Sezon 2024/25 dla Piotra Żyły będzie kompletnie inni niż większość poprzednich. Po raz pierwszy od 14 lat dojdzie do sytuacji, w której nasz skoczek nie weźmie udziału w inauguracyjnych zmaganiach.
Wszystko z uwagi na sierpniowy zabieg kontuzjowanego kolana. Z tego powodu Żyła zmuszony będzie poczekać do rywalizacji w Wiśle, żeby po raz pierwszy w nadchodzącym sezonie powalczyć o punkty.
Nadchodzący 2025 rok w przypadku skoczków stanie pod znakiem mistrzostw świata w Trondheim. - Jesienią nie byłem tam na zgrupowaniu, ale testowaliśmy nowe obiekty w marcu, podczas Pucharu Świata. Trudno mi je na razie oceniać. Pod koniec zeszłej zimy skakałem źle. Na razie przy Trondheim stawiam znak zapytania. Przede mną jeszcze dużo pracy, trzeba dobrze przygotować się do zimy - powiedział Żyła w rozmowie ze skijumping.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą
Polski skoczek wyznał również, że doszło do momentu, w którym stracił motywację. Sytuacja miała miejsce w 2017 roku, kiedy to wraz z kolegami z kadry narodowej osiągnął wielki sukces.
- Kiedy w 2017 roku w Lahti zdobyliśmy drużynowe mistrzostwo świata, poczułem spełnienie. W końcu zostałem mistrzem świata. I to nie było do końca dobre, bo później straciłem motywację. Musiałem ją odzyskać z biegiem lat. Niestety, po zdobyciu złotego medalu niebo nie jest bardziej niebieskie, a trawa bardziej zielona. Trzeba było dalej trenować, chcąc osiągnąć kolejne sukcesy - podkreślił Żyła.
37-latek to jeden z najbardziej doświadczonych polskich skoczków, mający na koncie siedem medali mistrzostw świata, w tym trzy indywidualne. Jego determinacja i chęć dalszego rozwoju pokazują, że mimo upływu lat wciąż ma wiele do zaoferowania w świecie skoków narciarskich.