Kubacki chciał potężnej zmiany? "Poważnie bym się zastanowił"

Getty Images / Od lewej: Dawid Kubacki i Thomas Thurnbichler
Getty Images / Od lewej: Dawid Kubacki i Thomas Thurnbichler

- Ufam, ale kontroluję - tak Dawid Kubacki mówi nam o współpracy z Thomasem Thurnbichlerem po nieudanym poprzednim sezonie. Skoczek ujawnił też, czy myślał o tym, by tak jak Kamil Stoch także pracować indywidualnie z innym trenerem.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwa lata temu Dawid Kubacki był jednym z najlepszych skoczków na świecie. Stoczył kapitalną walkę z Granerudem o Puchar Świata. W kolejnym sezonie, tak jak większość kadrowiczów, był jednak cieniem samego siebie. Skakał słabo i nie znalazł sposobu na wyjście z kryzysu. Co więcej, otwarcie mówił, że nie wszystkie decyzje Thomasa Thurnbichlera mu się podobają.

Mimo nieudanego sezonu Austriak pozostał jednak na swoim stanowisku. Czy zatem Kubacki znalazł "nić porozumienia" z trenerem? Między innymi o tym mistrz świata opowiada w wywiadzie dla WP SportoweFakty.

W rozmowie doświadczony skoczek zabrał też głos ws. stanu zdrowia swojej żony Marty Kubackiej i jak wygląda ich życie po tym, jak niespełna dwa lata temu partnerka sportowca trafiła do szpitala w ciężkim stanie z powodu problemów kardiologicznych.

ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza

Szymon Łożyński, WP SportoweFakty: Czujesz, że to znów może być twój sezon?

Dawid Kubacki: Czuję, że dobrze skaczę, że technicznie wszystko gra. Plan, jaki mieliśmy na przygotowania do tej zimy, sprawdza się. Nie lubię być przesadnym optymistą, ale jestem spokojny. Mam bazę do dobrego wejścia w sezon.

Po nieudanym poprzednim sezonie mocno zmieniliście plan przygotowań?

Tak. Mieliśmy przede wszystkim większą swobodę w przygotowaniach. Treningi były bardziej zindywidualizowane. Wróciłem do takiego systemu pracy, który w poprzednich latach zdawał u mnie egzamin. I co ważne, potrafiliśmy w trakcie przygotowań korygować pewne wcześniejsze założenia tak, żeby ta podstawowa baza w moich skokach funkcjonowała jak najlepiej.

Thomas Thurnbichler pozostał trenerem kadry. Nadal ufasz w metody pracy Austriaka po tym, jak poprzednia zima była słaba w waszym wykonaniu?

Ufam, ale kontroluję. Czuję swoje ciało, swój organizm i wiem, kiedy mam dość. Dlatego więcej niż w poprzednich latach było z mojej strony kontroli tego, co robimy na treningach i z jaką częstotliwością.

W poprzednim sezonie zwracałem uwagę, że miałem już dość, potrzebowałem odpoczynku, a trener dalej próbował mnie motywować do kolejnych treningów. Efekt był taki, że zaczęliśmy  bardzo zmęczeni. Nie zgadzała się siła, technika i wyniki - co każdy widział. Dlatego teraz tę pracę z trenerami starałem się bardziej kontrolować.

Czy zatem teraz czujesz się mniej zmęczony?

Pilnowałem na treningach, żeby "nie przegiąć". A łatwo przesadzić, choć nie raz słyszałem od trenerów, że lepiej wykonać jeden trening mniej, niż za dużo. Mam w sobie energię i czuję  świeżość. Przekłada się to na skoki. Próg "zaczyna oddawać", a w powietrzu nie wytracam prędkości.

W poprzednich latach świetnie skakałeś na koniec Letniego Grand Prix w Klingenthal, uznawanego za generalny sprawdzian formy skoczków przed zimą. W tym roku w Niemczech nie wypadłeś najlepiej. 

Paradoksalnie trochę się nawet cieszyłem, że nie wygląda to jeszcze tak dobrze. Założenie było takie, że moje skoki zaczną się składać w jedną, dobrą całość bliżej zimy. Miałem już w karierze sytuacje, że latem wszystko funkcjonowało super, właściwie nie było nad czym pracować, a później pojawiały się kłopoty i na zmęczeniu trudno było już je rozwiązać.

Teraz założenie było inne. Latem wróciłem do pracy u podstaw, a dopiero jesienią - po ostatnich konkursach - zacząłem skoki składać w całość, potrzebną na zimowe zawody. I teraz mam dużo większe szanse na to, by wysoką formę utrzymać przez cały Puchar Świata.

Kamil Stoch zdecydował się inaczej przygotowywać do nowego sezonu. Stworzył swój sztab i pracuje z Michalem Doleżalem. Gdy Stoch ogłosił swoją decyzję, pomyślałeś, że też chciałbyś mieć swojego, indywidualnego trenera?

Gdyby była taka propozycja na początku przygotowań, to na pewno bym się nad nią poważnie zastanowił, zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednią zimę. Kamil natomiast potrzebował takiej zmiany, większej uwagi, trenera, który w pełni skupi się na nim.

Widzieliście, jak skaczą rywale tuż przed zimą?

Nie. Ostatnie tygodnie spędziliśmy na treningach w Wiśle i Zakopanem.

FIS ograniczył liczbę kombinezonów, z jakich możecie korzystać w trakcie konkursów Pucharu Świata. W jednym weekendzie będziecie mogli skorzystać tylko z dwóch strojów, a w czasie konkursu nie będzie można zmienić kombinezonu między seriami. To dla was duża zmiana?

Tak. Na pewno nie jest to tylko "kosmetyczny" ruch i moim zdaniem przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego. W teorii FIS chciał, by szyto mniej kombinezonów, a tak naprawdę będzie się ich szyło jeszcze więcej. To dlatego, że przed tzw. zaplombowaniem na konkursy, po którym musisz ich już używać, drużyny będą chciały sprawdzić jak najwięcej kombinezonów.

Dla nas, dla sztabu, to na pewno nie jest ułatwienie. Trzeba będzie dobrze rozegrać to taktycznie i organizacyjnie. Przepisów jednak już nie zmienimy i pozostaje nam dostosować się do nich.

Latem miałeś czas, by poświęcić się swoim pasjom?

Niestety, nie. Najwięcej wolnego czasu poświęciłem rodzinie: żonie i dzieciom. Polatałem trochę modelem, popracowałem w ogrodzie i zacząłem robić remont modelarni.

Jak czuje się żona Marta? Czy jedziesz na zawody ze spokojną głową?

Już poprzedniej zimy wszystko sobie poukładaliśmy tak, że mogłem jechać na konkursy ze spokojną głową. Teraz jesteśmy jeszcze bogatsi o doświadczenia z poprzedniej zimy. Wszystko mamy zadbane, żona czuje się dobrze, funkcjonujemy normalnie i wiem, że mogę jechać na konkursy o nic się nie martwiąc.

Jaki masz konkretny cel na nowy sezon?

Nadrzędny się nie zmienia od wielu lat, dla mnie najważniejsze jest oddawać najlepsze skoki, na jakie mnie stać. Tylko w ten sposób jestem w stanie otworzyć sobie furtkę na naprawdę dobre wyniki. Oczywiście mam cel wynikowy, ale na razie nie chciałbym o nim mówić.

Rozmawiał Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ trafienie w Meksyku! Trafiła z ponad 40 metrów

Źródło artykułu: WP SportoweFakty