Kamil Stoch wrócił z Lillehammer z punktami w nowym sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich, kończąc drugi konkurs na 28. miejscu. Po sobotnim niepowodzeniu, w niedzielę zdołał awansować do finałowej serii, choć nie ukrywał, że liczył na lepsze rezultaty.
Ten wynik w Lillehammer był dla niego krokiem naprzód w porównaniu do poprzedniego sezonu, kiedy to w Ruce nie zdobył żadnych punktów. Jednak niewiele brakowało, by skończyło się tak samo, bo w niedzielę po pierwszej serii był 29.
Mimo że po pierwszym weekend Thomas Thurnbichler dokonał zmiany w składzie, to Stoch pozostał w kadrze. Wypadł z niej jedynie Maciej Kot, za którego do Ruki na kolejne zmagania uda się Jakub Wolny.
Nasz weteran nie nastawia się jednak na to, że w Finlandii wszystko się zmieni. - Nie robię sobie nadziei na to, że tam będę już łupał na sam dół, ale na pewno będę konsekwentny w swoim działaniu. Muszę trzymać się wyznaczonego planu. Wierzę, że potrafię dobrze skakać i wiem, że mam to w sobie. Muszę tylko znaleźć klucz do tego - podkreślił w rozmowie z Interią.
Po pierwszym weekendzie najwyżej sklasyfikowany z Polaków jest Paweł Wąsek, który w klasyfikacji generalnej zajmuje 17. miejsce. O kolejne punkty Biało-Czerwoni powalczą w dniach 29 listopada-1 grudnia.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie