Za nami PŚ w skokach narciarskich w fińskiej Ruce. Miejsce to nie jest ulubionym punktem rywalizacji dla zawodników. Wszystko przez bardzo trudne i loteryjne warunki, które nie pozwalają skoczkom na pokazanie pełni możliwości. Ostatnie dni nie były wyjątkiem.
W piątek nie udało się przeprowadzić kwalifikacji, a sobotnie skakanie również pozostawiało wiele do życzenia. Zawodnicy nie kryli swojego oburzenia wobec warunków, w których zezwalano im na oddanie swoich prób. W gronie krytykantów znalazł się między innymi Halvor Egner Granerud, który w sobotnich kwalifikacjach skoczył tylko 70 metrów i nie awansował do konkursu.
"Jeśli sportowcy nie są w stanie zaakceptować, że warunki dla każdego z nich mogą się różnić, to może powinni zmienić dyscyplinę na ping-ponga albo coś innego" - skwitował wówczas Sandro Pertile. Słowa dyrektora PŚ odbiły się szerokim echem w środowisku i wywołały niemałe oburzenie. Na odpowiedź nie musiał on długo czekać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Ta przyszła, ze strony Graneruda, już podczas niedzielnych kwalifikacji. Norweg tym razem trafił na dobre warunki i pofrunął na odległość 143,5 metra. Po swojej próbie zdecydował się na niespodziewany gest, który był szpilą w kierunku Pertile. Dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli wykonał bowiem gest odbijania piłeczką, czyli imitację gry w ping-ponga.
Rozegrany tego dnia konkurs ponownie nie był udany dla Graneruda, który skoczył jedynie 71,5 metra. To uplasowało go na 48. miejscu i uniemożliwiło awans do drugiej serii, która finalnie nie została dokończona. Wszystko przez front, który dotarł nad Rukę.