Kamil Stoch zaprezentował się poprawnie w piątkowych (5 grudnia) treningach w Wiśle. W pierwszym z nich zajął 32. miejsce, a w drugim był 31. Wobec tego można było się spodziewać, że bez większych problemów awansuje do sobotniego konkursu w ramach Pucharu Świata.
Tymczasem legendarny skoczek zaprezentował się fatalnie w kwalifikacjach. Po tym, jak osiągnął 118,5 metra, ostatecznie został sklasyfikowany na... 51. miejscu. Do awansu zabrakło mu zaledwie 0,5 pkt.
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
- To był dosyć trudny dzień, bo nie potrafiłem wczuć się w skocznię, wczuć się w te skoki. Brakowało mi płynności, swobody w skokach i przełożyło się to na to, że zabrakło mi kompletnie energii - powiedział Stoch tuż po kwalifikacjach na antenie TVP Sport.
Następnie został zapytany o to, czy wieczorna pora kwalifikacji, która zdarza się rzadko, miała jakiś wpływ na jego występ. - Nie. Uważam, że akurat pod tym względem jesteśmy wytrenowani i to nie ma wpływu - odpowiedział Stoch.
- Wczoraj był dosyć długi dzień, bardzo intensywny i napięty, natomiast nie chce usprawiedliwiać się tym, co było wczoraj. Jestem na tyle doświadczony, że dzisiaj powinienem sobie był poradzić. Chociażby, że nie musiałem oddawać najlepszych skoków, wystarczyło normalne, w miarę dobre - kontynuował.
- Jest jak jest, trzeba to zaakceptować, nic więcej z tym nie zrobię - dodał 38-latek na koniec rozmowy.
W sobotnim konkursie, który rozpocznie się o godzinie 14:45, wystąpi pięciu polskich skoczków - Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Dawid Kubacki, Maciej Kot oraz Kacper Tomasiak. Oprócz Stocha awansu nie wywalczyli też Aleksander Zniszczoł, Adam Niżnik, Klemens Joniak oraz Jakub Wolny.
Skoki narciarskie w Wiśle - oglądaj w TVP1 o 14:40 w Pilocie WP (link sponsorowany)