalendarz jest zatwierdzony i nie będzie żadnych zmian. Po Turnieju Czterech Skoczni zawodnicy po prostu będą mieli jeden weekend wolny. W poprzednim sezonie wielu zawodników narzekało na zmęczenie, dlatego chcemy zobaczyć, jak zareagują teraz, gdy otrzymają jeden weekend wolny w trakcie Pucharu Świata.
Kto jest pańskim faworytem do wygrania cyklu?
Jak zawsze trudno wytypować. Lato nie pokazało nam pełnej formy wszystkich najlepszych. Myślę, że o Puchar Świata walczyć będzie sześciu, może siedmiu skoczków.
Polacy będą skakać lepiej niż w poprzednim sezonie?
Wśród tych kilku faworytów Pucharu Świata widzę jednego albo dwóch polskich skoczków. Nazwisk jednak nie będę podawać.
Odczuwa pan stres przed nowym sezonem?
Czuję się naprawdę dobrze przed inauguracją. Razem z pozostałymi działaczami FIS intensywnie przygotowywaliśmy się do tej zimy. Jestem pewny, że razem stawimy czoła wszystkim wyzwaniom, jakie na nas czekają. Mamy świetnego ducha w zespole i nie możemy się już doczekać rozpoczęcia rywalizacji.
Rozmawiał Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać